#Violetta
Biegłam do domu ile sił w nogach. Przeszukałam nasze szafki nocne, komodę a nawet szafy z ubraniami. Tak jak myślałam, nigdzie nie było klucza od naszego domku wakacyjnego. Nie wyparował przecież. Jestem prawie pewna ,że Leon go zabrał. Pozostaje mi tylko jedno. Jechać tam i to sprawdzić. Leon zabrał samochód ale rodzice Leona mają dwa, jeden służbowy drugi nie. Poproszę teściową żeby mi go udostępniła na dzisiaj.
-Mamo, mogłabym pożyczyć auto? Chyba wiem gdzie może ukrywać się Leon i chcę tam natychmiast jechać - poprosiłam teściową.
-Ależ oczywiście. O jakim miejscu pomyślałaś? - spytała.
-O naszym domku letniskowym za miastem. Szukałam na górze i nigdzie nie ma kluczy od niego więc jest bardzo prawdopodobne ,że właśnie tam pojechał - odparłam.
-Miejmy nadzieję ,że twoje przypuszczenia się sprawdzą - westchnęła - no nic. W takim razie jedź spokojnie.
-Ależ oczywiście. O jakim miejscu pomyślałaś? - spytała.
-O naszym domku letniskowym za miastem. Szukałam na górze i nigdzie nie ma kluczy od niego więc jest bardzo prawdopodobne ,że właśnie tam pojechał - odparłam.
-Miejmy nadzieję ,że twoje przypuszczenia się sprawdzą - westchnęła - no nic. W takim razie jedź spokojnie.
Czekają mnie długie 3 godziny jazdy. Leon pewnie dojechał tam w niecałe 2 godziny ale ja wolę jechać wolno. Już rok nie siedziałam za kierownicą.
Prowadziłam powoli patrząc dokładnie na każdy znak żeby nie mieć żadnych kłopotów z policją która wyjątkowo często patrolowała drogę. W trakcie jazdy bardzo zgłodniałam więc zatrzymałam się na obiad. Po drodze wdałam się też w niezły korek. Koniec końców na miejscu byłam dopiero około 13:00. Jechałam 4 godziny razem z przerwą i korkiem. Wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dokoła. Od razu poznałam okolicę. Widać było domek a za nim zamarznięte jezioro. Muszę przyznać ,że zimą wygląda to tak samo ładnie jak latem. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domku. Weszłam na drewniany ganek i chwyciłam za klamkę. Rozczarowałam się bardzo kiedy drzwi okazały się zamknięte. Westchnęłam głośno. Jednak po chwili stwierdziłam ,że być może jeszcze nie wszystko stracone.
Podeszłam bliżej jeziora. Szłam wąską ścieżką w stronę małej altanki. I nagle go zobaczyłam. Stał tyłem do mnie. Ręce miał w kieszeniach a głowę lekko uniesioną do góry. Nie widziałam go tylko kilka dni a w tej chwili wydawało mi się ,że minęła cała wieczność. W oczach pojawiły mi się łzy szczęścia. Podeszłam bliżej. Stałam już praktycznie za nim jednak nawet tego nie zauważył.
-Leon? - powiedziałam cicho a on odwrócił się napięcie. Patrzył na mnie przez chwilę następnie mrugnął kilka razy pod rząd i powiedział zrezygnowany:
-Violetta... Mogę wiedzieć co tutaj robisz? - zapytał z wyrzutem.
-Przyjechałam do ciebie, Leon. Musisz.mi uwierzyć. Nie wzięłam tych tabletek. Nigdy bym tego nie zrobiła - nawet na mnie nie patrzył. Wyminął mnie i po prostu poszedł - Leon! - krzyknęłam i pobiegłam za nim.
-Violetta skończ. Nie mam już do ciebie zaufania - powiedział.
-Jestem twoją żoną, musisz mi uwierzyć - mówiłam łamiącym się głosem.
-Tylko prawnie. Na papierze jesteś moją żoną. Już ci nie wierzę. Dla mnie nie istniejesz - krzyknął.
-Nie mów tak, proszę. Mamy dziecko. Leon ja cię kocham. Dlaczego wierzysz Esmeraldzie a nie mnie - łkałam.
