wtorek, 19 lipca 2016

One shot "Nigdy o Tobie nie zapomnę" - autorka Zwykła Dziewczyna (3 miejsce)

Wróciłam do domu. Od tamtego czasu jestem wrakiem człowieka. Nie mogę o tym zapomnieć. W nocy śnią mi się koszmary, a gdy się budzę zdaję sobie sprawę z tego, że to stało się naprawdę. Zachowuję się jak cień. Z nikim nie rozmawiam. Nikt mi nie pomoże. Czasami mam ochotę z tym wszystkim skończyć, ale nie chcę zostawić rodziców. Po za nimi już nic mnie tutaj nie trzyma. Siadam przy biurku. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Muszę przelać myśli na papier. Nie dam rady tego dłużej w sobie dusić. Wyjmuję białą, najzwyklejszą kartkę w linie. Zaczynam pisać list. Do niego. Choć wiem, że i tak już nigdy go nie przeczyta.
Drogi Leonie,
Minęły już trzy miesiące odkąd Cię nie ma. Brakuje mi ciebie. Twojego wsparcia. Tych uśmiechów przeznaczonych tylko dla mnie. Żartów, które rozumieliśmy tylko my. Naszych spotkań. Telefonów o czwartej nad ranem. Siedzenia razem w szkolnej ławce. Rozumienia się bez słów. Zawsze byłeś kiedy Cię potrzebowałam. A ja nigdy tego nie doceniałam. Nie doceniałam tego jakie miałam szczęście mieć kogoś takiego jak ty. Najlepszego i jedynego w swoim rodzaju przyjaciela. Tego brakuje mi najbardziej, czegoś czego już nigdy w życiu nie dostanę. Twojej przyjaźni. Do teraz pamiętam nasze pierwsze spotkanie i jestem pewna, że nigdy już tego nie zapomnę. Całe moje życie się wtedy zmieniło. Przekroczyłam próg szkoły po raz pierwszy. Nie znałam nikogo. Bałam się. Pamiętam, że przyszłam do klasy na lekcję historii. Usiadłam sama w ostatniej ławce. Nikt się do mnie nie dosiadł. Byłam sama. Zadzwonił dzwonek, a do klasy weszła nauczycielka. Po pięciu minutach lekcji drzwi sali się otworzyły i wszedłeś ty. Przeprosiłeś za spóźnienie. Rozejrzałeś się po klasie, w której było pełno wolnych miejsc i twój wzrok zatrzymał się na mnie. Uśmiechnąłeś się, podszedłeś i usiadłeś obok mnie z wielkim bananem na twarzy. Powiedziałeś: "Cześć, jestem Leon, a ty?". Odpowiedziałam, że mam na imię Violetta. A wtedy ty na to: "Czy ty też nie znosisz historii tak bardzo jak ja?". Pokiwałam głową. Powiedziałeś, że jestem nieśmiała i trzeba mnie trochę rozruszać. Zacząłeś mnie łaskotać. Tak po prostu, na lekcji. Zaczęłam się śmiać tak jak jeszcze nigdy, a ty wraz ze mną. Cała klasa na nas patrzyła, a nauczycielka kazała nam wyjść z klasy i się uspokoić. Na korytarzu powiedziałeś: "Lubię Cię, proszę zaprzyjaźnijmy się". Zgodziłam się. Jak mogłabym się nie zgodzić. Od tamtego czasu się nie rozstawaliśmy. Zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Byliśmy nie rozłączni, aż do tego dnia, kiedy wszystko się popsuło.
Łzy zebrały się w moich oczach. Nie mogłam ich zatrzymać. Jedna łza skapnęła na list. Muszę to z siebie wydusić, bo inaczej nie dam rady z tym żyć. Zaczęłam pisać dalej.
Zawsze kochałeś motocykle. Były twoją wielką pasją. Uwielbiałeś wyścigi. A ja zawsze szłam na nie z tobą, bo się martwiłam, że coś ci się stanie, Ale ta radość w twoich oczach za każdym razem, gdy wsiadałeś na motocykl była nie do opisania. Tego dnia też poszłam z tobą na ten wyścig. Przed startem podeszłam do ciebie i mocno się wtedy do ciebie przytuliłam.  Kochałam Cię jak przyjaciela, a ty kochałeś mnie jak przyjaciółkę. Pamiętam co wtedy do mnie powiedziałeś, gdy tak staliśmy w objęci: " Violu nie martw się nic mi nie będzie. Kocham Cię". Odpowiedziałam wtedy: "Ja też Cię kocham Leonie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Zawsze będziesz". Zaraz miał rozpocząć się wyścig, więc oswobodziliśmy się z objęcia. Ty wsiadłeś na motocykl, a ja poszłam za barierki oglądać twój kolejny wyścig, który jestem pewna, że wygrałbyś tak jak wszystkie inne. Gdybym wiedziała co się stanie nigdy nie pozwoliłabym Ci jechać i zatrzymałabym Cię wtedy. Ale to się stało. Pojechałeś w wyścigu. Zacząłeś tracić panowanie nad pojazdem. Motocykl się przewrócił, a ty wylądowałeś kilka metrów dalej. Zaczęłam krzyczeć i biec w twoją stronę. Ludzie mnie zatrzymywali, a ja dalej biegłam. Przyjechała karetka. Wszystko działo się tak szybko. Pojechałam do szpitala, a tam byli już twoi rodzice. Martwili się o Ciebie, ale na pewno nie tak jak ja. Przyszedł lekarz i powiedział, że nie żyjesz. Osunęłam się po ścianie. Nie mogło to do mnie dotrzeć. Twoje serce przestało bić. I już nigdy nie zabije dla mnie. Nigdy. Już nigdy nie zobaczę Twojego pięknego uśmiechu. Twoich oczu. Twojego spojrzenia, łagodnego, pełnego radości życia. Nie zobaczę Cię już nigdy. I nadal to do mnie nie dociera. Na tym świecie nie ma już jedynej osoby jaką kiedykolwiek kochałam. Po prostu nie ma. Odeszła. I chociaż nigdy nie przeczytasz tego listu to chcę, abyś wiedział kilka rzeczy. Brakuje mi Ciebie, tak bardzo, że nikt nie potrafi sobie tego wyobrazić. Byłeś jedyną osobą, której ufałam bezgranicznie. Moim jedyny przyjacielem. Wiedz, że byłeś, nadal jesteś i będziesz już zawsze moim przyjacielem. Kocham Cię Leon.
Twoja przyjaciółka na zawsze.
Violetta
Napisanie tego listu nie zapełniło pustki, którą nadal czuję, ale chociaż trochę pomogło. Leon pewnie chciałby, abym była szczęśliwa, ale ja już nie potrafię. Nie bez niego. Włożyłam list do koperty i udałam się na cmentarz, nad grób Leona. Położyłam na pomniku list i przykryłam kwiatami. Po moich policzkach spłynęły łzy. Wyszeptałam pięć słów.
-Nigdy o tobie nie zapomnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz