Dedykuję Asi Blanco! :*
Zbliżał się piękny, purpurowy zachód słońca. Młoda kobieta siedziała na ganku swojego domu dumając głęboko. Chłodny, letni wietrzyk muskał jej nagą skórę przedramienia. Po kolejnej kłótni z mężem, nie miała już siły na nic. Myślała nad swoim małżeństwem. Para kłóciła się przynajmniej raz w tygodniu. To już był pewien standard. Jednak zawsze kończyło się tak samo. Albo jedno albo drugie przychodziło i przepraszało. Mimo sporów i innych przeciwności, bardzo się kochali. Nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Lecz tym razem Violetta czuła ,że to nie była zwykła kłótnia. Doszło do ostrej wymiany zdań. Diego wyszedł od razu z domu a ona usiadła w wiklinowym fotelu na ganku. Jej kilkumiesięczna córeczka słodko spała w swoim łóżeczku. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego ,że jej rodzice krzyczą na siebie kiedy ona bawi się w krainie snów.
Słońce zaszło, zrobiło się ciemniej i zimniej. Violetta wstała i weszła drzwiami balkonowymi do środka. Narzuciła na siebie sweterek który wisiał na krześle w kuchni i poszła do swojej sypialni. Wyciągnęła z tylnej kieszeni szortów telefon i zadzwoniła do męża. Nie odebrał. Zaczęła się trochę martwić bo dochodziła już 22:00. Postanowiła wziąć szybki prysznic i czekać na niego. Jak pomyślała tak zrobiła. Po wyjściu z kabiny, wytarła się i zdecydowała się nałożyć krótką, koronkową koszulę nocną na wypadek gdyby jednak pogodziła się z mężczyzną. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki ulubioną książkę.
Godziny mijały a Diego nie wracał. Zegarek wskazywał pół do 2:00. Violetta siedziała w kuchni w okryta fioletowym szlafrokiem i piła herbatę. Oczy jej się zamykały lecz była zdecydowana poczekać na powrót męża. Nagle drzwi otworzyły się z lekkim zgrzytem i do domu wszedł długo wyczekiwany Diego. Widząc światło dobiegające z kuchni, poszedł tam a widok jego żony bardzo go zadziwił.
-Jeszcze nie śpisz? - spytał wyciągając z lodówki mleko.
-Nie - odpowiedziała nieśmiało Violetta - Czekałam na ciebie - Diego wypił szklankę mleka i spojrzał na nią.
-Naprawdę? Miło z twojej strony - odparł spuszczając wzrok - Przepraszam Violu - powiedział.
-Ja też - szepnęła i podeszła do niego.
-Kocham cię - pogłaskał ją po policzku.
-Ja ciebie też - pocałowała go.
-Jeszcze nie śpisz? - spytał wyciągając z lodówki mleko.
-Nie - odpowiedziała nieśmiało Violetta - Czekałam na ciebie - Diego wypił szklankę mleka i spojrzał na nią.
-Naprawdę? Miło z twojej strony - odparł spuszczając wzrok - Przepraszam Violu - powiedział.
-Ja też - szepnęła i podeszła do niego.
-Kocham cię - pogłaskał ją po policzku.
-Ja ciebie też - pocałowała go.
***
Rankiem obudził Violette płacz małej Sofii. Wstała i szybkim krokiem poszła do pokoju córki. Kiedy tylko dziewczynka ją zobaczyła uśmiechnęła się promiennie.
-Moja zielonoka księżniczka już wstała? - powiedziała radośnie do córeczki.
Dziewczynka miała piękne oczka koloru zielonego w których tańczyły błyszczące iskierki. Była to rzecz nadzwyczajna ponieważ oboje rodziców mieli brązowe oczy a nawet wśród krewnych nie występowały oczy tak pięknie zielone. Violetta przewinęła i nakarmiła malutką. Następnie sama wykonała poranne czynności i ruszyła do kuchni zjeść śniadanie. Diego pół godziny temu wyszedł do pracy. Pracował jako prawnik. A Violetta? Cóż. Pracowała kiedyś jako redaktorka. Pisywała felietony i miała własną rubrykę w gazecie. Jednak kiedy urodziła się Sofia, poświęciła się w pełni jej wychowaniu. Na brak pieniędzy nie mogła narzekać. Pensja męża wystarczała na wszystkie niezbędne rzeczy a nawet i na przyjemności.
