czwartek, 31 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 24 "Zmądrzałem"

#Leon

-Violu bardzo mi przykro - powiedziałem po oderwaniu - czuję się tak głupio że ci nie uwierzyłem. Przepraszam, nie potrafiłem. Ale teraz wiem ,że nigdy mnie nie okłamiesz. Kocham cię, proszę wybacz mi mój idiotym - uśmiechnąłem się lekko. Patrzyła na mnie przez chwilę po czym rzuciła mi się na szyję.
-Leon, kocham cię. Tak bardzo tęskniłam przez te kilka dni - mówiła w moją koszulkę.
-Ja też Violu, ja też.

Obudziliśmy się rankiem leżąc w łóżku. Pamiętam ,że długo rozmawialiśmy ale w końcu położyliśmy się i zasnęliśmy.
Tak miło mi się leżało obok Violetty ale przypomniałem sobie ,że powinienem jechać zobaczyć jak idzie robota nad domem. Nie mówiłem jeszcze tego Violi ale jest on prawie gotowy. Ściany wszystkie już stoją dach też, pozostaje tylko pomalować je i wstawić drzwi oraz okna. Chcę żeby Violetta i Mel miały niespodziankę. Pewnie za dwa tygodnie będziemy się już mogli wprowadzić.
Wstałem powoli żeby nie obudzić Violetty. Włączyłem jej budzik żeby nie musiała wstawać. Ubrałem się i następnie poszedłem obudzić Mel. Razem zjedliśmy śniadanie i odprowadziłem ją do szkoły. Kiedy wróciłem do domu w kuchni.siedziała moja mama. Zdziwił ją mój widok.
-Dzień dobry mamo - powiedziałem z uśmiechem.
-Dzień dobry a co ty ru robisz? - spytała - Mam nadzieję ,że zmądrzałeś i uwierzyłeś Violettcie.
-Tak mamo. Twój syn zmądrzał - zaśmiałem się.
-Bardzo się z tego powodu cieszę - odpowiedziała a ja poszedłem do sypialni. Viola jeszce spała. Zostawiłem jej kartkę obok telefonu z informacją gdzie jadę a następnie się tam udałem.

Po pół godzinie byłem już z powrotem. Kiedy wyszedłem z samochodu, zadzwoniła moja komórka. Na wyświetlaczu widniał napis "Fran".

-Halo?
-Leon ty durniu! Jak.możesz nie wierzyć Violettcie! Ja rozumiem ,że cię kiedyś okłamała ale weź pomyśl. Przecież jesteście tacy szczęśliwi, po co miałaby to robić. Wracaj natychmiast z tego swojego domku bo inaczej sama tam przyjdę i cię wyciągnę siłą! - zaczęła na mnie wrzeszczeć a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu.
-Spokojnie Fran, już się opamiętałem - uspokoiłem ją.
-Tak? To bradzo dobrze. Bo już.l miałam do ciebie jechać. Opiekuj się nią teraz żebyście nie stracili następnego maluszka. Dobra ja kończę, mój serial się zaczyna. Pozdrów Viole - powiedziała i rozłączyła się. Co miały znaczyć słowa "opiekuj się nią, żebyście nie stracili następnego maluszka". O Mel jej raczej nie chodziło. Czy to znaczy ,że... Viola jest w ciąży?

środa, 30 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 23 "Leon wraca"

#Violetta

-A gdzie Leon? - zapytałam teściową po powrocie do domu.
-Wyszedł. I raczej prędko nie wróci - odpowiedziała smutna.
Pokiwałam tylko lekko głową i szybko poszłam na górę. Nie zdążyłam nawet porozmawiać z Leonem. Powoli zaczynam tracić nadzieję ,że kiedykolwiek się pogodzimy. Widać ,że on nie chce mi wybaczyć. Sama nie wiem czy na jego miejscu bym sobie wybaczyła. Ma dużo racji w tym co mi ostatnio powiedział. Nie potrafi mi uwierzyć i ma słuszność. Za wiele razy już go okłamałam.
Po moich policzkach po raz kolejny poleciały łzy. Nie próbowałam ich zatrzymać. Przypomniało mi się wszystko co razem przeszliśmy. Od pierwszego spotkania, nasz ślub, i jak urodziła się Mel. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej kiedy pomyślałam o Sofi i o naszym domu. Widziałam że dzisiejszej nocy nie zasnę. Na dodatek strasznie się rozpadło.
Była już 18:00. Postanowiłam wziąć kąpiel i posiedzieć w sypialni.

Po wyjściu z łazienki poszłam dać Melce buziaka na dobranoc, po czym usiadłam na fotelu przy oknie w sypialni. Miałam zamiar poczytać książkę lecz ledwie zaczęłam, na kartki spłynęły moje łzy.
-Leon, tak bardzo cię kocham - szepnęłam.

#Leon

Jest druga w nocy. Violetta pewnie już dawno śpi. A ja jadę w tym deszczu do niej. Przemyślałem wszytko. Jakim trzeba być durniem żeby dopiero córka musiała mi uświadomić taką ważną rzecz. Nie wiem czy to dobry pomysł wpadać do domu w środku nocy. Może lepiejby było rano ale nie mogę wytrzymać. Cholernie się za nią stęskiniłem. Nie potrafię inaczej tego określić. Bardzo to za mało powiedziane.

Wszedłem po cichu do domu. Tak żeby nikogo nie obudzić. Zostawiłem walizkę i kurtkę w korytarzu a sam poszedłem na palcach do góry. Było tak ciemno ,że prawie się przewróciłem na schodach a nie chciałem palić światła. Delikatnie otworzyłem drzwi od sypialni. Świeciła lampka a Viola siedziała skulona w fotelu przy oknie okryta do połowy kocem. Oczy miała zamknięte więc pewnie spała. Poszedłem do niej i uklęknąłem obok. Wyglądała tak spokojnie. Na policzkach widać było stróżki łez. Płakała. Niesforny kosmyk włosów spadł jej na czoło zasłaniając oko. Ostrożnie zawinąłem go za jej ucho. Lekko się ruszyła po czym otworzyła oczy.
-Leon - powiedziała słabo - Co ty tu...
-Ciii - przerwałem jej - Nic nie mów - szepnąłem i delikatnie ją pocałowałem.

******************
Jak wam się podoba?
Muszę powiedzieć że mnie nawet nawet:D
A teraz króciutka informacja między innymy dla Asi Blanco.
One shot o którym napisałaś mi w zakładce Pomysły jest już prawie gotowy. Być może dodam go szybciej niż to zaplanowałam.

A wszystkich innych zapraszam serdecznie do skorzystania z tej zakładki oraz do składania pytań z zakładce "Pytanie do bohatera".

Do zobaczenia niebawem!
Paaaa:*

wtorek, 29 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 22 "Niespodziewana wizyta"

#Violetta

Dzwonię już chyba piąty raz do Leona. Ciągle nie odbiera.W sumie to żadna nowość. Nie powiedziałam na razie teściowej ,że jestem w ciąży. Za godzinę mam wizytę u ginekolog. Chcę się dowiedzieć czy wszystko jak na razie dobrze przebiega. Czekam tylko aż teściowa wróci z zakupów bo nie mam z kim zostawić Mel.
Jeszcze raz spróbowałam dodzwonić się do Leona. Lecz i tym razem włączyła się poczta. Stwierdziłam ,że nie będę się nagrywać na pocztę bo i tak nie oddzwoni. W tym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wzięłam torebkę z łóżka i zeszłam na dól. To pewnie mama Leona. Pomyliłam się jednak gdyż na dole stał nie kto inny jak Leon.
-Leon? Wróciłeś, ja... - nie dokończyłam bo mi przerwał.
-Nie. Przyjechałem do Mel. Na niedługo - odparł idąc na górę.
Stałam tam zupełnie oszołomiona. Po chwili usłyszałam radosny krzyk Mel. Naturalnie, cieszy się ,że widzi Leona. Nie wiedziałam w sumie co ma robić. Czy wyjść teraz z domu czy nie. W końcu zdecydowałam się iść zapytać Leona czy zostanie z małą.
-Leon skoro już jesteś, zostaniesz z małą godzinkę, półtora bo muszę wyjść. Czekałam na twoją mamę ale skoro jesteś - spytałam niepewnie.
-Tak, jasne - odpowiedział - A gdzie idziesz? - spytał a ja już chciałam mu o wszystkim opowiedzieć kiedy powiedział - A z resztą nie ważne. Nie moja sprawa - odparł a w oczach pojawiły mi się łzy. Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił.


-Pani Violetta Verdas? - z gabinetu lekarza wyszła pielęgniarka.
-To ja - wstałam kierując się w stronę drzwi.
-Witam panią - powiedział doktor kiedy weszłam.
-Dzień dobry - powiedziałam siadając.
-Pani Violetta Verdas - zaczął głośno myśleć - dobrze... Zapraszam panią na badanie - uśmiechnął się.

-Dobrze. Czyli mamy trzeci tydzień ciąży - powiedział po skończonym badaniu - Jak na razie wszystko w porządku.
-Panie doktorze ja mam jedno pytanie. czy ryzyko poronienia wzrasta kiedy już raz się poroni - spytałam.
-Ależ nie. Dopiero po trzecim poronieniu prawdopodobieństwo wzrasta do około 45%. Nie ma się pani na razie czego obawiać - odpowiedział z uśmiechem - proszę tylko się nie denerwować i stosować się do wszystkich zalecanych rad.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia - pożegnałam się i wyszłam z gabinetu czując wyraźną ulgę.
Szłam przez park. Wyjątkowo ładna pogoda dzisiaj. Dostałam sms-a od mamy Leona ,że już wróciła i nie muszę się spieszyć. Odpisałam jej ,że w takim razie pojadę taksówką do Fran. Tak zrobiłam. Po dwudziestu minutach byłam już przed drzwiami mojej przyjaciółki.


 #Leon

-Tato, dlaczego tak bardzo złościsz się na mamę? - spytała nagle Melka ze smutna minką.
-Kochanie nie musisz się tym martwić. To spawy dorosłych - odparłem.
-Wiem ,że chodzi o jakieś tabletki. Tatusiu może to był tylko cukier.  Bo kiedyś ciocia Esmeralda wsypała mamie do herbaty taki cukier który wyglądał jak te tabletki. Chciałam ci to kiedyś powiedzieć ale nigdy nie dawałeś mi skończyć - powiedziała Melka dokładając kolejny element do puzzli - Porozmawiasz z mamą tatusiu? Nie chcę żebyście się kłócili - nalegała Melka.
-Nie wiem kochanie, chyba tak - odpowiedziałem trochę zakłopotany - Wiesz skarbie, muszę już jechać ale przyjdę wkrótce - pocałowałem ją w czółko.
-Dobrze tato. Pa pa - powiedziała smutno a ja szybko wyszedłem nawet nie żegnając się z moją matka. Muszę wszystko jeszcze raz przemyśleć. Jestem pewny ,że Mel mówiła prawdę. Czyli Violetta też. Nie potrafię jej teraz spojrzeć w oczy. Muszę wszytko jeszcze raz przemyśleć.

poniedziałek, 28 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 21 "Niespodzianka od losu"

#Francesca

-Violetta wpadłaś do muszli? Co ty tam tak długo robisz - zaczęłam się już niepokoić stojąc za tymi drzwiami - Ej Viola, słyszysz mnie w ogóle?  -w tym momencie drzwi się otworzyły i wyszła moja przyjaciółka z grobowa miną.
-Będziesz ciocią - powiedziała sucho podając mi test.
-To chyba dobrze ,nie? No nie mów ,że się nie cieszysz - spojrzałam na nią.
-Właśnie nie cieszę się. Co ja teraz zrobię. Leon jest na mnie śmiertelnie obrażony. Powiedział ,że juz dla niego nie istnieje i łączy nas tylko papier. A teraz jeszcze dziecko. Fran, ja go sama nie wychowam - powiedziała bliska łez.
-Nie opowiadaj bzdur. Przecież Leonowi przejdzie - próbowałam ją przekonać.
-Nawet jeśli, to ja nie chcę tego dziecka. Straciłam już dwójkę. Nie przeżyję następnej tragedii jeżeli coś mu się stanie - odparła zrezygnowana siadając.
-Viola nie mów tak. Los nie jest aż tak okrutny. Jestem pewna ,że urodzi się zdrowe i będziecie z Leonem szczęśliwą rodziną.
-Wątpię w to.