-Bo już raz mnie oszukałaś. Już raz mnie zdradziłaś a potem jeszcze zniknęłaś na dwa długie lata. Już wtedy, kiedy przyszłaś tego dnia prosić o wybaczenie powinienem był zamknąć ci drzwi przed nosem nie dając ci dojść do słowa. Albo mogłem pozwolić ci wyjechać. Nie byłoby problemu - rzekł zimnym tonem a ja płakałam.
-Leon... - szepnęłam do własnych butów.
-Violu - złapał mnie delikatnie za rękę - chciałbym ci uwierzyć. Przez te kilka dni myślałem nad tym. Próbowałem ci uwierzyć, zrozumieć albo chociaż wybaczyć. Ale nie umiem. Przykro mi lecz nie masz tu już czego szukać - puścił moją rękę i odszedł. A ja znowu zostałam sama.
Podeszłam bliżej jeziora. Szłam wąską ścieżką w stronę małej altanki. I nagle go zobaczyłam. Stał tyłem do mnie. Ręce miał w kieszeniach a głowę lekko uniesioną do góry. Nie widziałam go tylko kilka dni a w tej chwili wydawało mi się ,że minęła cała wieczność. W oczach pojawiły mi się łzy szczęścia. Podeszłam bliżej. Stałam już praktycznie za nim jednak nawet tego nie zauważył.
-Leon? - powiedziałam cicho a on odwrócił się napięcie. Patrzył na mnie przez chwilę następnie mrugnął kilka razy pod rząd i powiedział zrezygnowany:
-Violetta... Mogę wiedzieć co tutaj robisz? - zapytał z wyrzutem.
-Przyjechałam do ciebie, Leon. Musisz.mi uwierzyć. Nie wzięłam tych tabletek. Nigdy bym tego nie zrobiła - nawet na mnie nie patrzył. Wyminął mnie i po prostu poszedł - Leon! - krzyknęłam i pobiegłam za nim.
-Violetta skończ. Nie mam już do ciebie zaufania - powiedział.
-Jestem twoją żoną, musisz mi uwierzyć - mówiłam łamiącym się głosem.
-Tylko prawnie. Na papierze jesteś moją żoną. Już ci nie wierzę. Dla mnie nie istniejesz - krzyknął.
-Nie mów tak, proszę. Mamy dziecko. Leon ja cię kocham. Dlaczego wierzysz Esmeraldzie a nie mnie - łkałam.
-Bo już raz mnie oszukałaś. Już raz mnie zdradziłaś a potem jeszcze zniknęłaś na dwa długie lata. Już wtedy, kiedy przyszłaś tego dnia prosić o wybaczenie powinienem był zamknąć ci drzwi przed nosem nie dając ci dojść do słowa. Albo mogłem pozwolić ci wyjechać. Nie byłoby problemu - rzekł zimnym tonem a ja płakałam.
-Leon... - szepnęłam do własnych butów.
-Violu - złapał mnie delikatnie za rękę - chciałbym ci uwierzyć. Przez te kilka dni myślałem nad tym. Próbowałem ci uwierzyć, zrozumieć albo chociaż wybaczyć. Ale nie umiem. Przykro mi lecz nie masz tu już czego szukać - puścił moją rękę i odszedł. A ja znowu zostałam sama.
W TYM SAMYM CZASIE
(dom rodziców Leona)
(dom rodziców Leona)
#Mama Leona
-Babciu - zagadnęła mnie Melka przy obiedzie.
-Tak słońce?
-Zrobiłam wczoraj coś brzydkiego - powiedziała ze smutną minką.
-Co takiego zrobiłaś? - zaciekawiłam się.
-Podsłuchiwałam wczoraj ciebie i mamę wieczorem a przecież tak nie można. A potem zabrałam bez pytania mamy komputer. Chciałam zobaczyć jak wyglądają te tabletki o które tata tak się strasznie zezłościł na mamę. Przepraszam że tak zrobiłam - powiedziała smutno.
-Nie martw się kochanie. Dobrze ,że wiesz ,że źle zrobiłaś - uśmiechnęłam się do niej.
-A wiesz babciu ,że te tabletki na zdjęciu wyglądały zupełnie tak jak taki dziwny cukier który ciocia Esmeralda dodała kiedyś mamie do herbaty - zaśmiała się pijąc sok - Dziękuję - wstała od stołu i popędziła na górę.
To co mówi Mel zgadza się z tym co powiedziała mi Violetta. Esmeralda sama przyznała się do swojego czynu. Muszę o tym powiedzieć Violettcie kiedy wróci.
-Tak słońce?