Po zjedzeniu śniadania postanowiła wybrać się na zakupy. W lodówce brakowało produktów takich jak ser, masło i wędliny. Należało uzupełnić pustki. Nie chciała zabierać małej gdyż jeszcze niedawno złapało ją przeziębienie. Zadzwoniła po swoją zaufaną nianię. Po niecałych trzydziestu minutach zjawiła się Olga, opiekunka.
-Moja zielonoka księżniczka już wstała? - powiedziała radośnie do córeczki.
Dziewczynka miała piękne oczka koloru zielonego w których tańczyły błyszczące iskierki. Była to rzecz nadzwyczajna ponieważ oboje rodziców mieli brązowe oczy a nawet wśród krewnych nie występowały oczy tak pięknie zielone. Violetta przewinęła i nakarmiła malutką. Następnie sama wykonała poranne czynności i ruszyła do kuchni zjeść śniadanie. Diego pół godziny temu wyszedł do pracy. Pracował jako prawnik. A Violetta? Cóż. Pracowała kiedyś jako redaktorka. Pisywała felietony i miała własną rubrykę w gazecie. Jednak kiedy urodziła się Sofia, poświęciła się w pełni jej wychowaniu. Na brak pieniędzy nie mogła narzekać. Pensja męża wystarczała na wszystkie niezbędne rzeczy a nawet i na przyjemności.
Po zjedzeniu śniadania postanowiła wybrać się na zakupy. W lodówce brakowało produktów takich jak ser, masło i wędliny. Należało uzupełnić pustki. Nie chciała zabierać małej gdyż jeszcze niedawno złapało ją przeziębienie. Zadzwoniła po swoją zaufaną nianię. Po niecałych trzydziestu minutach zjawiła się Olga, opiekunka.
-Olgo zaopiekujesz się małą? Wychodzę do sklepu i chciałam jeszcze wstąpić do przyjaciółki na chwilę, powinnam być za jakieś 2 godziny - poinformowała nianię na co ta odpowiedziała uśmiechem i słowami "Z przyjemnością zajmę się Sofią".
***
Ubrana w błękitną sukienkę przepasaną złotym paseczkiem w talii, szła przez miasto kierując się w stronę supermarketu. Na dworze panował straszliwy upał już od samego rana. Przechodnie wachlowali się gazetami a dzieci bawiły się przy ulicznych fontannach. Uśmiechała się na ten widok. Miała nadzieję że kiedyś i jej córka będzie się tak bawić. W pewnym momencie tak bardzo zapatrzyła się w bawiące się w oddali dzieci ,że nie zauważyła nawet ,że na kogoś wpada. Ten tajemniczy "ktoś" również tego nie zauważył ponieważ wzrok miał wlepiony w swojego iPhona.
-Oh bardzo przepraszam, nie zauważyłem pani - powiedziała tajemnicza osoba z poczuciem winy w głosie. Violetta uniosła wzrok i okazało się ,że patrzy na wysokiego szatyna o pięknych zielonych oczach. Oczach które niewyobrażalnie przypomniały jej oczy Sofi.
-Yy, ja również przepraszam, powinnam uważniej chodzić - uśmiechnęła się lekko nie mogąc oderwać wzroku od chłopaka.
-Coś ze mną nie tak? Mam coś na twarzy? - spytał z figlarnym wyrazem twarzy.
-Nie, w żadnym razie. Tylko bardzo mi pan kogoś przypomina - odpowiedziała trochę zakłopotana.
-Tylko proszę nie "pan". Czuję się staro a z resztą wyglądamy na ten sam wiek. Leon - podał jej ręką którą ona od razu uścisnęła.
-Violetta.
-Bardzo ładne imię. Dasz się zaprosić na kawę Violetto? Pogadamy o czym tak myślałaś wpadając na mnie - zażartował patrząc na nią pytająco.
-Chętnie ale nie tym razem. Muszę iść po zakupy - odparła nie ukrywając swojego rozczarowania.
-Dlaczego każda dziewczyna tak odpowiada - zaśmiał się wznosząc ręce do góry - Ale nie uda ci się wymigać - wyciągnął z kieszeni świstek papieru i długopis. Zapisał na nim ciąg cyfr po czym podał dziewczynie - zadzwoń jak będziesz miała chwilę - rzucił jej po raz kolejny swój zniewalający uśmiech.