#Violetta

Wróciłam do domu. Już od progu mama Leona zasypała mnie pytaniami gdzie Leon, jak poszła rozmowa, dlaczego nie ma go ze mną. Odpowiedziałam tylko krótko ,że rozmowa się nie udała i Leon nie ma zamiar wracać. Poszłam do sypialni. Bez Leona moje życie nie ma żadnego sensu. Nie będę sama potrafiła wychować Melanie i jeszcze drugiego nienarodzonego dziecka. To dla mnie za wiele. Nie mam pojęcia co zrobić. Jak mam przekonać Leona do swojej racji. Nigdy mi nie uwierzy. Nagle usłyszałam delikatne pukanie.
-Violu, mam ci coś ważnego do powiedzenia - powiedziała moja teściowa.
-Wejdź mamo, proszę - pokazałam ręką na łózko żeby usiadła obok mnie. Tak zrobiła.
-Pod twoją nieobecność Mel powiedziała mi bardzo ważną rzecz. Otóż przyznała się ,że widziała jak kiedyś jak Esmeralda wsypuje ci do herbaty jakiś dziwny cukier który wyglądał jak te tabletki - wytłumaczyła - to bardzo pasuje do wersji Esmeraldy. Przecież sama przyznała się do tego ,że to zrobiła.
-Tak, ja właśnie sobie coś przypomniała. Mel kiedyś pytała mi się jakiego cukru używam. Pewnie chciała mi to powiedzieć ale coś jej przeszkodziło - powiedziałam z przejęciem.
-Jak Leon się o tym dowie to napewno ci uwierzy.
-Mam taką nadzieję.

#Leon

Violetta tu była. Znowu próbowała mi wcisnąć swoje kłamstwa. Być może trochę za ostro ją potraktowałem. Szczerze mówiąc mam nadzieję ,że kiedyś pożałuje wszystkich złych słów który dzisiaj do niej powiedziałem. I ,że to ja będę ją przepraszać za to ,że nie uwierzyłem.  Mimo wszystko bardzo ją kocham ale jeżeli to prawda... Że wzięła te tabletki, to nie wybaczę jej. Zgłoszę pozew o rozwód i będę się starał o pełne prawo do opieki nad Mel.

niedziela, 27 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 20 'W pogoni za Leonem"

#Violetta

Biegłam do domu ile sił w nogach. Przeszukałam nasze szafki nocne, komodę a nawet szafy z ubraniami. Tak jak myślałam, nigdzie nie było klucza od naszego domku wakacyjnego. Nie wyparował przecież. Jestem prawie pewna ,że Leon go zabrał. Pozostaje mi tylko jedno. Jechać tam i to sprawdzić. Leon zabrał samochód ale rodzice Leona mają dwa, jeden służbowy drugi nie. Poproszę teściową żeby mi go udostępniła na dzisiaj.

-Mamo, mogłabym pożyczyć auto? Chyba wiem gdzie może ukrywać się Leon i chcę tam natychmiast jechać - poprosiłam teściową.
-Ależ oczywiście. O jakim miejscu pomyślałaś? - spytała.
-O naszym domku letniskowym za miastem. Szukałam na górze i nigdzie nie ma kluczy od niego więc jest bardzo prawdopodobne ,że właśnie tam pojechał - odparłam.
-Miejmy nadzieję ,że twoje przypuszczenia się sprawdzą - westchnęła - no nic. W takim razie jedź spokojnie.

Czekają mnie długie 3 godziny jazdy. Leon pewnie dojechał tam w niecałe 2 godziny ale ja wolę jechać wolno. Już rok nie siedziałam za kierownicą.

Prowadziłam powoli patrząc dokładnie na każdy znak żeby nie mieć żadnych kłopotów z policją która wyjątkowo często patrolowała drogę. W trakcie jazdy bardzo zgłodniałam więc zatrzymałam się na obiad. Po drodze wdałam się też w niezły korek. Koniec końców na miejscu byłam dopiero około 13:00. Jechałam 4 godziny razem z przerwą i korkiem. Wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dokoła. Od razu poznałam okolicę. Widać było domek a za nim zamarznięte jezioro. Muszę przyznać ,że zimą wygląda to tak samo ładnie jak latem. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domku. Weszłam na drewniany ganek i chwyciłam za klamkę. Rozczarowałam się bardzo kiedy drzwi okazały się zamknięte. Westchnęłam głośno. Jednak po chwili stwierdziłam ,że być może jeszcze nie wszystko stracone.
Podeszłam bliżej jeziora. Szłam wąską ścieżką w stronę małej altanki. I nagle go zobaczyłam. Stał tyłem do mnie. Ręce miał w kieszeniach a głowę lekko uniesioną do góry. Nie widziałam go tylko kilka dni a w tej chwili wydawało mi się ,że minęła cała wieczność. W oczach pojawiły mi się łzy szczęścia. Podeszłam bliżej. Stałam już praktycznie za nim jednak nawet tego nie zauważył.
-Leon? - powiedziałam cicho a on odwrócił się napięcie. Patrzył na mnie przez chwilę następnie mrugnął kilka razy pod rząd i powiedział zrezygnowany:
-Violetta... Mogę wiedzieć co tutaj robisz? - zapytał z wyrzutem.
-Przyjechałam do ciebie, Leon. Musisz.mi uwierzyć. Nie wzięłam tych tabletek. Nigdy bym tego nie zrobiła - nawet na mnie nie patrzył. Wyminął mnie i po prostu poszedł - Leon! - krzyknęłam i pobiegłam za nim.
-Violetta skończ. Nie mam już do ciebie zaufania - powiedział.
-Jestem twoją żoną, musisz mi uwierzyć - mówiłam łamiącym się głosem.
-Tylko prawnie. Na papierze jesteś moją żoną. Już ci nie wierzę. Dla mnie nie istniejesz - krzyknął.
-Nie mów tak, proszę. Mamy dziecko. Leon ja cię kocham. Dlaczego wierzysz Esmeraldzie a nie mnie - łkałam.
-Bo już raz mnie oszukałaś. Już raz mnie zdradziłaś a potem jeszcze zniknęłaś na dwa długie lata. Już wtedy, kiedy przyszłaś tego dnia prosić o wybaczenie powinienem był zamknąć ci drzwi przed nosem nie dając ci dojść do słowa. Albo mogłem pozwolić ci wyjechać. Nie byłoby problemu - rzekł zimnym tonem a ja płakałam.
-Leon... - szepnęłam do własnych butów.
-Violu - złapał mnie delikatnie za rękę - chciałbym ci uwierzyć. Przez te kilka dni myślałem nad tym. Próbowałem ci uwierzyć, zrozumieć albo chociaż wybaczyć. Ale nie umiem. Przykro mi lecz nie masz tu już czego szukać - puścił moją rękę i odszedł. A ja znowu zostałam sama.

W TYM SAMYM CZASIE
(dom rodziców Leona)

#Mama Leona

-Babciu - zagadnęła mnie Melka przy obiedzie.
-Tak słońce?
-Zrobiłam wczoraj coś brzydkiego - powiedziała ze smutną minką.
-Co takiego zrobiłaś? - zaciekawiłam się.
-Podsłuchiwałam wczoraj ciebie i mamę wieczorem a przecież tak nie można. A potem zabrałam bez pytania mamy komputer. Chciałam zobaczyć jak wyglądają te tabletki o które tata tak się strasznie zezłościł na mamę. Przepraszam że tak zrobiłam - powiedziała smutno.
-Nie martw się kochanie. Dobrze ,że wiesz ,że źle zrobiłaś - uśmiechnęłam się do niej.
-A wiesz babciu ,że te tabletki na zdjęciu wyglądały zupełnie tak jak taki dziwny cukier który ciocia Esmeralda dodała kiedyś  mamie do herbaty - zaśmiała się pijąc sok - Dziękuję - wstała od stołu i popędziła na górę.
To co mówi Mel zgadza się z tym co powiedziała mi Violetta. Esmeralda sama przyznała się do swojego czynu. Muszę o tym powiedzieć Violettcie kiedy wróci.

#Violetta

Podczas drogi powrotnej widziałam wszystko jak przez mgłę. Byłam głodna a jednocześnie zbierało mi się na wymioty. Głowa mnie rozbolała a nie zabrałam nawet ze sobą tabletki. Na szczęście nie natrafiłam na żaden korek. Chociaż jedno dobre. Kiedy byłam już w mieście wyjechałam do Fran bez zapowiedzi. Czułam po prostu że jeżeli będę jechać chociaż minutę dłużej źle się to dla mnie skończy. Byłam wykończona, musiałam zrobić sobie przerwę.

