Zacznijmy od początku; ale od czego by tu zacząć- chyba od
tego, że jest nas trzy. Tak rodziców spotkało potrójne szczęście w postaci
Franceski, Ludmiły i mnie Violetty. Mamy dwadzieścia pięć lat i jak się
zdążyliście zorientować jesteśmy
trojaczkami. Tyle, że każda z nas jest zupełnie inna: Ludmi to wybuchowa
blondynka, Fran żywiołowa czarnulka i ja szczupła brunetka, chodzące
nieszczęście Violetta. Mieszkamy w Hiszpanii, a konkretnie w
Madrycie. Nasi rodzice z zawodu są architektami. Próbowali zaszczepić w nas swoją
pasję, ale niestety z marnym skutkiem. Wszystkie trzy poszłyśmy w zupełnie
innym kierunku, mianowicie założyłyśmy siostrzaną spółkę i otwarłyśmy kawiarnię
.Mamy wiele wspólnego między innymi miłość do kawy, tak więc padło na kawiarnię,
która w niedługim czasie stała się bardzo popularna w Madrycie. Postanowiłyśmy
iść za ciosem i otworzyłyśmy jeszcze dyskotekę i restaurację. Biznes kwitł.
Wszystko układało się po mojej myśli. Tak, tyko w życiu zawodowym, ponieważ
życie prywatne to była kompletna katastrofa. Fran i Ludmi były w szczęśliwych
związkach. Franceska podczas wakacji w Rzymie poznała Marco. Chłopak był, a raczej nadal jest kucharzem i jak mówi słynne
przysłowie przez żołądek do serca. Tak pysznie gotował, że zdobył serce mojej o
pięć minut starszej siostry. Miłość nie zna granic- Marco przyjechał za moją
siostrą do Hiszpanii i teraz wspólnie prowadzą „ Małą Italię” naszą
restaurację. Co do Lu, ona poznała swoją drugą połowę w Polsce. Byłyśmy tam na
szkoleniu biznesowym. Na końcu odbył się bankiet, na którym tak zwaną gwiazdą
wieczoru był Federico- obecnie już
narzeczony Lu. Fede podobnie jak Marco pochodzi z Włoch i jest piosenkarzem
oraz aktorem. Dziewczyny są w szczęśliwych związkach i wspólnie z rodzicami
boleją nad tym, że ja jestem samotna. Rozwój naszej firmy spowodował, że
podzieliłyśmy się obowiązkami: ja zajęłam się kawiarnią, Lu z Fede dyskoteką i
klubem, a Fran i Marco restauracją.
Tamten
dzień zapamiętam chyba do końca życia. Dzień zaczął
się źle, później było tylko gorzej, skończył się dobrze, ale efekt
końcowy był opłakany w
skutkach. Czas pokazał że był to jeden z najgorszych dni w moim życiu.
To był
wtorek. 13 stycznia. Godzina 6:00 rano-zadzwonił budzik. Dzień zaczynam
od
prysznica; a tu niespodzianka- awaria, równa się brak ciepłej wody.
SUPER !!! Minus
dziesięć na dworze, a ja zażywam lodowatego prysznica. Żeby było mało
samochód
umarł śmiercią naturalną. Autobusu brak. Kawiarnia powinna być otwarta
od 8:00
czyli za pół godziny. Myślę sobie już gorzej być nie może. A jednak.
Słyszę
telefon. Natalia. Ona dziś ma być ze mną na zmianie. Odebrałam tylko po
to, żeby dowiedzieć się, że leży w
łóżku i ma 39 stopni gorączki i nie da rady dziś przyjść do pracy,
ale mam się nie martwić bo około dziesiątej zjawi się Max i mi pomoże.