-Zadzwonię - zapewniła go.
-W takim razie do zobaczenia - pożegnał się i poszedł dalej.
Violetta stała przez chwilę myśląc czy ta scena czasami jej się nie przyśniła. Te oczy... On cały ją urzekł swoim stylem bycia, sposobem jaki z nią rozmawiał, tą swobodą. A oprócz tego był bardzo przystojny. Otrząsnęła się jednak, schowała numer do torebki i poszła dalej.
-Oh bardzo przepraszam, nie zauważyłem pani - powiedziała tajemnicza osoba z poczuciem winy w głosie. Violetta uniosła wzrok i okazało się ,że patrzy na wysokiego szatyna o pięknych zielonych oczach. Oczach które niewyobrażalnie przypomniały jej oczy Sofi.
-Yy, ja również przepraszam, powinnam uważniej chodzić - uśmiechnęła się lekko nie mogąc oderwać wzroku od chłopaka.
-Coś ze mną nie tak? Mam coś na twarzy? - spytał z figlarnym wyrazem twarzy.
-Nie, w żadnym razie. Tylko bardzo mi pan kogoś przypomina - odpowiedziała trochę zakłopotana.
-Tylko proszę nie "pan". Czuję się staro a z resztą wyglądamy na ten sam wiek. Leon - podał jej ręką którą ona od razu uścisnęła.
-Violetta.
-Bardzo ładne imię. Dasz się zaprosić na kawę Violetto? Pogadamy o czym tak myślałaś wpadając na mnie - zażartował patrząc na nią pytająco.
-Chętnie ale nie tym razem. Muszę iść po zakupy - odparła nie ukrywając swojego rozczarowania.
-Dlaczego każda dziewczyna tak odpowiada - zaśmiał się wznosząc ręce do góry - Ale nie uda ci się wymigać - wyciągnął z kieszeni świstek papieru i długopis. Zapisał na nim ciąg cyfr po czym podał dziewczynie - zadzwoń jak będziesz miała chwilę - rzucił jej po raz kolejny swój zniewalający uśmiech.
-Zadzwonię - zapewniła go.
-W takim razie do zobaczenia - pożegnał się i poszedł dalej.
Violetta stała przez chwilę myśląc czy ta scena czasami jej się nie przyśniła. Te oczy... On cały ją urzekł swoim stylem bycia, sposobem jaki z nią rozmawiał, tą swobodą. A oprócz tego był bardzo przystojny. Otrząsnęła się jednak, schowała numer do torebki i poszła dalej.
***
-Już jestem! - krzyknęła Violetta wchodząc do domu - Olga?
-Nie kochanie, ja - do przedpokoju wszedł z wielkim uśmiechem na ustach Diego.
-A ty nie powinieneś być w pracy? - spytała zaskoczona.
-Powinienem ale nie jestem - rzekł podchodząc do niej i czule całując.
-Diego - mruczała między pocałunkami.
Torba z zakupami wyślizgnęła jej się z ręki. Diego podniósł ją delikatnie i oparł o brzeg kanapy. Kiedy zaczął delikatnie rozpinać jej sukienkę, telefon zawibrował w jego tylnej kieszeni spodni. Oderwał się od niej szybko i odebrał komórkę. Violetta poprawiła ramiączko i od swojego stanika i westchnęła głęboko. To nie pierwszy raz kiedy coś jest ważniejsze od niej. Ilekroć ktoś dzwonił, Diego rzucał wszystko co aktualnie robił i szedł odebrać. W tym związku ewidentnie władze obejmował telefon.
-Musisz za każdym razem odbierać? Nie mógłbyś chociaż raz nie rzucać wszystkiego i nie biec do tego telefonu? - powiedziała z wyrzutem kiedy Diego skończył rozmowę.
-O co ci chodzi. Musiałem odebrać. To było ważne - odpowiedział niewzruszony.
-O to mi chodzi ,że kiedy tylko dzwoni telefon biegniesz go odebrać. Nie ważne co się w danym momencie dzieje. Jak rodziłam i zadzwoniła ci komórka, od razu pobiegłeś na korytarz. I wróciłeś po pół godzinie kiedy Sofia już była ba moich rękach - krzyknęła.