-Czyli przyjechałaś 100 kilometrów na marne? - oburzyła się Fran.
-Na to wygląda. Ja już nie wiem co mam robić - powiedziałam zrezygnowana.
-Chyba będę musiała się sama do niego przejechać.
-To i tak nic nie da, on... - poczułam ,że cokolwiek co miałam w brzuchu lub żołądku, właśnie  odbywa wędrówkę do góry. Czym prędzej pobiegłam do łazienki.
-Ej Viola wszytko ok? - spytała zaniepokojona Fran przez drzwi.
-Yhm - mruknęłam.
-Wchodzę! - krzyknęła i już po chwili znalazła się obok mnie. Siedziałam na toalecie z głową wspartą na rękach.
-No właśnie widzę ,że wszytko dobrze - rzekła ironicznym tonem - Co dzisiaj jadłaś? Może się czymś zatrułaś.
-Rano płatki a potem jakąś sałatkę na obiad w jakiejś restauracji - odpowiedziałam.
-No to nie wiem. Chyba ,że... Viola powiedz mi, kiedy wy ostatnio - pokazała coś dziwnie palcami.
-Kiedy my ostatnio co? - przewróciła oczami.
-Kiedy ostatnio się bawiliście - powiedziała z głupawym uśmiechem a ja nadal nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Francesca mów po ludzku.
-Kiedy ostatnio ze sobą spaliście - wybuchnęła.
-A bo ja wiem. Ile minęło od nowego roku? 3 tygodnie nie? - zaczęłam głośno myśleć - A właściwie po co ja ci to mówię - zaśmiałam się a ona podeszła do szafki i wyjęła jakieś małe pudełeczko.
-Co to? - zdziwiłam się kiedy mi je podała. Spojrzałam na nie i po chwili okazało się ,że to test ciążowy - Fran no co ty, chyba nie myślisz ,że... - spojrzałam na nią trochę przestraszona.
-Właśnie tak myślę. I zaraz się przekonamy czy moje przypuszczenia są słuszne - odparła szybko.
-Fran nie... - próbowałam się wymigać.
-Sikaj! - powiedziała stanowczo i wyszła z łazienki.
Westchnęłam głęboko i zrobiłam to co kazała. Po kilku minutach spojrzałam na test.
Dwie kreski.
*****************************
Jak wam się podoba?
Muszę przyznać ,że zupełnie nie planowałam ciąży Violetty. Ten pomysł przyszedł mi w trakcie pisania tego rozdziału. Mam nadzieję że wam się podoba. Mogę was zapewnić ,że z tym dzidziusiem nie stanie się nic złego.
Miałam w planach przedłużyć sezon o jakieś trzy rozdziały ale chyba wydłuży się trochę bardziej. Chcę w pełni zakończyć całą sprawę z tabletkami i nie chce w żadnym wypadku tego przyspieszać bo historia nie będzie miała tego efektu o jaki mi chodzi.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego na święta, a my widzimy się już wieczorem na trzecim rozdziale "Jak przez mgłę".
Trzymajcie się paaa:*

Wesołych świąt!!!

Kochani!

Z okazji świąt Wielkanocnych z całego serducha chciałabym Wam życzyć dużo zdrówka, radości, dobrego humoru i przede wszystkim żeby te święta były spędzone w miłej, pogodnej i spokojnej atmosferze. W gronie bliskich. 
Wszystkiego dobrego kochani!









sobota, 26 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 19 "Gdzie on jest?"

#Violetta

Po nieudanej rozmowie z Esmeraldą wróciłam zrezygnowana do domu. Już nie płakałam. Teraz byłam tylko na siebie cholernie zła. Jak mogłam być tak głupia i nie włączyć dyktafonu. Znowu wygrała. Znowu miała rację. Nikt mi nie uwierzy. A Leon to już w ogóle. No właśnie, Leon! Gdzie on jest!
 
-Mamo! - Mel do mnie podbiegła kiedy tylko weszłam - Zobacz co narysowałam - pokazała mi rysunek.
-Piękny kochanie - uśmiechnęłam się.
-A tata kiedy wróci? Chcę jemu też pokazać - zapytała a ja spojrzałam na mamę Leona stojącą z tyłu.
-Niedługo - odparłam.

Kiedy znalazłam się sama w pokoju wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Leona. Wiem ,że nie odbierze ale to jedyne co mi w tej chwili przyszło do głowy.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, sekretarka.
-Po usłyszeniu sygnału, nagraj wiadomość.
-Leon? Cześć. Wiem że nie chciałeś bym dzwoniła. Ale... Nie wiem gdzie się podziewasz. Martwię się o ciebie. Melka o ciebie pyta, proszę cię. Oddzwoń i porozmawiaj ze mną. Kocham cię - nagrałam się. Mam nadzieję ,że odsłucha.

-Violu, dzwoniłaś jeszcze do Leona? - spytała jego mama wieczorem.
-Tak. Nagrałam się ale nie oddzwonił.
-Przykro mi. Nie mam pojęcia gdzie może być. Nie rozumiem jak mógł uwierzyć że wzięłaś tabletki poronne.

#Melanie

Babcia z mamą rozmawiały do późna w nocy. Cały czas mówiły o jakiś tabletkach. I o tym że tata jest zły na mamę. Bardzo brzydko jest podsłuchiwać. I brać nie swoje rzeczy. Ale zabrałam na chwilę komputer mamy i wpisałam nazwę tych tabletek o których mówiły. Na zdjęciu wyglądały dokładnie tak jak ten cukier który ciocia Esmeralda wsypała kiedyś mamie do herbaty.

#Violetta

Obudziłam się na sofie w salonie. Wczoraj do późna rozmawiałam z mamą Leona. Wstałam i poszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Była 7:28 kiedy wyszłam z łazienki. Babcia Melki jeszcze spała. Tak samo z resztą jak ona.
-Mel, wstawaj - powiedziałam cichutko do jej uszka - trzeba iść do szkoły. Mała wstała i uśmiechnęła się do mnie promiennie. Pomogłam jej się ubrać a następnie zjadła śniadanie i ruszyłyśmy do szkoły.

W drodze powrotnej zadzwoniłam jeszcze raz do Leona. Tak jak myślałam, nie odebrał. Zaczęłam się głęboko zastanawiać gdzie mógł się podziać.
Nagle przyszło mi coś do głowy. Być może Leon wcale nie uciekł ode mnie na koniec świata. Może ukrywa się w małym domku nad jeziorem, około 100 kilometrów za miastem?
****************************
Hejka:)
Jak wam się podoba?
Viola już wie gdzie może ukrywać się Leon. A Mel kojarzy fakty.
Do następnego razu:))

piątek, 25 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 18 "Prawda ujawniona"

#Violetta

Pobiegłem na górę i zamknęłam się w pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Krzyczałam sama do siebie jak i do całego świata. Wykrzyczałam cały swój ból, całe rozczarowanie a na końcu zabrakło mi już sił na łzy.
"Małżeństwo to przeszłość". "Nie dzwońcie do mnie". "Nie chcę słuchać głupich tłumaczeń Violetty".
Jeden SMS a tak wiele bólu. Co chwila staje mi przed oczami obraz Leona wychodzącego z walizką. Nie wiem gdzie może być. Nie wiem co teraz robi.
-Leon! - krzyknęłam ostatni raz przed łzy.
A potem poderwałam się z miejsca ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz. Nałożyłam bordowe rurki i czarną bluzkę z rękawem do łokcia. Z prędkością światła zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy. Zbiegłam na dół. Wzięłam z kuchni butelkę soku i włożyłam do ust kanapkę z dżemem. Upiłam dość duży łyk mojej już zimnym kawy. Włożyłam sok do torebki i szybkim krokiem poszłam w stronę drzwi.
-Violu a gdzie się wybierasz? - usłyszałam za sobą głos teściowej.
-Wyjaśnić parę spraw. Jakbym nie zdążyła to odbierze mama Mel? Dziękuję. Lecę pa pa - powiedziałam szybko nie czekając na odpowiedź. Mój pierwszy przystanek, Francesca. Leon nie zostawił samochodu. Zostaje mi albo taksówka albo spacer. A że zdecydowanie nie mam czasu na przechadzki, wybrałam to pierwsze.

Kiedy siedziałam już w aucie zadzwoniłam do Fran.
-Hej Fran - powiedziałam.
-No hejka kochana - odpowiedziała wesoło.
-Jesteś w domu? Jest sprawa.
-Nie wierzę - oburzyła się Fran kiedy opowiedziałam jej całą historię - Co za baba! Jak można być takim kłamliwym.
-Tak, ja też nie mogę uwierzyć. Jednak Leon dał się złapać - w moich oczach znowu pojawiły się łzy.
-O nie. Nie możesz teraz płakać bo makijaż ci się rozmaże. A skoro chcesz jechać do tej krowy to nie możesz po sobie pokazać że cierpisz. A z resztą już dosyć napłakałaś - zganiła mnie.
-Tak, masz rację. A ty kiedy wracasz do Włoch? - zamierzałam w przyszłym za dwa dni ale zostanę tu tak długo dopóki ty i Leon się nie pogodzicie - uśmiechnęła się.
-Jesteś kochana.

Wyszłam od Fran i skierowałam się na posterunek policji. Nie miałam numeru do Esmeraldy. Miałam tylko nadzieję ,że policjant który zajmował się tą sprawą udostępni mi ten numer. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli. Kiedy tylko wyszłam z posterunku napisałam SMS-a do Esmeraldy:

Adresat: Esmeralda

Witaj ciociu!
Chciałbym się spotkać. To ważne. 
Proszę niech ciocia odpisze czy pasuje cioci w kawiarni "Słodka Nutka" za pół godziny.
Leon
PS. Zmieniłem numer

Odetchnęłam nerwowo. Dobrze wiem ,że to kłamstwo ale inaczej jej nie ściągnę. Trzymałam kurczowo telefon w ręce. Kiedy po około pięciu minutach zawibrował mi w dłoni podskoczyłam ze strachu.
-Violetta uspokój się. Przecież nie robisz nic złego. Musisz być pewna - powiedziałam do siebie szeptem. Odblokowałam telefon. Odpowiedziała na mój SMS.

Nadawca: Esmeralda

Ależ oczywiście. Nie ma w ogóle problemu. 
Już jadę na miejsce.
Całuję, ciocia 

W wyobraźni widziałam ten jej przesłodzony uśmiech. Teraz już nie ma odwrotu. Pójdę się z nią spotkać i nakłonię ją do tego aby odkręciła całe swoje kłamstwo. 

Czekałam na nią dziesięć minut. Kiedy w końcu weszła i zobaczyła mnie przy stoliku nie próbowała nawet ukryć swojego zdziwienia. Podeszła wolnym krokiem do mnie, rozejrzała się dokoła i posłała innym klientom swój fałszywy uśmiech. Usiadła. Starałam się mieć pewną siebie minę lecz od środka cała się trzęsłam. 
-A ty co tu robisz - powiedziała szeptem.
-Przyszłam wyjaśnić pewna sprawę - powiedziałam pewnie.
-Nie rozumiem. My chyba nie mamy o czym rozmawiać - uśmiechnęła się z kpiną.
-A właśnie ,że mamy. Czy rozwalanie mojej rodziny to jest jakieś twoje hobby bo już się pogubiłam - rzekłam pewnym tonem.
-Od kiedy my Violetto jesteśmy na "ty"?
-Od momentu kiedy Leon trzasnął drzwiami i pojechał nie wiadomo gdzie. A dlaczego? Bo mu naopowiadałaś bzdur o tabletkach poronnych które rzekomo wzięłam - podniosłam głos a ona uciszyła mnie przykładając palec do ust.
-Nie wszyscy muszą słyszeć - powiedziała niespokojnie - Leon się wyprowadził? No nareszcie zmądrzał - zaśmiała się. A mi ciśnienie wyraźnie skoczyło.
-Obie wiemy ,że podpaliłaś nasz dom a teraz jeszcze wmawiasz Leonowi ,że zabiłam własne dziecko.
-Być może opowiedziałam Leonowi bajkę ale to tylko i wyłącznie z troski. Violetta przecież obie wiemy ,że nie nadajesz się na żonę a co dopiero matkę - zadrwiła.
-Przyszłam tylko grzecznie poprosić żebyś przyznała się do kłamstwa i zostawiła moją rodzinę w spokoju - próbowałam mówić spokojnie.
-Nie. Wiesz ile czasu zajęło mi odsunięcie od ciebie Leona? I w końcu mi się udało. W sumie to było nawet łatwe. Wystarczyło tylko dosypać ci tych cholernych tabletek do herbaty i kiedy sprawa ucichanie, rozdrapać stare rany i zgonić całą winę na ciebie. Czyż nie jestem genialna? - dalej się śmiała a mi serce zatrzymało się na chwilę. W oczach stanęły mi łzy. Zabiła dwójkę moich dzieci a teraz jeszcze tak lekko o tym mówi.
-Co? Jak.. Jak można być tak okrutnym człowiekiem. Zapłacisz za to. Leon o wszystkim się dowie i... - mówiłam przez łzy.
-I nic. Nie dowie się. Nikt się nie dowie. Nie masz żadnych dowodów - powiedziała przenikliwym szeptem.
-Przecież się przyznałaś - łkałam.
-I co z tego? Nikt ci nie uwierzy. Po tym co rzekomo zrobiłaś już nawet twój własny mąż nie ma do ciebie zaufania. Pójdziesz na policję albo powiesz Leonowi i co? Twoje słowo przeciw mojemu. Do widzenia - wstała i wyszła szybki krokiem. Pożałowałam ,że w ogóle tutaj przyszłam. Albo ,że nie włączyłam dyktafonu.
 ******************************************

Hej, hej :*

Jak wam się podoba rozdział?
Esmeralda znowu w grze.
Pod ostatnim rozdziałem widziałam ,że Leonowi się dostało :D
Ale na razie jak go nie ma tak nie było.
Za to Viola zna już całą prawdę.