-Zrobiłam wczoraj coś brzydkiego - powiedziała ze smutną minką.
-Co takiego zrobiłaś? - zaciekawiłam się.
-Podsłuchiwałam wczoraj ciebie i mamę wieczorem a przecież tak nie można. A potem zabrałam bez pytania mamy komputer. Chciałam zobaczyć jak wyglądają te tabletki o które tata tak się strasznie zezłościł na mamę. Przepraszam że tak zrobiłam - powiedziała smutno.
-Nie martw się kochanie. Dobrze ,że wiesz ,że źle zrobiłaś - uśmiechnęłam się do niej.
-A wiesz babciu ,że te tabletki na zdjęciu wyglądały zupełnie tak jak taki dziwny cukier który ciocia Esmeralda dodała kiedyś mamie do herbaty - zaśmiała się pijąc sok - Dziękuję - wstała od stołu i popędziła na górę.
To co mówi Mel zgadza się z tym co powiedziała mi Violetta. Esmeralda sama przyznała się do swojego czynu. Muszę o tym powiedzieć Violettcie kiedy wróci.
#Violetta
Podczas drogi powrotnej widziałam wszystko jak przez mgłę. Byłam głodna a jednocześnie zbierało mi się na wymioty. Głowa mnie rozbolała a nie zabrałam nawet ze sobą tabletki. Na szczęście nie natrafiłam na żaden korek. Chociaż jedno dobre. Kiedy byłam już w mieście wyjechałam do Fran bez zapowiedzi. Czułam po prostu że jeżeli będę jechać chociaż minutę dłużej źle się to dla mnie skończy. Byłam wykończona, musiałam zrobić sobie przerwę.
-Czyli przyjechałaś 100 kilometrów na marne? - oburzyła się Fran.
-Na to wygląda. Ja już nie wiem co mam robić - powiedziałam zrezygnowana.
-Chyba będę musiała się sama do niego przejechać.
-To i tak nic nie da, on... - poczułam ,że cokolwiek co miałam w brzuchu lub żołądku, właśnie odbywa wędrówkę do góry. Czym prędzej pobiegłam do łazienki.
-Ej Viola wszytko ok? - spytała zaniepokojona Fran przez drzwi.
-Yhm - mruknęłam.
-Wchodzę! - krzyknęła i już po chwili znalazła się obok mnie. Siedziałam na toalecie z głową wspartą na rękach.
-No właśnie widzę ,że wszytko dobrze - rzekła ironicznym tonem - Co dzisiaj jadłaś? Może się czymś zatrułaś.
-Rano płatki a potem jakąś sałatkę na obiad w jakiejś restauracji - odpowiedziałam.
-No to nie wiem. Chyba ,że... Viola powiedz mi, kiedy wy ostatnio - pokazała coś dziwnie palcami.
-Kiedy my ostatnio co? - przewróciła oczami.
-Kiedy ostatnio się bawiliście - powiedziała z głupawym uśmiechem a ja nadal nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Francesca mów po ludzku.
-Kiedy ostatnio ze sobą spaliście - wybuchnęła.
-A bo ja wiem. Ile minęło od nowego roku? 3 tygodnie nie? - zaczęłam głośno myśleć - A właściwie po co ja ci to mówię - zaśmiałam się a ona podeszła do szafki i wyjęła jakieś małe pudełeczko.
-Co to? - zdziwiłam się kiedy mi je podała. Spojrzałam na nie i po chwili okazało się ,że to test ciążowy - Fran no co ty, chyba nie myślisz ,że... - spojrzałam na nią trochę przestraszona.
-Właśnie tak myślę. I zaraz się przekonamy czy moje przypuszczenia są słuszne - odparła szybko.
-Fran nie... - próbowałam się wymigać.
-Sikaj! - powiedziała stanowczo i wyszła z łazienki.
Westchnęłam głęboko i zrobiłam to co kazała. Po kilku minutach spojrzałam na test.
Dwie kreski.
-Na to wygląda. Ja już nie wiem co mam robić - powiedziałam zrezygnowana.
-Chyba będę musiała się sama do niego przejechać.
-To i tak nic nie da, on... - poczułam ,że cokolwiek co miałam w brzuchu lub żołądku, właśnie odbywa wędrówkę do góry. Czym prędzej pobiegłam do łazienki.
-Ej Viola wszytko ok? - spytała zaniepokojona Fran przez drzwi.