Super. Z
wrażenia potknęłam się i zaliczyłam upadek. Ba, przecież chodnik musiał
być
śliski. Jakimś cudem, do teraz nie potrafię powiedzieć jak, dotarłam na
miejsce
punktualnie. Panie, które zajmowały się wypiekami już kończyły układać
lady z
pysznościami. Zapach rogali, czekoladowych muffinek i przeróżnych
ciasteczek uderzył we mnie z
całą mocą. Marzyłam tylko o tym by wypić espresso moje kochane i zjeść
coś
pysznego. Ale nie, bo po co ? Przecież mój pech trwa dalej. 8:00
pierwszy
klient. Boże, kto w taką pogodę się pcha
na dwór. Przywołuję na twarz uśmiech, odwracam się z zamiarem
przywitania przybysza i dosłownie zamieram. W drzwiach stoi
najprzystojniejszy
mężczyzna jakiego do tej pory widziałam. Jest wysoki, dobrze zbudowany,
jego
błękitne oczy otulone są długimi, czarnymi rzęsami. Ciemnoblond włosy
oprószone
śniegiem w rozkosznym nieładzie. Jest tak apetyczny jak czekoladowa
muffinka – tylko
schrupać. Facet pyta czy może zamówić kawę, a ja jak ta rybka w akwarium
ruszam
ustami, ale głosu wydobyć nie mogę. Co za wstyd, zrobiłam z siebie
debilkę. Po dłuższej chwili
udaje się nam dojść do porozumienia, super przystojniak zamawia kawę.
Siedząc
przy stoliku cały czas się mi przygląda. Każdy normalny zrobiłby i podał
kawę,
ale nie Viola. Ekspres się zbuntował, zaczął pryskać na mnie- połowa
kawy
zamiast we filiżance, to wylądowała na mojej koszulce. Po paru minutach
udało
się; kawa dotarła na miejsce przeznaczenia. Około dziesiątej zjawił się
Max,
podzieliliśmy się pracą i jakoś poszło.
To właśnie Maksi dostarczył mi bilecik z informacją o zaproszeniu na
spacer. A
od kogo? Od super przystojniaka, który jak się okazało miał na imię
Leon. I tak
to się zaczęło. Dzień tak źle rozpoczęty skończył się cudownie. O 16:05
przyszedł po mnie Leon i zabrał na spacer uliczkami Madrytu. Znaliśmy
się parę
godzin, prawie wcale, a spędziliśmy naprawdę miło czas. Dowiedziałam
się, że
Leon wykłada politologię na uniwersytecie, pochodzi z Argentyny, jest
jedynakiem i ma 30 lat. Parę lat temu przeniósł się z Argentyny do
Hiszpanii,
bo jego rodzice prowadzili tu interesy. W czasie jak rozwijała się moja
historia z Leonem miało miejsce bardzo podniosłe wydarzenie. Mianowicie
rocznica ślubu naszych rodziców. Jako, że była to okrągła 25 rocznica
postanowiłyśmy z dziewczynami przygotować coś wyjątkowego.
Na dwa dni dyskoteka zamieniła się w elegancką salę bankietową w której
dominowały kolory bieli i granatu czyli ulubione kolory rodziców.
Całości
dopełniały wazony z pięknymi białymi i niebieskimi różami oraz
niezliczone
ilości srebrnych świec. Każda z nas miała pracy po same cebulki włosów.
Lu i
Fede zajęli się oprawą muzyczną i wyborem alkoholi, Marco i Fran dwoili
się i
troili by zapewnić jak najlepsze, najwykwintniejsze potrawy, natomiast
desery
należały do mnie. Impreza zgromadziła
mnóstwo gości, rodziny i przyjaciół. Niestety, nie obyło się bez
przykrości.
Mój partner w ostatniej chwili zadzwonił i powiedział, że pilnie
wyjeżdża do
Barcelony i muszę iść sama. Tak więc, chcąc nie chcąc, poszłam sama.
Około
drugiej w nocy miałam dość wszystkich i wszystkiego, zwłaszcza moich
sióstr,
które co róż wynajdowały mi partnerów do tańca. I nie docierało do nich
żadne
tłumaczenie zwłaszcza, że Lu niezbyt przypadł do gustu Leon.
Korzystając
z chwili nieuwagi zaszyłam się w loży na piętrze, łudząc się nadzieją, że tu
wreszcie będę miała spokój. Moją samotność przerwało wejście pewnej osoby.
Mianowicie był to Diego. Jeden z
najcenniejszych współpracowników ojca. Diego w firmie ojca zajmuje
stanowisko głównego architekta. Zapytał czy może się przysiąść. W sumie, nie
wiem dlaczego się zgodziłam, ale już po chwili gadaliśmy jak starzy znajomi.
Dowiedziałam się, że mężczyzna ma 34 lata, zajmuje się głównie architekturą
użytkową. Projektuje muzea, sale koncertowe, szkoły, przedszkola. Zaangażowany
jest również w działalność charytatywną. Znałam Diego wcześniej, ale nigdy nie
miałam okazji z nim rozmawiać. Nawet nie podejrzewałam, że jest tak super facetem.
Całe to nasze spotkanie przerwał dziwny incydent. Mianowicie Diego mnie
pocałował. Rozmawialiśmy jakby nigdy nic, a po chwili on mnie całuje. Ale jak!
Ten pocałunek poruszył wszystkie moje komórki. Był tak delikatny jak dotknięcie
skrzydeł motyla. Jego ciepłe wilgotne, wargi pieściły moje- OBŁĘD. Oderwałam
się od niego jak oparzona. Zdezorientowany patrzył na mnie, nie wiedząc o co
chodzi.
-Diego
przepraszam, ale ja mam chłopaka. Przepraszam, jeśli zrobiłam coś, co opacznie zrozumiałeś
-
Nie, to ja przepraszam- usłyszałam w odpowiedzi- to był impuls. Po prostu
jesteś mądrą, piękną kobietą, z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze jak z
Tobą. Nie do końca panowałem nad tym odruchem.
I
wtedy zrobił coś co mnie kompletnie zaskoczyło. Wyciągnął rękę i powiedział:
-
To co- przyjaciele?
I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Od tego dnia czas dzieliłam między pracę,
chłopaka, rodzinę i przyjaciela. Jakże różne były to relacje.
Leon- więcej go nie było jak był. Ciągłe wykłady, odczyty,
konferencje naukowe. W międzyczasie ja. Eleganckie kolacje, wyjścia do opery, ekskluzywne spa.
Drogie szampany, kawiory ( co za obrzydlistwo) wszystko z górnej półki. No i
sex. Tak to można określić; nie miłość, nie kochanie się tylko zwykły sex. Taka
bliskość na odczepne, w pośpiechu. Zero deklaracji, czy obietnic. No, ale byłam
szaleńczo zakochana w tych błękitnych oczach. Najgorszą katorgą było dla mnie poznanie rodziców
mojego „ spotykacza się”. Dramat. Ojciec Pedro jeszcze, jeszcze, ale matka
Maria czarownica do kwadratu. Na dzień dobry usłyszałam:
-Leoś
ty się z barmanką umawiasz.
No
wstrząsnęło mną nieźle. Nie zna mnie, a już ocenia. Co za franca.
Tyle w
kwestii Leona.
A Diego, no cóż- przyjaźń ever, forever. Następnego dnia po nieszczęsnym pocałunku, otrzymałam
przepiękny bukiet kolorowych tulipanów. Cała paleta barw w jednym bukiecie. Poszliśmy też na spacer. Po prostu przed
siebie uliczkami Madrytu w blasku latarni, wśród tłumów turystów. Tylko ja i
on. I rozmowy. Niekończące się rozmowy o
wszystkim i o niczym. O tym, kto jest lepszy Real czy Barcelona, czy lepsza
książka to „Buszujący w zbożu” czy „Sto lat samotności”, czy bardziej wpada w
ucho muzyka Iglesiasa czy naszego Fede- od banalnych spraw, po dyskusje jak
najlepiej zdobyć pieniądze dla fundacji, która zajmuje się chorymi dziećmi.
Diego zawsze był. Nie ważne, co by się działo zawsze mogłam na niego liczyć,
niestety nie mogłam powiedzieć tego samego o Leonie.
Tak przeleciał rok.
Znów był styczeń, znów padał śnieg. A ja coraz bardziej uświadamiałam sobie, że
coś z tym mim związkiem jest nie tak. Serce mówiło mi, że mój czas z Leonem dobiegł
końca, ale rozum zaprzeczał. Czasem
zastanawiałam się, czy to nie Diego jest moim chłopakiem.