Do następnego razu
Pa pa :*

czwartek, 24 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 17 "SMS"

#Violetta

-Violu, co się stało? Dlaczego płaczesz? - mama Leona podeszła do mnie. Nie byłam w stanie wydusić ani słowa - Volu chodź usiądźmy - zaprowadziła mnie do salonu i usiadłyśmy na sofie. Poczekała aż się uspokoję i ponownie zadała pytanie:
-To teraz proszę cię powiedz dlaczego płaczesz - powiedziała spokojnie gładząc mnie po ramieniu.
-Leon... On poszedł się spo... spotkać z ciocią Esmeraldą - jąkałam się przez płacz- A jak wrócił to... To tylko zaczął krzyczeć. Mówił ,że wzięłam tabletki poronne i... I ,że z nami koniec. Powiedział ,że nigdy mi tego nie wybaczy - ponownie się rozpłakałam.
-Violu ale ty przecież tego nie zrobiłaś ,tak? - spytała lecz miałam wrażenie ,że wie ,że tego nie zrobiłam.
-No pewnie ,że nie. Nigdy bym tego nie zrobiła - zapewniłam ją.
-Gdzie on teraz jest? Musicie sobie to przecież wyjaśnić.
-Krótko przed mamy przyjściem on wyszedł z walizką.
-Nie martw się. Zaraz do niego zadzwonię - rzekła szybko i wstała. Przyłożyła telefon do ucha. Po chwili powiedziała z rezygnacją - nie odbiera. A ja schowałam twarz w dłonie.

Nadchodził wieczór. Ciemno z oknem a na dodatek sypał śnieg. Cały czas trzymałam komórkę w ręku. Trzeci raz wydusiłam numer do Leona. Oparłam głowę o szybę okna i czekałam aż usłyszę w słuchawce znajomy głos mojego kochanego Leona. Nie doczekałam się jednak. Włączyła się poczta. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon gdzieś na bok.
-Leon, gdzie jesteś - szepnęłam przez łzy.


Rankiem kiedy zeszłam na dół, w kuchni rodzice Leona rozmawiali o swoim synu.
-Dzień dobry - powiedziałam wchodząc,
-Witaj Violu. Usiądź, naleje ci kawy. Odprowadziłam Melkę do szkoły - powiedziała a ja usiadłam.
-Dziękuję - dostałam swój kubek kawy i upiłam łyk - Dzwonił Leon? - zapytałam z nadzieją. Wymienili spojrzenia.
-To ja jadę. Będę za dwa dni - powiedział nagle mój teść i pocałował swoją żonę w policzek - Do zobaczenia Violu.
-Gdzie tata jedzie? - spytałam.
-Sprawy służbowe.
-To... - zaczęłam.
-Nie Violu, nie dzwonił. Przykro mi - odpowiedziała i usiadła naprzeciw mnie.
-Może mu się coś stało. Może miał jakiś wypadek!
-Nie, napewno nie. Violetto nie wiem jak to powiedzieć ale... Nie dzwonił lecz wysłał sms-a. Napisał... a w sumie sama zobacz - pokazała mi swój telefon.

Nadawca: Leon

Mamo, proszę nie dzwońcie do mnie. 
Nie mam najmniejszego zamiaru słuchać głupich tłumaczeń Violetty.
Niech mnie zostawi w spokoju i tak już wystarczająco dużo zrobiła. Nasze małżeństwo to już przeszłość.

Znowu zaczęłam płakać. Leon mnie nie chce. Znowu go tracę. I to znowu z mojej winy.

*************
Hej, hej :*

Chcę was poinformować ,że sezon sie trochę wydłuży. Niestety nie zmieszczę wszystkiego co sobie zaplanowałam w trzech rozdziałach. Tak więc sezon nie skończy się na 20 rozdziale. Przedłuży się o minimum 3 rozdziały. Mam nadzieję ,że się nie obrazicie :)
A jak wam się podoba ten rozdział?

Do zobaczenia niedługo.
Paaa :*
 



środa, 23 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 16 "Koniec?"

#Leon

Przewróciła oczami i powoli zaczęła otwierać kopertę. Przeleciała wzrokiem kartkę z wynikami, po czym podała mi.ją ostentacyjnie.
-Proszę bardzo. Nic mi nie jest. Możesz już przestać mnie śledzić - powiedziała i poszła na górę. Spojrzałem na kartkę a następnie poszedłem za Violettą.
-Przepraszam, ale martwię się o ciebie - podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu.
-Wiem, ja też przepraszam - odpowiedziała i obróciła się w moją stronę. Pocałowałem ją lekko.
-Leon - zaczęła lecz przerwał jej dźwięk.mojej komórki.
-Przepraszam skarbie. Minuta - powiedziałem i odebrałem telefon. Nie spojrzałem na wyświetlacz. Ale jak się po chwili okazało była to ciocia Esmeralda. Prosiła o spotkanie. Zgodziłem się.

Wszedłem do kawiarni w której się.z nią umówiłem.
-Dzień dobry ciociu - przywitałem się z nią.
-Witaj Leon - odpowiedziała.
-To o czym chciała ciocia porozmawiać? - spytałem siadając.
-Chciałam ci o czymś powiedzieć. Powinnam była już ci to dawno powiedzieć ale ten widok był i dla mnie bardzo traumatyczny - rzekła cicho.
-Co takiego się stało?
-Otóż. Kiedy Violetta była w ciąży z waszym trzecim dzieckiem, zrobiła.. Zrobiła coś strasznego - głos zaczął jej się łamać - widziałam w kuchni jak połyka jakieś tabletki a opakowanie wyrzuca do kosza. Nie chciałam być wścibska. Nic z tych rzeczy. Po prostu ludzka ciekawość popchnęła mnie do tego kosza. Wyciągnęłam opakowanie i okazało się że były to... Były to tabletki poronne - rozpłakała się - Ja nie mogę uwierzyć ,że mogła zabić tego maluszka. Przepraszam Leon ale musisz znać prawdę.
Wstałem i od razu ruszyłem w stronę wyjścia. Byłem zbyt zły i zbyt zszokowany żeby cokolwiek powiedzieć.

#Violetta

Leon znowu poszedł spotkać się z Esmeraldą. Nie mam pojęcia po co ale napewno nie wyniknie z tego nic dobrego. Nagle usłyszałam głośny trzask drzwi.
-Leon? Dlaczego trzaskasz? - powiedziałam.
-Violetta jak mogłaś - powiedział z wyrzutem.
-Co? Nie rozumiem - zdziwiłam się a on zaśmiał się kpiąco.
-Nie udawaj. Jak mogłaś zabić nasze dziecko - krzyknął.
-Leon o czym ty mówisz? - coraz bardziej byłam zdziwiona całą tą sytuacją. Parskął tylko i wyminął mnie - Leon! Możesz mi powiedzieć co tu się dzieje i czemu na mnie krzyczysz - stanęłam przed nim.
-Wzięłaś tabletki poronne i zabiłaś nasze dziecko. To się dzieje - pwiedział a głos mu się trochę łamał. Zamurowało mnie.
-Leon to naprawdę nie ja - prosiłam, jednak on tylko patrzył na mnie obojętnym wzrokiem - Leon proszę, nie patrz na mnie w ten sposób. Powiedz coś - w oczach miałam łzy. Jednak on nadal pozostawał niewzruszony.
-Violetto skończ. Nie chcę słuchać twoich głupich tłumaczeń - powiedział lodowatym głosem.
-Ale musisz mi uwierzyć.
-Nic nie muszę - odparł beznamiętnie.
-Nie chciałam tego. Przecież nigdy bym tego nie zrobiła - mówiłam a z oczu ciekły mi łzy. Głos mi się łamał.
-Ale jednak zrobiłaś, ciocia mi wszytko powiedziała. Nie wiem jak mogłaś to zrobić. Z nami koniec. Nie chcę cię już więcej widzieć. Nigdy.

Poszedł na górę. A ja upadłam na ziemię. Płakałam. Te same słowa, te same gesty. Wszystko dokładnie takie samo jak w moim śnie. Wstałam. Po kilku minutach zobaczyłam Leon schodzącego z góry z walizką. Przeszedł tak szybko że nie byłam nawet w stanie go zatrzymać. Nawet na mnie nie spojrzał. Wyszedł i trzasnął drzwiami. A ja płakałam dopóki do domu nie weszła mama Leona.

******************
Hej, hej:*
To się porobiło :D
Jak wam się podoba?
Tak jakby co to rodzice Leona już wrócili. A mama Leona uznajmy że właśnie wróciła z zakupów:)

Do następnego razu
Pa pa:*

wtorek, 22 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 15 "Wyniki"

#Violetta

-I jak się trzymasz? - zapytała Fran kiedy byłyśmy razem na spacerze.
-Właściwie nieźle. Mamy z Leonem teraz tyle spraw na głowie. Dom przede wszystkim. Bywają chwile że o tym zapominam - odpowiedziałam smętnie.
-Nie dziwię ci się.
-A ty?
-A ja? Ja w sumie staram się w ogóle o tym nie myśleć. Traktuje Marco jak wspomnienie czegoś pięknego. W każdym razie nie żałuję że wtedy skoczył w ogień. Zrobił coś dobrego - odpowiedziała lekko ale zarazem smutnie się uśmiechając.
-Będę wdzięczna Marco do końca swojego życia że tam pobiegł. Gdyby nie on, w sumie gdyby nie wy być może nawet nie byłoby Mel. Wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.
-W życiu wszystko dzieje się po coś - powiedziała.
-Kocham twój optymizm - uśmiechnęłam się.
-Viola, Leon wspomniał mi o twoich zawrotach głowy - zagadnęła a ja tylko przewróciłam oczami.
-Już musiał się poskarżyć.
-Myślę że powinnaś coś z tym zrobić. Idź do lekarza. Zrobisz badania i będzie po sprawie. Wtedy dokładnie się okarze czy coś ci jest czy nie - nalegała.
-Fran, ja zrobiłam te badania. Czekam tylko na wyniki - przyznałam się.
-A dlaczego nie powiedziałaś nic Leonowi - spojrzała na mnie tym swoim świdrującym spojrzeniem.
-Bo najpierw chcę zobaczyć sama czy faktycznie coś mi jest.