-Yhm - mruknęłam.
-Wchodzę! - krzyknęła i już po chwili znalazła się obok mnie. Siedziałam na toalecie z głową wspartą na rękach.
-No właśnie widzę ,że wszytko dobrze - rzekła ironicznym tonem - Co dzisiaj jadłaś? Może się czymś zatrułaś.
-Rano płatki a potem jakąś sałatkę na obiad w jakiejś restauracji - odpowiedziałam.
-No to nie wiem. Chyba ,że... Viola powiedz mi, kiedy wy ostatnio - pokazała coś dziwnie palcami.
-Kiedy my ostatnio co? - przewróciła oczami.
-Kiedy ostatnio się bawiliście - powiedziała z głupawym uśmiechem a ja nadal nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Francesca mów po ludzku.
-Kiedy ostatnio ze sobą spaliście - wybuchnęła.
-A bo ja wiem. Ile minęło od nowego roku? 3 tygodnie nie? - zaczęłam głośno myśleć - A właściwie po co ja ci to mówię - zaśmiałam się a ona podeszła do szafki i wyjęła jakieś małe pudełeczko.
-Co to? - zdziwiłam się kiedy mi je podała. Spojrzałam na nie i po chwili okazało się ,że to test ciążowy - Fran no co ty, chyba nie myślisz ,że... - spojrzałam na nią trochę przestraszona.
-Właśnie tak myślę. I zaraz się przekonamy czy moje przypuszczenia są słuszne - odparła szybko.
-Fran nie... - próbowałam się wymigać.
-Sikaj! - powiedziała stanowczo i wyszła z łazienki.
Westchnęłam głęboko i zrobiłam to co kazała. Po kilku minutach spojrzałam na test.
Dwie kreski.
*****************************
Jak wam się podoba?
Muszę przyznać ,że zupełnie nie planowałam ciąży Violetty. Ten pomysł przyszedł mi w trakcie pisania tego rozdziału. Mam nadzieję że wam się podoba. Mogę was zapewnić ,że z tym dzidziusiem nie stanie się nic złego.
Miałam w planach przedłużyć sezon o jakieś trzy rozdziały ale chyba wydłuży się trochę bardziej. Chcę w pełni zakończyć całą sprawę z tabletkami i nie chce w żadnym wypadku tego przyspieszać bo historia nie będzie miała tego efektu o jaki mi chodzi.
Jak wam się podoba?
Muszę przyznać ,że zupełnie nie planowałam ciąży Violetty. Ten pomysł przyszedł mi w trakcie pisania tego rozdziału. Mam nadzieję że wam się podoba. Mogę was zapewnić ,że z tym dzidziusiem nie stanie się nic złego.
Miałam w planach przedłużyć sezon o jakieś trzy rozdziały ale chyba wydłuży się trochę bardziej. Chcę w pełni zakończyć całą sprawę z tabletkami i nie chce w żadnym wypadku tego przyspieszać bo historia nie będzie miała tego efektu o jaki mi chodzi.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego na święta, a my widzimy się już wieczorem na trzecim rozdziale "Jak przez mgłę".
Trzymajcie się paaa:*
MEL KOCHAM CIĘ MAŁA! JESTEŚ ZAJEBISTA!
OdpowiedzUsuńLeon ty pacanie! No wierzę! On pożałuje tych słów. Ja to wiem.
Violetta go znalazła i nic to nie dało. Dalej wierzy tej małpie! Yghhh
A nie mówiłam, że jeszcze brakuje żeby V była z nim w ciąży? Proszę bardzo. Dwie kreski. Wynik pozytywny. Violka w ciąży. Leon nie chce jej znać. Żyć nie umierać. Nic tylko się wieszać.
Violka wracaj do domu teściowa i córka mają newsy!
Stara rura pożałuje, że się urodziła.
Będzie dłuższy niż trzy rozdziały? Oo jak fajnie. Czekam na następny!
Zajebisty!
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Rozdział zajebisty
OdpowiedzUsuńPopłakałam się!!!
Leon ty durniu, ona mówi prawdę, pojedź do domu, tam córk ci powie że to ta zajebana Esmeradla, dodała ty zastanych tabletek, do herbaty.
Mam ochotę, zabić i tą zajebaną babę i Leona
Powinieneś uwierzyć, dla Vivi mimo wszystko
Pozdrawiam Violetta
Cudo
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńLeon jest debilem -.-