Czas wspomnieć o drugim najgorszym dniu w moim życiu- w
Saragossie odbywało się szkolenie baristyczne na które pojechałam. Impreza była
naprawdę super, ale postanowiłam wrócić wcześniej i zrobić niespodziankę
Leonowi. Poprosiłam Diego aby odebrał
mnie z lotniska i podwiózł do mieszkania Leona. Podekscytowana postanowiłam
użyć klucza, który kiedyś mi przekazał. Po wejściu do mieszkania usłyszałam
jakieś dziwne odgłosy, a przecież Leona nie powinno być. Do odgłosów dołączyły
rzeczy, które walały się wszędzie. Idąc tym tropem zobaczyłam coś, co zwaliło
mnie z nóg. Mój chłopak w całej okazałości, w łóżku z kobietą, zaznaczam nie ze
mną – rozumiem, że czuć ironię. Mój chłopak uprawiał sex ze swoją studentką,
którą miałam „zaszczyt” poznać. Ta scena tak intymna, a ja nawet nie miałam sił
się ruszyć. Stałam tam i patrzyłam. Robiło mi się na przemian zimno i gorąco,
brało mnie na wymioty. To było odpychające. W końcu wyrwałam się z tego letargu.
Odwróciłam się i uciekłam. Moje serce rozpadło się na milion kawałeczków. Obiecałam sobie, że już nigdy, przenigdy się
nie zakocham. Stwierdziłam, że skoro i
tak nikt nie wie o moim powrocie, nie pozostaje mi nic innego jak wziąć się
nawalić w cztery litery. Doszłam do domu z zapasem procentów, a tam zastałam
Diego. Widząc moją zalaną łzami twarz, podszedł i mnie po prostu przytulił.
-
Violetta- co się stało?
-
Nic Diego, tylko straciłam chłopaka. Nie chcę o tym mówić. Wiedz, że już nigdy
się nie zakocham.
-
Pamiętaj tylko, że nie wszyscy
faceci muszą cierpieć za coś, co zrobił
ci ten dupek.
Drugi najgorszy dzień w życiu zaliczony, zorientować się
można, że pierwszym był ten, w którym poznałam Leona. Mój były chłopak
przypomniał sobie o mnie po tygodniu, a ja pogodziłam się z faktem , że i tak
byśmy się rozstali, ale zdrada to zdrada i boli jak cholera. Wiem już, że te
wszystkie odczyty to jedna wielka ściema. Diego w kwestii Leona nie wypowiadał
się. Miał mega problem związany z projektem tarasu widokowego w Polsce. Ktoś
mocno chciał podkopać jego autorytet i projekt nie był pozytywnie zaopiniowany
mimo, że był jednym z lepszych mojego przyjaciela. W międzyczasie przyjaciel
zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą na galę rozdania nagród Międzynarodowego
Towarzystwa Architektonicznego. Mój ojciec zdecydował, że naszą firmę
reprezentować będzie właśnie projekt Diego, który był zamówiony przez
Poznańskie Towarzystwo Historyczne z Polski.
Gala była bardzo ważna dla mojego przyjaciela, ale i dla całej firmy,
tak więc ojciec zarządził dyscyplinę rodzinną. Na gali mieliśmy pojawić się
wszyscy bez wyjątku. Bardzo cieszyłam się na tę uroczystość, bo byłam
stuprocentowo pewna zwycięstwa mężczyzny. Wszystko odbywało się na Zamku
Królewskim. Tak . Blichtr pełną gębą. Śmietanka towarzyska całej Europy, a w
tym wszystkim Violetta. Mimo moich obaw, starałam się wspierać Diego, który był
mega zdenerwowany. Ciągle mówiłam mu jak cudowną jest osobą, jak dobrym
architektem, a przede wszystkim cudownym człowiekiem. Podziękował mi delikatnie
muskając moje usta. Zdziwił mnie tym gestem, ale jednocześnie było mi bardzo
przyjemnie. Z niecierpliwością oczekiwałam na werdykt, tylko ojciec stał pewny
siebie, a na pytanie dlaczego tak jest odpowiedział tylko:
- ja pewny jestem zwycięstwa.
O dziwo ojciec miał
rację. Diego ku uciesze wszystkich wygrał, a ponad to nasza firma zgarnęła wszystkie liczące się
nagrody. To były cudowne chwile. Diego cieszył się jak dziecko. Ciągle
powtarzał, że to moja zasługa, bo przecież to ja opowiedziałam mu wiele
ciekawostek o mieście dla którego robił projekt. W całym zamieszaniu nie
zauważyłam, że do rodziców podeszli państwo Vardas oczywiście z Leonem i Larą.
Gdy tylko to zauważyłam uciekłam czym prędzej do toalety. Tam niestety dopadła mnie matka
Leona.
-Co
zwykła barmanka robi na takiej gali z Diego Hernandezem?
I w
tym momencie poczułam, że to już czas
-
Pani Vardas, co też ma Pani do barmanek, praca jak każda inna
-
Ja po prostu nie toleruję Ciebie – usłyszałam w odpowiedzi
-
Pani Mario dla Pani informacji Diego to mój przyjaciel. Wraz z siostrami znajdujemy się w rankingu 500
najbogatszych kobiet świata według Forbes. Dodatkowo mam dyplom magistra historii Uniwersytetu w Poznaniu.
Poznań to Polska dla Pani wiedzy. Literaturę angielską kończyłam w Londynie, a biznes w Madrycie , mówię też
płynnie w 5 językach, a nazywam się Violetta Martina Castillo- córka Germana i
Angeles.
Dumna
z siebie dosłownie wyfrunęłam z toalety wprost w ramiona Diego. Mężczyzna
przytulił mnie i pocałował. Był to bardzo czuły i namiętny pocałunek.
Od czasu tego pocałunku coś się zmieniło. Ukradkowe
dotknięcia, czułe pocałunki kradzione podstępem, długie spacery z trzymaniem
się za ręce, maratony filmowe w objęciach jego silnych ramion. Wszystko było cudowne, czułam się jak
księżniczka z bajki. Tymczasem Diego oznajmił, że wyjeżdża do Polski, a ja jadę
z nim. Zgodziłam się. Podróż nie była męcząca. Lądowaliśmy na lotnisku Ławica,
a stamtąd wynajęty samochód zawiózł nas
do Hotelu Sheraton. Podczas pobytu dzieliliśmy z Diego pokój. Dużo
rozmawialiśmy na temat naszych relacji. Uzgodniliśmy,
że nie będziemy się śpieszyć, damy sobie czas, poznamy się nie tylko jak
przyjaciele, ale również na płaszczyźnie
kobieta- mężczyzna. Mimo wielu obowiązków pobyt w Poznaniu jawił się jak
bajkowa podróż. Spacery starymi uliczkami w świetle księżyca, śmieszne wizyty w
teatrze, bo sztuka grana była w języku polskim, a Diego po polsku ni w ząb.
Pierogi na śniadanie, obiad, kolację, wycieczki do zoo. Podczas jednego z
takich spacerów zostałam oficjalnie dziewczyną Diego. Nurtowało mnie tylko
pytanie, dlaczego Diego cały czas krył się z uczuciami do mnie. Zapytany
odpowiedział:
-Jeśli kogoś bardzo się kocha to należy
pozwolić mu być szczęśliwym, nawet jeśli oznacza to szczęście z inną osobą, Ty
byłaś szczęśliwa z Leonem to i ja byłem.
To
wyznanie zwaliło mnie z nóg, jednocześnie pozwoliło mi zrozumieć czym tak
naprawdę jest miłość. Postanowiłam, że jeśli już wypowiem te dwa magiczne słowa
to będą one definitywne i ostateczne, miałam też przeczucie, że Diego będzie
pierwszym i ostatnim, który usłyszy to wyznanie.
Postanowiliśmy też, że po powrocie zamieszkamy razem. Mimo,
że byliśmy bardzo zajęci zawsze wracaliśmy do wspólnego domu. Tworzyliśmy malutkimi kroczkami wspólny świat pełen
czułości, śmiechu, radości , magii.
Podczas jednego z comiesięcznych spotkań z moimi siostrzyczkami oficjalnie
przyznałam si, że jesteśmy parą. Opowiadałam o tym, że kocham spędzać z nim
czas, kocham jego uśmiech, kocham jego wady, kocham jego niewyjaśnioną miłość
do komedii romantycznych, kocham to przestawianie budzika o dziesięć minut,
dopijanie kawy tylko do połowy, układanie frytek w rządku na talerzu. Kocham
jego. To spadło jak grom z jasnego nieba- KOCHAM GO. Dziewczyny stwierdziły, że
tak głupia jestem tylko dlatego, że urodziłam się jako ostatnia. I, że chyba
wszyscy prócz mnie wiedzą, że Diego kocha mnie jak wariat, a jak kocham jego.
Nie mogłam pogodzić się z moim odkryciem, a jednocześnie byłam szczęśliwa. Po
zdradzie Leona nie chciałam się zakochać, a tu taka niespodzianka. Postanowiłam
niezwłocznie powiedzieć mojemu chłopakowi, co do niego czuję. W końcu karuzela uczuciowa kocham nie kocham,
zakochałam się czy nie dobiegła końca. Po powrocie ze spotkania jednak nie
zastałam w mieszkaniu nikogo, na stole leżał tylko liścik
Violu wyjeżdżam, nie wiem kiedy wrócę,
postaram się odezwać- uściski
I panika, czy on mnie zostawił. Miał dość czekania. Za długo
zwlekałam. Viola ogar. Przecież Diego Cię kocha. Czemu właśnie dziś ten
cholerny telefon się rozładował. Postanowiłam działać. Szybko oszukałam ładowarkę. Włączyłam, a tam dwadzieścia
nieodebranych od Diego. Oddzwaniam. Poczta głosowa. Cholera jasna. Chwila-
tatuś. On na pewno wie, gdzie jest mój chłopak. Ten odebrał natychmiast i ze
stoickim spokojem oznajmił, że Diego za czterdzieści minut odlatuje do Kanady,
na tydzień. Przecież nie będę tak długo czekać. Czterdzieści minut to mnóstwo
czasu. Przekraczając wszelkie możliwe zakazy udałam się w stronę lotniska.
Chowając kluczyki wpadł mi w ręce papierek od cukierka. Mądra Violetta,
papierek zainspirował mnie do szalonej akcji. Szukajcie, a znajdziecie. Diego
na szczęście przebywał jeszcze w poczekalni i spokojnie popijał kawę. Zdumienie
na jego twarzy, gdy mnie zauważył- bezcenne
-
Violuś, skarbie , co tu robisz o tej
godzinie i w ogóle tutaj, przecież zostawiłem kartkę
-
Myślałam, że mnie zostawiłeś
-
Ja Ciebie, nigdy głuptasku
-
Wiem, głupia byłam, ale to okazja żebym
Ci dała coś o czym całkowicie zapomniałam
Otwieram
dłoń, którą cały czas z zacięciem
ściskałam, dłoń ze zmiętym papierkiem
-
Viola, Ty przyjechałaś, żeby dać mi papierek po cukierku
-
Tak, Diego to jest papierek, który zostawiłam na pamiątkę naszego pobytu w
Polsce.
Wkładam
śmieciuszka w dłoń mojego chłopaka. Ten po rozwinięciu i odczytaniu treści (przeczytał
i zrozumiał J) nie potrafił wydobyć słowa. Zamarł. Po chwili spytał tylko
NAPRAWDĘ??????????
-
Tak, najbardziej na świecie
Co
zawierał papierek po zwykłych krówkach z Polski. Napis, a właściwie dwa słowa-
Kocham Cię- słowa na które Diego czekał od tak dawna. Ale na tym nie koniec,
jak iść na całość to z przytupem
-
Diego. Ożenisz się ze mną?
-
Skoro tak ładnie prosisz.
Już go gdzieś czytałam😮
OdpowiedzUsuń