#Leon

-Już jestem! - krzyknęła Violetta wchodząc do domu.
-To świetnie się składa. Mam coś dla ciebie. Byłem w ośrodku zdrowia na szczepieniu z Mel, tym co ci mówiłem i pani w recepcji dała mi to - pokazałem jej średniej wielkości brązową kopertę.
-Aa dobrze - chwyciła ją i chciała iść ale ją zatrzymałem.
-Viola nie tak szybko. Co to jest - spytałem.
-Nic takiego. Spokojnie to tylko wyniki badań.
-Badań? Jakich badań? - zdziwiłem się.
-Kazałeś mi iść do lekarza prawda? Posłuchałam cię. Zrobiłam badania a to są wyniki.
-To otwórz - powiedziałem stanowczo.
-Otworzę ale potem - próbowała się wymigać.
-Nie. Teraz.

Ważna notka! (dotyczy następnego opowiadania)

Cześć kochani!
Z racji tego że za jakieś 5, 6 rozdziałów nastąpi koniec 4 sezonu mam do was pytanie.
Widziałam że większość z was chcę nowe opowiadanie. Mam już kilka pomysłów ale nie wiem co wybrać i co wy byście najchętniej przeczytali.
 
Przedstawię wam kilka tak jakby "tematów przewodnich".

1. Violetta i Leon w liceum.

2. Violetta i Leon jako para królewska (księżniczki, zamki i te sprawy. Taka bardziej bajka)

3. Violetta i Leon w firmie ( choć moim zdaniem to już trochę oklepane)

4. Niespodzianka ( a może wolelibyście coś zupełnie innego lub chcecie zdać się na mnie?)

Wybór należy do was. Proszę was abyście w komentarzach napisali numerek który odpowiada pomysłowi który najbardziej wam przypadł do gustu. A jeżeli macie jakiś inny pomysł to zapraszam do zakładki Pomysły

A ja się z wami żegnam
Pa pa

PS. Rozdział wieczorem

niedziela, 20 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 14 "Wizyta na cmentarzu"

#Violetta

-Zaskakująco dobrze idzie ta robota - powiedziałam kiedy byliśmy już w drodze powrotnej z miejsca starego domu.
-Prawda? Ja też myślałem że pójdzie jak krew z nosa a tu jednak miłe zaskoczenie - odparł Leon uśmiechając się.
-Leon chyba przegapiłeś zakręt - spojrzałam przez szybę.
-Nie kochanie, jadę w dobrą stronę - odpowiedział nadal patrząc na drogę.
-Jedziemy do domu tak? - zapytałam.
-Nie. Na cmentarz - odrzekł a lekki uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Leon - zaczęłam lecz mi przerwał.
-Violu jeszcze ani razu nie byliśmy tam razem. Nie wliczając pogrzebu - powiedział stanowczo a ja się już nie odezwałam.

#Leon

-Jesteśmy - powiedziałem otwierając jej drzwi - spojrzała tylko na mnie i ani myślała wysiąść z auta.
-Violu bardzo cię proszę - spojrzałem na nią lecz ona nadal siedziała z założonymi rękami.
-Leon nie wyjdę - rzekła stanowczo wpatrując się w swoje buty.
-Wyjdziesz i pójdziesz tam ze mną - wyciągnąłem do niej rękę a ona po chwili namysłu ją chwyciła i wysiadł z samochodu. Przytuliłem ją i razem poszliśmy w stronę bramy cmentarnej.

Szliśmy alejką. Violetta rozglądała się na boki a ja tylko ukradkiem zerkałem na nią. Po chwili doszliśmy. Viola na początku patrzyła w zupełnie innym kierunku. Ja zapaliłem znicz i pomodliłem się. Kiedy spojrzałem na Violette z jej oczu leciały łzy. Przyciągnąłem ją do siebie a ona zaczęła płakać w moją kurtkę.
-Ciii, już dobrze skarbie - szepnąłem - gdziekolwiek ona jest, jest jej dobrze - powiedziałem a głos zaczął mi się łamać.
Staliśmy jeszcze chwilę. Viola zgarnęła śnieg z pomnika a ja poprawiłem kwiaty. Na koniec uśmiechnęła się do mnie o szepnęła dziękuję.

Wróciliśmy do pustego domu. Moi rodzice wrócą dopiero jutro w nocy a Melka jest u Fran. Usiedliśmy na sofie i włączyliśmy telewizor. Trafiliśmy akurat na blok reklamowy.
-Leon jak dobrze że cię mam - pwiedziała Viola śmiejąc się delikatnie.
-Jak dobrze że ja mam ciebie - odparłem - w sumie nie wiem co by było gdybyś ci wtedy nie pękła ta reklamówka z zakupami.
-O proszę cię. To było takie żenujące. Wysypały mi się wszystkie owoce i jogurt się nawet wylał na chodnik - zaśmiała się.
-A ja jako superbohater uratowałem cię.
-I poplamiłeś sobie koszule tym jogurtem - tym razem oboje zaczęliśmy się śmiać.
-I tak właśnie poznałem miłość swojego życia - pocałowałem ją.

****************
Jak wam się podoba nowy rozdział?
Teraz więcie jak leonetta się poznała:D
Do zobaczenia kochani:*

sobota, 19 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 13 "Odwiedziny"

#Violetta

-Mamo dzwonek do drzwi dzwonił - krzyknęła Mel z salonu kiedy właśnie piłam kawę w kuchni. Dobrze wiedziałam kto stoi za drzwiami.
-To idź otwórz - odkrzyknęłam - Mel przybiegła do kuchni i spojrzała na mnie z wahaniem po czym pognała w stronę drzwi. Wyszłam z kuchni i stanęłam koło schodów żeby dokładnie widzieć całą scenę. Melka tetralnym gestem poprawiła włosy i chwyciła za klamkę.
-Fran! - ucieszyła się kiedy tylko ujrzała swoją ciocię. Francesca wzięła ją w ramiona i wyściskała. Podeszłam bliżej i też się z nią przywitałam.

-Jak ja was dawno nie widziałam - mówiła Fran kiedy siedziałyśmy już w kuchni.
-Melka nic nie wiedziała, chciałam żeby miała niespodziankę - podeszłam do niej i pogłaskałam po włoskach.
-A Leona gdzie masz?
-Załatwia sprawy związane z domem - odparłam.
-Nowy dom kupujecie?
-Stary - pisnęła uradowana Melka.
-Naprawdę? Przecież to ledwo stoi. Dało się z tym jeszcze coś zrobić? - rzekła zdziwiona.
-Większość była zupełnie zniszczona. Ale z tego co się orientuje praca szybko idzie i w ciągu tego pół roku udało się postawić część nowych ścian - powiedziałam.
-A koszty? Przecież to ogromne pieniądze.
-Przyzwyczailiśmy się już do domu więc mieszkanie w gre nie wchodzi. Stać nas na nowy więc pomyśleliśmy że może warto spróbować odbudować stary. Sami nie jesteśmy pewni czy nie przepłacimy ale wszystkim - w tym momencie dyskretnie wskazałam głową na Mel - na tym zależało.

-O Fran - powiedział Leon kiedy wszedł do domu - Cześć, dawno cię u nas nie było.
-Cześć - odparła Fran uśmiechając się.
-A Melka gdzie? - spytał Leon.
-W pokoju - odparłam biorąc kolejny łyk herbaty - i jak dom?
-Zaskakująco dobrze - powiedział Leon. Musisz tam ze mną pojechać i sama zobaczyć.
-Może zabiorę się z tobą następnym razem.
-To idealnie. Jadę już jutro.

środa, 16 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 12 "Szczęśliwego Nowego Roku"

#Leon

-Dzisiaj pożegnamy stary rok! I nie będę spała do północy! - do salonu wbiegła rozpromieniona Mel.
-A dasz radę? - powiedziałem.
-No jasne! - odparła.
-My kochanie damy radę ale tatuś to chyba zaśnie - zaśmiała się Viola i pocałowała mnie w policzek.
-Bardzo śmieszne - również się zaśmiałem.
-Ale ja napewno nie zasne, będę czekać aż przyjdzie nowy rok! Jeszcze nigdy go nie widziałam - mówiła podekscytowana Mel - A jak przychodzi nowy rok to prawda że trzeba mu coś obiecać? - popatrzyliśmy na siebie z Violą.
-Tak. Trzeba obiecać że będzie się lepszym - odparła Violetta.
-Ale można go też o coś poprosić - dodałem.
-To ja poproszę o coś fajnego. Ale wam nie powiem - znowu się zaśmiała i pobiegła na górę.
-Ja też poproszę o coś fajnego - przyłożyłem nos do szyi i Violi i delikatnie zaczął ją całować.
-Poproś, może się spełni - uśmiechnęła się.

-Kiedy przyjdzie? - powiedziała już znudzona Mel.
-Kochnie dopiero 22:00. Jeszcze dwie godziny - powiedziała Viola odbijając  balon w moją stronę.
-Ohhhh - westchnęła.
-Może chcesz iść spać? - podałem jej balon a ona popatrzyła na mnie z oburzeniem.
-Nigdy! Będę nie spać dłużej od was - rzuciła balon na ziemię i zaczęła uciekać a Viola zaczęła ją gonić.

-Viola, Mel! Chodźcie jeszcze tylko 5 minut - zawołałem wychodząc na balkon. Na stoliku stały dwa kieliszki z szampanem. Po chiwili obie przyszły.
-Jeeej! Nowy rok! Zaraz nowy rok! - zawołała Mel i usiadła na krześle. Widzieliśmy z Violą że oczy już jej się same zamykają.
-Proszę Violu - podałem jej szampana.
-To co odliczamy? - spytała.
-Trzy, dwa, jeden! - powiedzieliśmy równo a n niebie rozbłysły fajerwerki.
-To do siego roku kochanie. Przyjrzyjmy go szczęśliwie - pocałowałem ją delikatnie w usta.
-Kocham cię - przytuliła się do mnie.
-Szczęśliwego nowego roku Melka - powiedziała Viola odwracając się w jej stronę.
-Chyba powiesz jej to rano - Melka spała słodko na krześle. Oboje się zaśmialiśmy.
-A tak chciała doczekać północy - Viola pogłaskała ją po główce.
-Może w przyszłym roku jej się uda.

