Wróciłam do domu. Od tamtego czasu jestem wrakiem człowieka. Nie mogę o
tym zapomnieć. W nocy śnią mi się koszmary, a gdy się budzę zdaję sobie
sprawę z tego, że to stało się naprawdę. Zachowuję się jak cień. Z nikim
nie rozmawiam. Nikt mi nie pomoże. Czasami mam ochotę z tym wszystkim
skończyć, ale nie chcę zostawić rodziców. Po za nimi już nic mnie tutaj
nie trzyma. Siadam przy biurku. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Muszę
przelać myśli na papier. Nie dam rady tego dłużej w sobie dusić. Wyjmuję
białą, najzwyklejszą kartkę w linie. Zaczynam pisać list. Do niego.
Choć wiem, że i tak już nigdy go nie przeczyta.
Drogi Leonie,
Minęły
już trzy miesiące odkąd Cię nie ma. Brakuje mi ciebie. Twojego
wsparcia. Tych uśmiechów przeznaczonych tylko dla mnie. Żartów, które
rozumieliśmy tylko my. Naszych spotkań. Telefonów o czwartej nad ranem.
Siedzenia razem w szkolnej ławce. Rozumienia się bez słów. Zawsze byłeś
kiedy Cię potrzebowałam. A ja nigdy tego nie doceniałam. Nie doceniałam
tego jakie miałam szczęście mieć kogoś takiego jak ty. Najlepszego i
jedynego w swoim rodzaju przyjaciela. Tego brakuje mi najbardziej,
czegoś czego już nigdy w życiu nie dostanę. Twojej przyjaźni. Do teraz
pamiętam nasze pierwsze spotkanie i jestem pewna, że nigdy już tego nie
zapomnę. Całe moje życie się wtedy zmieniło. Przekroczyłam próg szkoły
po raz pierwszy. Nie znałam nikogo. Bałam się. Pamiętam, że przyszłam do
klasy na lekcję historii. Usiadłam sama w ostatniej ławce. Nikt się do
mnie nie dosiadł. Byłam sama. Zadzwonił dzwonek, a do klasy weszła
nauczycielka. Po pięciu minutach lekcji drzwi sali się otworzyły i
wszedłeś ty. Przeprosiłeś za spóźnienie. Rozejrzałeś się po klasie, w
której było pełno wolnych miejsc i twój wzrok zatrzymał się na mnie.
Uśmiechnąłeś się, podszedłeś i usiadłeś obok mnie z wielkim bananem na
twarzy. Powiedziałeś: "Cześć, jestem Leon, a ty?". Odpowiedziałam, że
mam na imię Violetta. A wtedy ty na to: "Czy ty też nie znosisz historii
tak bardzo jak ja?". Pokiwałam głową. Powiedziałeś, że jestem nieśmiała
i trzeba mnie trochę rozruszać. Zacząłeś mnie łaskotać. Tak po prostu,
na lekcji. Zaczęłam się śmiać tak jak jeszcze nigdy, a ty wraz ze mną.
Cała klasa na nas patrzyła, a nauczycielka kazała nam wyjść z klasy i
się uspokoić. Na korytarzu powiedziałeś: "Lubię Cię, proszę
zaprzyjaźnijmy się". Zgodziłam się. Jak mogłabym się nie zgodzić. Od
tamtego czasu się nie rozstawaliśmy. Zawsze mogłam na Ciebie liczyć.
Byliśmy nie rozłączni, aż do tego dnia, kiedy wszystko się popsuło.Łzy
zebrały się w moich oczach. Nie mogłam ich zatrzymać. Jedna łza
skapnęła na list. Muszę to z siebie wydusić, bo inaczej nie dam rady z
tym żyć. Zaczęłam pisać dalej.
Zawsze kochałeś motocykle. Były
twoją wielką pasją. Uwielbiałeś wyścigi. A ja zawsze szłam na nie z
tobą, bo się martwiłam, że coś ci się stanie, Ale ta radość w twoich
oczach za każdym razem, gdy wsiadałeś na motocykl była nie do opisania.
Tego dnia też poszłam z tobą na ten wyścig. Przed startem podeszłam do
ciebie i mocno się wtedy do ciebie przytuliłam. Kochałam Cię jak
przyjaciela, a ty kochałeś mnie jak przyjaciółkę. Pamiętam co wtedy do
mnie powiedziałeś, gdy tak staliśmy w objęci: " Violu nie martw się nic
mi nie będzie. Kocham Cię". Odpowiedziałam wtedy: "Ja też Cię kocham
Leonie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Zawsze będziesz". Zaraz
miał rozpocząć się wyścig, więc oswobodziliśmy się z objęcia. Ty
wsiadłeś na motocykl, a ja poszłam za barierki oglądać twój kolejny
wyścig, który jestem pewna, że wygrałbyś tak jak wszystkie inne. Gdybym
wiedziała co się stanie nigdy nie pozwoliłabym Ci jechać i zatrzymałabym
Cię wtedy. Ale to się stało. Pojechałeś w wyścigu. Zacząłeś tracić
panowanie nad pojazdem. Motocykl się przewrócił, a ty wylądowałeś kilka
metrów dalej. Zaczęłam krzyczeć i biec w twoją stronę. Ludzie mnie
zatrzymywali, a ja dalej biegłam. Przyjechała karetka. Wszystko działo
się tak szybko. Pojechałam do szpitala, a tam byli już twoi rodzice.
Martwili się o Ciebie, ale na pewno nie tak jak ja. Przyszedł lekarz i
powiedział, że nie żyjesz. Osunęłam się po ścianie. Nie mogło to do mnie
dotrzeć. Twoje serce przestało bić. I już nigdy nie zabije dla mnie.
Nigdy. Już nigdy nie zobaczę Twojego pięknego uśmiechu. Twoich oczu.
Twojego spojrzenia, łagodnego, pełnego radości życia. Nie zobaczę Cię
już nigdy. I nadal to do mnie nie dociera. Na tym świecie nie ma już
jedynej osoby jaką kiedykolwiek kochałam. Po prostu nie ma. Odeszła. I
chociaż nigdy nie przeczytasz tego listu to chcę, abyś wiedział kilka
rzeczy. Brakuje mi Ciebie, tak bardzo, że nikt nie potrafi sobie tego
wyobrazić. Byłeś jedyną osobą, której ufałam bezgranicznie. Moim jedyny
przyjacielem. Wiedz, że byłeś, nadal jesteś i będziesz już zawsze moim
przyjacielem. Kocham Cię Leon.
Twoja przyjaciółka na zawsze.
ViolettaNapisanie
tego listu nie zapełniło pustki, którą nadal czuję, ale chociaż trochę
pomogło. Leon pewnie chciałby, abym była szczęśliwa, ale ja już nie
potrafię. Nie bez niego. Włożyłam list do koperty i udałam się na
cmentarz, nad grób Leona. Położyłam na pomniku list i przykryłam
kwiatami. Po moich policzkach spłynęły łzy. Wyszeptałam pięć słów.
-Nigdy o tobie nie zapomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz