#Leon
-Esmeralda? Czyli jednak udało wam się ją namierzyć? - powiedziała zdziwionym głosem Viola.
-Właśnie o to chodzi ,że nie. Mówiła ,ze nie kontaktowała się z policją bo chce najpierw porozmawiać ze mną - odpowiedziałem a Violetta przewróciła oczami.
-I co? Napewno zgodziłeś się na to spotkanie - odparła sucho.
-Nie. Powiedziałem ,że muszę się zastanowić. Chciałem to przedyskutować z tobą.
-I bardzo dobrze zrobiłeś. Tak więc nie zgadzam się abyś się z nią spotkał - powiedziała i stanęła na wprost mnie z założonymi rękami.
-Violetto ale tak naprawdę nie wiemy czy to ona wywołała pożar. A po za tym nic nam takiego złego nie zrobiła - powiedziałem lecz to chyba nie było najlepsze bo Viola zdenerwowała się jeszcze bardziej.
-Wiesz, może tobie nic nie zrobiła.
-Violetta tak czy owak, nie widzę powodu żeby nie iść na to spotkanie - powiedziałem stanowczo.
-A ja widzę - odparła zła.
-I tak pójdę się z nią spotkać, nie zabronisz mi Violetto.
-A ponoć miała być to wspólna decyzja. W ogóle nie liczysz się z moim zdanie Leon! - krzyknęła.
-Uważam ,że to co mówisz jest bez sensu. Ta kobieta ci nic nie zrobiła!
-Owszem zrobiła, zabiła mi dziecko- powiedziała jakby miała się zaraz rozpłakać.
-Nie opowiadaj tych bzdur! - teraz to ja krzyknąłem.
-Zależy jeszcze co dla kogo jest bzdurą! - wrzasnęła i wybiegła zapłakana z pokoju. Nie miałem zamiaru za nią iść.
Po południu poszedłem spotkać się z Esmeraldą. Nie obchodzi mnie co mówi Violetta. Dramatyzuje i tyle. To moja ciotka i mam prawo z nią rozmawiać. A Violetta jest do niej po prostu uprzedzona. Nic nie wiadomo na temat pożaru. Violetta nie ma na nią żadnego dowodu.
-Leon, jak dobrze cię widzieć - przywitała się.
-Dzień dobry ciociu - powiedziałem.
-Usiądźmy, wszystko ci wytłumaczę -tak zrobiliśmy - Tego dnia kiedy wybuchł ten straszny pożar, musiałam wyjechać. Nie chciałam zostawić dzieciaczków samych dlatego zadzwoniłam po nianię. Nie mam pojęcia dlaczego nie dotarła.Tak bardzo mi przykro ,ze wasz ukochany dom spłonął. Violetta i ty pewnie mnie nienawidzicie za to - mówiła płaczliwym głosem.
-Ciociu nie płacz. Nie cioci wina ,że wybuchł pożar - próbowałem ją pocieszyć.
-Teraz jeszcze zostałam sama jak palec, a już za dwa dni wigilia - powiedziała. Chwile zastanawiałem się co odpowiedzieć. Aż w końcu powiedziałem.
-Niech się ciocia nie martwi. Wigilię spędzi ciocia z nami.
Ty sobie jaja facet robisz?! Jakie noc się nie stało! Jaka wspólna Wigilia?! Co za szmata! Niania? Pilny wyjazd? Co za krowa! Tylko oszukuje, a on jej wierzy.
OdpowiedzUsuńDo tego pokłócił się z V! Violetta go zabije jak się dowie o tej krowie. Cholera jasna kiedy on przejrzy na oczy?!
Zajebisty rozdział!
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Leon ty sobie jakieś jaj robisz!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział cudo❤
Wrócę ❤❤❤
OdpowiedzUsuńWrócę ❤❤❤
OdpowiedzUsuń1)Leon nie żyje.
OdpowiedzUsuń2)Esmeralde też udyduszę.
3)Biedna Vilu.
4)Rozdział cudowny.
5)Pozdrawiam.