Przenieśliśmy Mel do łóżka. A sami przenieśliśmy się do sypialni i można się domyśleć co się działo.

wtorek, 15 marca 2016

"Jak przez mgłę"

ZIMA
Rozdział 2

-Powinna już się niedługo wybudzić...
-Ale panie doktorze, czy to znaczy ,że jej mózg będzie w pełni sprawny?
-Ciężko mi cokolwiek powiedzieć...
-Oh mam nadzieję ,że...
-Spokojnie...
-Napewno wszystko będzie dobrze...
-O spójrzcie! Otwiera oczy! Bianka, Bianka. Słyszysz mnie...

Oczywiście ,że słyszę. Jak można by tego nie słyszeć. Rozmawiają nade mną już chyba od dziesięciu minut. I właśnie od dziesięciu minut próbuje otworzyć oczy. Wreszcie mi się to udało.

-Spokojnie, niech pacjentka przez chwilę dojdzie do siebie...
-Kochanie, lekarz ma rację...
-Oh Bianka słyszysz mnie?
-Mhm... - mruknęłam, powoli odzyskując ostrość. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie w którym się znajdowałam. Nade mną stali rodzice i o ile się nie mylę: lekarz.
-Słyszysz mnie? - powiedział facet w białym fartuchu - Pamiętasz jak masz na imię? - oczywiście ,że pamiętam. Powtarzali je z milion razy.
-Bianka - odpowiedziałam słabym głosem.
-A wiesz co się stało i dlaczego tu trafiłaś? - znowu zadał pytanie. Próbowałam sobie coś przypomnieć. Po chwili mi się udało. W mojej głowie odtworzyły się piski opon i pojawił się obraz wielkiej ciężarówki.
-Miałam wypadek samochodowy. Jechałyśmy z siostrą z galerii i... Marta? Gdzie ona jest? - spytałam. Na twarzy mojej mamy pojawił się smutek.
-Córeczko nie wiem jak ci to powiedzieć... - zaczął tata lecz głos najwidoczniej uwiązł mi w gardle. Mama zdążyła się rozpłakać.
Patrzyłam na nich przez dłuższą chwilę. Nie wiedziałam co się dzieje a lekarz wwyglądał na bardzo zmieszanego całą tą sytuacją.

*****

I tak oto znalazłam się tutaj. Na cmentarzu. Na pogrzebie mojej siostry. Ubrana w czarną sukienkę z bukietem kwiatów w ręku. Wszyscy płaczą i tym razem nawet mi się udało uronić kilka łez. Nie jestem wylewną osobą. Nie potrafię okazywać uczuć a szczególnie tych smutnych. Najlepszym dowodem na to jest to ,że nigdy nie płakałam jak zdychał nam kot, albo jak Marta spadła z huśtawki i bardzo się potłukła. Nie wylałam też ani jednej łezki gdy zmarła babcia. A miałam wtedy zaledwie dziesięć lat. Do dziś pamiętam ten dzień jak stałam na tym samym cmentarzu i trzymałam za rękę mamę. Patrzyłam tylko jak wszyscy składają kwiaty i wycierają oczy i nosy cały czas w tą samą chusteczkę. Trzymam swoje uczucia bardzo głęboko w środku i dopiero kiedy nadejdzie odpowiedni moment wypuszczam. Ale czuję ,że ta chwila jeszcze nie nadeszła. Jeszcze nie dziś.

Ze szpitala pamiętam tylko tyle ,że bardzo awanturowałam się z rodzicami i lekarzem. Nawet przechodzącej pielęgniarce się dostało. Ciężki szok opanował mój umysł. Krzyczałam jak opętana. Nie był to wybuch smutku ale niewyobrażalnej złości. Wydzierałam się na cały szpital. Mówiłam że napewno można było ją uratować, podać jakieś leki, zrobić operacje. Conajmniej jakbym była lekarzem z dwudziestoletnim stażem. Nie docierało do mnie ,że nic już nie dało się zrobić bo Marta zginęła na miejscu. To był mój pierwszy i zarazem ja na razie ostatni wybuch emocji jaki udało mi się wykrzesać po siostrze.

Wszyscy obecni na cmentarzu składają mojej rodzinie kondolencje. Nawet ci co ledwo kojarzą Martę. Stara pani Lee płakała chyba najbardziej (po za moimi rodzicami) a tak naprawdę widziała nas może dwa razy w życiu i to jeszcze jak byłyśmy pięcioletnimi dziećmi. Przyszło nawet kilka koleżanek z jej klasy. W tym ta Julia na którą Marta strasznie narzekała. Niemniej jednak i tak jestem przekonana ,że przynajmniej połowa z tych wszystkich osób przyszła po prostu z grzeczności.

Wieczorem leżąc w łóżku rozmyślałam nad dotychczasowymi wydarzeniami. Na myśl o wypadku czułam gniew. Nie wiem dlaczego. Powinnam płakała, dołować się, siedzieć przygaszona a nie wkurzać się nawet nie wiem na co. Dlaczego nie potrafię po ludzku opłakać swojej siostry? Jedna łza, chociaż jedna. O tak wiele proszę? Inna osoba załamałaby się na moim miejscu. Znam nawet takich którzy myśleliby o samobójstwie. A ja? Beznadziejna i nieczuła.
To właśnie ja - Bianka!
Dziękuję losie ,że tak mnie urządziłeś.

*******
Hej, hej!
Jak wam się podoba drugi rozdział tej historii?
Leonetta jutro:)
Pa pa:*

poniedziałek, 14 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 11 "Nocne koszmary"

#Leon

Ciotka wyjechała do siebie dzień po Wigilii. Violetta choć odzywa się do mnie, czuję że jest na mnie zła.
Jest wieczór. Melanie poszła już spać a ja siedzę na łóżku i przyglądam się jak Violetta układa w szafce nocnej. Chciałbym się odezwać ale w sumie nie wiem co powiedzieć.
-Leon - oderwała się od sprzątania - przepraszam że tak wybuchłam. Esmeralda to twoja rodzina i miała prawo spędzić z nami Wigilię. Może faktycznie nie mamy na nią żadnych dowodów - powiedziała niepewnie siadając obok mnie.
-Ja Violu ciebie też przepraszam - objąłem ją ramieniem - nie kłóćmy się więcej.
-Kocham cię - powiedziała.
-A ja ciebie.

#Violetta

-Leon to naprawdę nie ja - prosiłam, jednak on tylko patrzył na mnie obojętnym wzrokiem - Leon proszę, nie patrz na mnie w ten sposób. Powiedz coś - w oczach miałam łzy. Jednak on nadal pozostawał niewzruszony.
-Violetto skończ. Nie chcę słuchać twoich głupich tłumaczeń - powiedział lodowatym głosem.
-Ale musisz mi uwierzyć.
-Nic nie muszę - odparł beznamiętnie.
-Nie chciałam tego. Przecież nigdy bym tego nie zrobiła - mówiłam a z oczu ciekły mi łzy. Głos mi się łamał.
-Ale jednak zrobiłaś, ciocia mi wszytko powiedziała. Nie wiem jak mogłaś to zrobić. Z nami koniec. Nie chcę cię już więcej widzieć. Nigdy.


I znowu obudziłam się cała zlana zimnym potem. Ale tym razem Leon się obudził. Pytał co się stało ale nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.

#Leon

Violetta obudziła się z krzykiem. Ja też się przebudziłem. Pytałem co się stało ale nie odpowiedziała. Zamiast tego po prostu upadła na moje ramiona. W pierwszej chwili spanikowałem. Nie wiedziałem co mam robić. Zanim zdążyłem chwycić telefon i zadzwonić po pogotowie, Violetta się ocknęła. Nalegałem by jechać od razu do szpitala ale nie zgodziła się.Nie potrafiłem jej nakłonić więc stanęło na tym ,że zrobiłem jej herbaty a ona opowiedziała co jej się śniło.

******************************************
Heeej :)
Mam wrażenie ,że mogą wam się nudzić rozdziały w których ciągle leonetta ma jakiś problem. Ale mam wszystko dokładnie zaplanowane. Myślę ,ze zakończenie sezonu wam się spodoba więc czekacie cierpliwie :)
Jutro postaram się wrzucić 2 rozdział "Jak przez mgłę". Więc ten kto  jest zainteresowany tą historią, zapraszam jutro wieczorem.
Ja się z wami żegnam
Trzymajcie się 
Paaa:*

niedziela, 13 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 10 "Wigilia"

#Violetta

Dzisiaj wigilia. Nadal nie wiem co Esmeralda powiedziała Leonowi. Mam już powoli tego wszystkiego dosyć.
-Violetta muszę ci coś ważnego powiedzieć - Leon podszedł do mnie.
-Słucham - powiedziałam obojętnie.
-Ciocia spędzi z nami dzisiejsza kolacje - zamurowało mnie.
-Leon żartujesz? - zaśmiałam się nerwowo.
-Nie, mówię całkiem poważnie - faktycznie, minę miał grobowa.
-Ja mam z nią spędzić wigilię? Nie no, nie będę się wygłupiała! Czym ona cie tak zaczarowała -odpowiedziałam.
-Violetta nie czas na żarty, wytłumaczyła mi wszystko. Powinnaś ją chociaż w duchu przeprosić za wszystkie oskarżenia - nie on chyba nie mówi poważnie. Jak usłyszałam po chwili tą historyjkę którą mu wcisnęła, mało nie upadłam. Ta baba rzuciła na mojego Leona jakiś czar.
-Leon, słyszysz się w ogóle? Nie zamierzam siedzieć z nią przy jednym stole. Ile razy krytykowała moje potrawy, krzyczała na Mel? Ile razy? Ale oczywiście ty tego nie widziałeś! - krzyknęłam.
-Możesz nie wrzeszczeć na cały dom?
-Leon proszę cię. Nie chce żeby ona znowu z nami mieszkała - powiedziałam już nieco spokojniej
-Violetta nie powiedziałem tego. Przyjdzie tylko na kolacje, w wigilie nikt nie powinien być sam - odparł.
-No dobrze - westchnęłam.

Kiedy nadeszła pora kolacji, zadzwonił dzwonek. Wymieniliśmy z Leonem spojrzenia. Dał mi do zrozumienia ,że to ja mam się pofatygować do drzwi. Niechętnie ruszyłam w tym kierunku. Gdybym nie kochała tak bardzo Leona już dawno powiedziałabym do widzenia i wigilię spędziłabym chociażby pod mostem, byle nie z tą babą. Ale nie mam ochoty się z nim kłócić.
-Violetta! - już od progu rzuciła mi się na szyje. Nie wiedziałam co miałam robić  - Tak się cieszę ,że cię widzę. A właściwie ,że was widzę - oczy jej się zaszkliły ale dam sobie rękę uciąć ,że nie są to szczere łzy.
-Dzień dobry ciociu - rzekłam starając się ukryć mój niesmak.
-A gdzie moja mała Melka i Sofia? - powiedziała słodziutkim głosikiem. I tym razem to w moich oczach pojawiły się łzy. Leon to zauważył i zmienił temat.

Pół godziny później siedzieliśmy przy stole wigilijnym. Zniosłam jakoś dzielenie się opłatkiem. Myślałam ,że te święta spędzimy w trójkę, jednak los zawsze ma dla mnie jakiś inny scenariusz.
Po kolacji przyszła pora na prezenty. Melanie oczywiście pierwsza dopadła paczki świąteczne. Od nas dostała wymarzonego misia i książkę z bajkami. Ciocia Esmeralda również nie zapomniała o niej. Kupiła jej zwykłą szarą koszulkę. Kto daje siedmioletniemu dziecku ciemną bluzkę jeszcze o dwa rozmiary za dużą.
-Ciociu nie trzeba było żadnych prezentów - powiedziałam kiedy \mel odpakowywała pakunek od niej.
-Cicho siedź, to nie dla ciebie tylko dla niej - parsknęła a dla mnie to był znak ,że mam się już nie odzywać. Napewno przy Leonie nie odezwała by się do mnie  w ten sposób. No ale kiedy kota nie ma myszy harcują.

Jak zawsze w Wigilię wszyscy chodzimy później spać. Tak też było dzisiaj. Dopiero około 23:00 Melanie się położyła. My z Leonem mieliśmy wprawdzie plany na wieczór a właściwie na noc, no ale ciocia została więc bez zbędnych rozmów oboje zasnęliśmy w całkowitej ciszy.

sobota, 12 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 9 "Spotkanie"

#Leon

-Esmeralda? Czyli jednak udało wam się ją namierzyć? - powiedziała zdziwionym głosem Viola.
-Właśnie o to chodzi ,że nie. Mówiła ,ze nie kontaktowała się z policją bo chce najpierw porozmawiać ze mną - odpowiedziałem a Violetta przewróciła oczami.
-I co? Napewno zgodziłeś się na to spotkanie - odparła sucho.
-Nie. Powiedziałem ,że muszę się zastanowić. Chciałem to przedyskutować z tobą.
-I bardzo dobrze zrobiłeś. Tak więc nie zgadzam się abyś się z nią spotkał - powiedziała i stanęła na wprost mnie z założonymi rękami.
-Violetto ale tak naprawdę nie wiemy czy to ona wywołała pożar. A po za tym nic nam takiego złego nie zrobiła - powiedziałem lecz to chyba nie było najlepsze bo Viola zdenerwowała się jeszcze bardziej.
-Wiesz, może tobie nic nie zrobiła.
-Violetta tak czy owak, nie widzę powodu żeby nie iść na to spotkanie - powiedziałem stanowczo.
-A ja widzę - odparła zła.
-I tak pójdę się z nią spotkać, nie zabronisz mi Violetto.
-A ponoć miała być to wspólna decyzja. W ogóle nie liczysz się z moim zdanie Leon! - krzyknęła.
-Uważam ,że to co mówisz jest bez sensu. Ta kobieta ci nic nie zrobiła!
-Owszem zrobiła, zabiła mi dziecko- powiedziała jakby miała się zaraz rozpłakać.
-Nie opowiadaj tych bzdur! - teraz to ja krzyknąłem.
-Zależy jeszcze co dla kogo jest bzdurą! - wrzasnęła i wybiegła zapłakana z pokoju. Nie miałem zamiaru za nią iść.

Po południu poszedłem spotkać się z Esmeraldą. Nie obchodzi mnie co mówi Violetta. Dramatyzuje i tyle. To moja ciotka i mam prawo z nią rozmawiać. A Violetta jest do niej po prostu uprzedzona. Nic nie wiadomo na temat pożaru. Violetta nie ma na nią żadnego dowodu.

-Leon, jak dobrze cię widzieć - przywitała się.
-Dzień dobry ciociu - powiedziałem.
-Usiądźmy, wszystko ci wytłumaczę -tak zrobiliśmy - Tego dnia kiedy wybuchł ten straszny pożar, musiałam wyjechać. Nie chciałam zostawić dzieciaczków samych dlatego zadzwoniłam po nianię. Nie mam pojęcia dlaczego nie dotarła.Tak bardzo mi przykro ,ze wasz ukochany dom spłonął. Violetta i ty pewnie mnie nienawidzicie za to - mówiła płaczliwym głosem.
-Ciociu nie płacz. Nie cioci wina ,że wybuchł pożar - próbowałem ją pocieszyć.
-Teraz jeszcze zostałam sama jak palec, a już za dwa dni wigilia - powiedziała. Chwile zastanawiałem się co odpowiedzieć. Aż w końcu powiedziałem.
-Niech się ciocia nie martwi. Wigilię spędzi ciocia z nami.

piątek, 11 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 8 "Nieznany numer"

#Violetta

Za dwa dni wigilia. Jakoś udało nam się uporać ze wszystkim. Choinka stoi w salonie, potrawy wigilijne przygotowane, prezenty też w gotowości. Wszytko idealnie. No prawie.

Rodzice Leona wyjechali dzisiaj wcześnie rano. Wrócą dopiero po nowym roku. Dzwoniła Fran i obiecała że odwiedzi nas po świętach. Nie mówiłam jeszcze o tym Melce. Niech ma niespodziankę.
-O czym tak myślisz skarbie? - podszedł do mnie Leon.
-O wszystkim i o niczym - odparłam uśmiechając się.
-Czyli jak zwykle - zaśmiał się i pocałował mnie czule.
-Leon Mel jest w domu - szepnęłam kiedy zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
-I co w związku z ty? - zapytał że śmiechem nie przestawając.
-Właśnie to - odepchnęłam go lekko, uśmiechnęłam się zalotnie i wyszłam z kuchni.

#Leon

-Leon telefon! - usłyszałem głos Violetty dobiegający z góry.
Wstałem i poszedłem do naszej aktualnej sypialni. Viola składała pranie na łóżku a obok niej leżał mój telefon.
-Kto dzowni? - spytałem biorąc komórkę do ręki.
-Nieznany numer - odparła.
Popatrzyłem chwilę na wyświetlacz po czym powiedziałem:
-Odebrać?
-Odbierz, może coś ważnego - wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem aparat do ucha.
Tak słucham? - powiedziałem.

#Violetta

Leon odebrał telefon i wyszedł. Mam tylko nadzieję że żadne kłopoty znowu. Rozmawia już 15 minut.  Ciekawe kto dzwoni.
Chyba skończył bo słyszę jak idzie tutaj.
-Kto to był? - zapytałam od razu gdy tylko wszedł do pokoju.
-Ciocia Esmeralda. Chce się spotkać.

******************
Mamy rozdział 8!
Trochę krótki ale nie miałam pomysłu co napisać pomiędzy sceną w kuchni a telefonem Esmeraldy. Nie mogłam się doczekać tej sceny ;D
Wy pewnie nie:D
Leon powinien zgodzić się na spotkanie czy może odmówić? Piszcie w komentarzach:)
Rozdział jutro. Pa pa:*

Kiedy rozdział?

Wszystkie wampirki zapraszam dzisiaj na 23:00 na rozdział:))

czwartek, 10 marca 2016

Porażka totalna!

Kochani miałam dla was rozdział. Właśnie go napisałam i wyszłam niechcący z niego. Okazało.l się że zapisał się tytuł posta ale sam rozdział wcieło. Jestem tak zła!!
Masakra. Będę znuszona napisać wszystko jeszcze raz. Dlatego rozdział dopiero jutro. A bardzo chciałam umilić wam wieczorek albo ranek.
No cóż trudno. Mam nadzieję że zrozumiecie. Ten blogger czasami naprawdę mnie denerwuje.
Do jutra kochani!
Pa pa :*

środa, 9 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 7 "Przepraszam"

#Violetta

-Leon to naprawdę nie ja - prosiłam, jednak on tylko patrzył na mnie obojętnym wzrokiem - Leon proszę, nie patrz na mnie w ten sposób. Powiedz coś - w oczach miałam łzy. Jednak on nadal pozostawał niewzruszony.
-Violetto skończ. Nie chcę słuchać twoich głupich tłumaczeń - powiedział lodowatym głosem.
-Ale musisz mi uwierzyć.
-Nic nie muszę - odparł beznamiętnie.
-Nie chciałam tego. Przecież nigdy bym tego nie zrobiła - mówiłam a z oczu ciekły mi łzy. Głos mi się łamał.
-Ale jednak zrobiłaś, ciocia mi wszytko powiedziała. Nie wiem jak mogłaś to zrobić. Z nami koniec. Nie chcę cię już więcej widzieć. Nigdy.

W tym momencie otworzyłam oczy i jeżeli dobrze myślę krzyknęłam.
Czułam że pot spływa mi po czole. Obróciłam głowę na bok. Leon spał. Całe szczęście że go nie obudziłam. Ale ten sen... Nie mam pojęcia za co przepraszałam Leona. Ale musiało być to coś poważnego skoro nie chciał nawet mnie wysłuchać. I jeszcze ciotka coś mu powiedziała? Założę się że chodziło o Esmeraldę. Mam nadzieję że to był tylko sen. I nic więcej. Położyłam się z powrotem na poduszce. Przysunęłam się bliżej Leona. Zamruczał cicho ale nadal spał. Uśmiechnęłam się lekko na widok go śpiącego. Zamknęłam oczy i chciałam zasnąć. Jednak po głowie krążył mi cały czas ten sam sen. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam zimną minę Leona i słyszałam jego szorstki głos. Koniec końców do rana nie zmrużyłam oka.

#Leon

Kiedy się obudziłem Violetta już nie spała.
-Dzień dobry kochanie - pocałem ją w policzek - Chciałem wstać szybciej i zrobić ci śniadanie ale pokrzyżowałaś mi plany - zaśmiałem się.
-To miłe z twojej strony. Może następnym razem - powiedziała przytulając się do mnie.
-Jedziemy dzisiaj na świąteczne zakupy. Trzeba w końcu coś przygotować - bawiłem się kosmykiem jej włosów.
-Masz rację - podniosła się do pozycji siedzącej i wzięła telefon z szafki nocnej - 9:23 - powiedziała.
-Wstajemy? - spytałem mając nadzieję że powie nie.
-No chyba najwyższa pora - zeszła z łóżka a ja zrezygnowany zakryłem twarz poduszką.
Kiedy zeszliśmy na dół Mel siedziała przy stole w kuchni i jadła kanapke.
-Dzień dobry Melka - powiedziała Violetta do niej a ona podbiegła do niej i ją przytuliła. Viola spojrzała na mnie przez ramię z uśmiechem ale też ze zdziwieniem.
-Przepraszam, nie chciałam być niegrzeczna. Nie chciałam krzyczeć na ciebie i tatę i babcie - powiedziała z płaczem i podbiegła się do mnie przytulić - przpraszam. Kocham was bardzo, już nie będę niegrzeczna.
-Nie płacz kochanie. Nie szkodzi. Wiemy że to dużo dla ciebie. Ale obiecujemy że już nie będziesz musiała być smutna przez nas - powiedziałem.
-Tak kochanie. Tata ma racje. Już niedługo znowu będziemy mieszkać w naszym domku - przytuliła ją jeszcze raz. Dołączyłem się do nich.
-No widzisz kochnie, mówiłem że nie trzeba się niczym martwić - powiedziałem kiedy ja i Viola byliśmy w drodze do galerii.
-Miałeś rację, znowu - uśmiechnęła się. Po chwili zauważyłem że opiera głowę o szybę i chwyta się za skronie.
-Viola z tym też mam rację. Nie powinnaś lekceważyć tego wczorajszego zasłebnięcia. I widzę że teraz też boli cię głowa - powiedziałem poważnie.
-Leon to nic takiego - takiej odpowedzi się spodziewałem.
-A ty znowu swoje - odparłem - Mówię ci że nie można czegoś takiego lekceważyć.
-Pomyślę nad tym - odpowiedziała i zmieniła temat.
********************
Hej , hej !
Mamy rozdział 7!
Jak wam się podoba? Właściwie to nic się w nim zbytnio nie dzieje ale nie wiem czemu jestem z niego bardzo zadowolona.
Czekam na wasze komentarze!
Do zobaczenia,
Pa pa :)

20 000 wyświetleń!!!!!

Kochani!

Znowu jestem spóźniona :D. Ten post powinien pojawić się już w poniedziałek, bo to właśnie wtedy wybiło pełne 20 000 ale jestem z wami dzisiaj i dlatego przyjmijcie moje najszczersze podziękowania!

Udało mi się tyle wyświetleń zebrać w niecałe półtora roku. Dokładnie rok 2 miesiące i 7 dni.

Jestem strasznie szczęśliwa.  Jak dla mnie to bardzo dużo. Widzę teraz naprawdę że mam dla kogo to pisać, bo choć nie wszyscy komentują to jednak dużo osób czyta.
Właśnie  na te 20 000 wyświetleń chciałabym podziękować wszystkim którzy chociaż raz wpadli na tego bloga. którzy zostawili po sobie choć jeden komentarz, wszystkim tym którzy razem ze mną przeżywają te emocje które dzieją się w opowieści. Nie tylko czytają ale tez przeżywają. No i przede wszystkim dziękuję każdej osobie która przyczynia się do tego abym tego bloga prowadziła, czyli po porostu dziękuję WAM WSZYSTKIM!!!

To nie tylko mój sukces ale i wasz.
Jeszcze raz ogromne DZIĘKUJĘ :*





No teraz pozostaje czekać na 50 000 wyświetleń :D
Mam nadzieję że tego dotrwamy.

Trzymajcie się ciepło
Paaa :*

PS. Rozdział wieczorem


poniedziałek, 7 marca 2016

Sezon 4 Rozdział 6 "Idą święta"

#Leon

Tak bardzo pochłonęła nas sprawa spalonego domu że nawet nie zauważyliśmy że już niedługo święta. Obawiam się że w tym roku nie będzie tak miło jak zawsze. Moi rodzice wyjeżdżają do swoich znajomych na wigilię. Tyle lat się już tam wybierają więc w tym roku postawili w końcu pojechać. Będziemy mieli cały dom dla siebie. Prawie jak zwykle.
-Leon, pomożesz mi? - usłyszałam głos Violu z kuchni.
-W czym mam ci pomóc kochanie?
-Podasz mi z tamtej szafki cukier? - wskazała łokciem szafkę u góry.
-Strasznie ciężko ugniata się to ciasto. Zawsze gładko mi szło.
-Może dlatego że te święta spędzimy nie tam gdzie co roku.
-Nawet mi nie przypominaj. My przecież to przeżyjemy ale gorzej z Mel. Nie wiem co się z nią dzieje. Ciągle tylko mówi o tym starym domu - westchnęła.
-Tęskni.
-Tłumaczyłam jej że dom będzie naprawiony. Ale nie dociera. Krzyczy na mnie, na mame, na ciebie, na wszystkich dookoła. Nie wiem co mam z nią zrobić.
-Przecież wiesz jakie to dla niej ciężkie.My nie widzieliśmy tego pożaru a ona tak. Mało tego, była wtedy w środku. Dajmy jej czas. Przejdzie jej - powiedziałem spokojnie.
-Miejmy nadzieję że masz rację - odłożyła miskę z ciastem na bok i umyła ręce.
-Trzeba pomyśleć nad prezentem dla Mel. I jakąś choinką.
-Tak. Trzeba będzie wybrać się do sklepu - powiedziała.
Chwyciłem sok z blatu i chciałem napić się soku ale zobaczyłem że Viola przymyka oczy i osuwa się na ziemie. Szybko ją złapałem.
-Violu, co się dzieje. Źle się czujesz? - powiedziałem spanikowany.
-Nie. Tylko zakręciło mi się w głowie.
-Od tak się w głowie nie kręci.
-Nie wyspałam się dzisiaj, pewnie dlatego - postawiłem ją delikatnie na nogi. Chciałem zaprowadzić ją na sofe ale uparła się że zostaje tu bo musi dokończyć ciasto.

#Violetta

Leon poszedł na górę. Głupio wyszło że widział mnie jak zrobiło mi się słabo. Powiedziałam że nie wyspałam się. Przecież nie powiem mu że to nie był pierwszy raz. Wcześniej jakoś udawało mi się nie upaść. Nie wiem czemu dzisiaj tak się stało. Ale na razie nie będę mu nic o tym wspominać. Nie chcę żeby się denerwował.

niedziela, 6 marca 2016

"Jak przez mgłę"

ZIMA
Rozdział 1

Uwielbiam zimę. To moja ulubiona pora roku. Kocham ten czas kiedy śnieg przysypuje ziemię, niczym puchową kołderką. Zima. A co za tym idzie? Święta oczywiście. Świąteczne potrawy, czekanie na pierwszą gwiazdkę, prezenty. Jednak najbardziej lubię choinkę. Jest piękna. Kolorowe bombki na niej, łańcuchy słodycze i lampki oczywiście. Kiedy byłam młodsza zawsze w nocy zakradałam się do salonu gdzie stało drzewko świąteczne i przy pięknym blasku lapmek i świec czytałam moje ulubione powieści.

-Bianka jesteś gotowa? - usłyszałam dobiegający z kuchni głos mojej starszej siostry.
-Tak już biegnę - odkrzyknęłam. Jedziemy z Martą do galerii po prezenty.
Zbiegłam szybko na dół zabierając po drodze torebkę.

-Masz już pomysł na prezenty dla rodziców? - zapytała Marta w drodze do galerii.
-Myślałam trochę nad tym. Mamie chyba kupię tą wyciskarke do soków. Już kilka razy przymierzała się do tego aby ją kupić. A jeśli chodzi o tate to mam.w planach skarbonkę. Widziałam ostatnio ładną i całkiem dużą - odpowiedziałam - w końcu tata zawsze powtarza...
-Grosz do grosza i będzie wielka góra grosza - powtórzyłyśmy razem śmiejąc się - A ty co zamierzasz kupić?
-Dla mamy książkę z działu fantastyki, najgrubszą jaką znajdę. A dla taty portfel. Myślę że im się spodoba - odpowiedziała.

Kilka minut później podjechałyśmy pod galerię.
-Nigdzie nie ma wolnego miejsca - odezwała się Marta jeżdżąc po parkingu tam i z powrotem - Po co tyle ludzi jeździ do galerii akurat o tej porze.
-Może po to samo co my? - zaśmiałam się. Chwilę jeszcze jeździłyśmy w poszukiwaniu miejsca aż w końcu je znalazłyśmy.
-Mam nadzieję że sprawnie pójdą nam te zakupy - powiedziała Marta - Spieszę się.
-Serio? A gdzie? - uśmiechnęłam się - Może do tego tajemniczego "kolegi"? - zrobiłam cudzysłów palcami przy słowie kolega i lekko szturnęłam ją łokciem.
-Ha ha ha. Nieśmieszne - odpowiedziała naburmuszona.
-A jak on w ogóle ma na imię bo wyleciało mi z głowy? Daniel, Damian, Darek? - zaczęłam się z nią przekomarzać.
-Dominik - odkrzyknęła.
-W twoim wieku?
-Mhm. Chodźmy szybciej - przyspieszyła kroku i widać było że nie ma ochoty o tym rozmawiać.
-A ładny jest? - lubię ją denerwować.
-Przestań!
-To jak? Ładny czy nie?
-Bianka dosyć! - odwróciła się w moją stronę z grobową miną, ale zaraz po tym zaczęła się śmiać a ja razem z nią - Chodźmy już.

Weszłyśmy do galerii i pierwsze co zauważyłyśmy to świąteczne ozdoby poprzywieszane wszędzie gdzie się da.
To się w tym roku postarali - rzekła z podziwem moja siostra która jest zwolenniczką wszelkich ozdób i bibelotów.

Pierwszym sklepem którego zaatakowałyśmy był sklep z butami. Nie szukałyśmy żadnych kokretnych butów ale jak to mówi Marta "Wszytko warto obejrzeć". Ja dla siebie nic nie znalazłam lecz ona wyszła z parą uroczych, skórzanych botków. Stwierdziła że będą idealne do noszenia kiedy stopnieje śnieg.

Odwiedziłyśmy jeszcze kilka sklepów a potem udałyśmy się do małej kawiarenki i zamówiłyśmy sobie po kawałku ciasta wiśniowego z cynamonem.
-Wiesz co, tak sobie myślę ,że przyjechałyśmy tu po prezenty a ja jeszcze w ogóle się za nimi nie oglądałam - powiedziała padając na krzesło.
-Masz rację. Ja też nie - przytaknęłam jej.
-Ale naprawdę się cieszę z tych butów. Nie dość że za pół ceny to jeszcze trafiłam idealnie w mój kolor. Nie uważasz? - przystawiła buta do lewej nogi. Pokiwałam głową na tak.

Po małej przerwie w kawiarni na powrót rzuciłyśmy się w wir zakupów. Kupiłam wszystko to co wcześniej planowałam. Marta też. A jeśli chodzi o nią to też coś dla niej mam. Moja kochana starsza siostra dostanie w tym roku ode mnie największą świeczkę jaką tylko mogłam znaleźć. Ona je uwielbia. Kupiłam o zapachu wiśni. Takiej jeszcze nie ma.

W drodze do domu zachciało mi się spać. Oparłam głowę o szybe i przymknęłam oczy. Nagle Marta zaczęła gwałtownie hamować. Pod wpływem hamowania zarzuciło mnie do przodu. Mignęła mi przed oczami tylko ciężarówka a potem usłyszałam głośny szum i trzask. Później była tylko ciemność.

******************************************
Kochani!
Co prawda trochę brakuje do 20 000 wyświetleń ale bardzo zależało mi żeby wstawić tem rozdział właśnie dzisiaj.
Więc jak wam się podoba rozdział opowiadania?
Tytuł jest jeszcze niepewny więc jak macie jakieś pomysły to śmiało piszcie.
Kiedy pojawi się już pełne 20 000 wyświetleń zrobię jakiś post tego dotyczący.
A teraz żegnam się wami,
Pa pa:**

czwartek, 3 marca 2016

Przeczytaj! Notka na temat rozdziału!

Hej kochani!

Rozdział pojawi się w niedzielę lub w poniedziałek. Dlaczego dopiero wtedy?
Ponieważ jutro jadę do koleżanki na noc więc nie będę miała czasu.
Niedługo, nam nadzieję że już w niedzielę wybije 20 000 wyświetleń. Z tej okazji tak jak obiecałam pojawi się pierwszy rozdział całkiem nowego opowiadania lecz nie o Violettcie.
Czekam z niecierpliwością aż w końcu wam go pokażę.

To tyle na dzisiaj.
Do zobaczenia i pa pa:*