-Musisz mi to ciągle wypominać? - spytał zły.
-Tak muszę. Wszytko jest zawsze ważniejsze.
-Nieprawda.
-A właśnie ,że prawda. I nie zaprzeczaj - żywo gestykulowała a następnie usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie.
-Jak przestaniesz zachowywać się jak dwuletnie dziecko to daj znać - powiedział z kpiną. Tym razem nie wytrzymała. Wstała i żywym krokiem podeszła do drzwi. Diego chciał znowu wyjść lecz mu nie pozwoliła.
-O nie. Tym razem ja wychodzę - zatrzymała go przy drzwiach.
-Nie. Zostajesz z Sofi. A ja mam dość na ciebie patrzeć. Wychodzę - odparł ale Violetta zagrodziła mu drogę - Nie wygłupiaj się. Zapamiętaj sobie ,że w tym domu ja rządzę - parsknął jej prosto w twarz.
-Najwyższy czas to zmienić - odwróciła się napięcie i wyszła.
-Nie kochanie, ja - do przedpokoju wszedł z wielkim uśmiechem na ustach Diego.
-A ty nie powinieneś być w pracy? - spytała zaskoczona.
-Powinienem ale nie jestem - rzekł podchodząc do niej i czule całując.
-Diego - mruczała między pocałunkami.
Torba z zakupami wyślizgnęła jej się z ręki. Diego podniósł ją delikatnie i oparł o brzeg kanapy. Kiedy zaczął delikatnie rozpinać jej sukienkę, telefon zawibrował w jego tylnej kieszeni spodni. Oderwał się od niej szybko i odebrał komórkę. Violetta poprawiła ramiączko i od swojego stanika i westchnęła głęboko. To nie pierwszy raz kiedy coś jest ważniejsze od niej. Ilekroć ktoś dzwonił, Diego rzucał wszystko co aktualnie robił i szedł odebrać. W tym związku ewidentnie władze obejmował telefon.
-Musisz za każdym razem odbierać? Nie mógłbyś chociaż raz nie rzucać wszystkiego i nie biec do tego telefonu? - powiedziała z wyrzutem kiedy Diego skończył rozmowę.
-O co ci chodzi. Musiałem odebrać. To było ważne - odpowiedział niewzruszony.
-O to mi chodzi ,że kiedy tylko dzwoni telefon biegniesz go odebrać. Nie ważne co się w danym momencie dzieje. Jak rodziłam i zadzwoniła ci komórka, od razu pobiegłeś na korytarz. I wróciłeś po pół godzinie kiedy Sofia już była ba moich rękach - krzyknęła.
-Musisz mi to ciągle wypominać? - spytał zły.
-Tak muszę. Wszytko jest zawsze ważniejsze.
-Nieprawda.
-A właśnie ,że prawda. I nie zaprzeczaj - żywo gestykulowała a następnie usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie.
-Jak przestaniesz zachowywać się jak dwuletnie dziecko to daj znać - powiedział z kpiną. Tym razem nie wytrzymała. Wstała i żywym krokiem podeszła do drzwi. Diego chciał znowu wyjść lecz mu nie pozwoliła.
-O nie. Tym razem ja wychodzę - zatrzymała go przy drzwiach.
-Nie. Zostajesz z Sofi. A ja mam dość na ciebie patrzeć. Wychodzę - odparł ale Violetta zagrodziła mu drogę - Nie wygłupiaj się. Zapamiętaj sobie ,że w tym domu ja rządzę - parsknął jej prosto w twarz.
-Najwyższy czas to zmienić - odwróciła się napięcie i wyszła.
***
-Jak można, jak można! - mówiła sama do siebie idąc przez miasto.
Miała ten dziwny nawyk od zawsze. Nie zwracała wtedy uwagi czy ktoś idzie obok i bacznie przygląda się jej z zaciekawieniem, bo przecież osoba mówiąca sama do siebie to raczej dziwny i niecodzienny widok. Szła przeklinając cały świat i swojego męża kiedy poczuła mocne uderzenie w przodzie. Znowu na kogoś wpadła.
-A ty znowu zamyślona - zaśmiał się czuły głos który Violetta zdążyła poznać.
-Ty? - zdziwiła się - Pomyślę ,że mnie śledzisz - siliła się na swobodny i żartobliwy ton jednak nie chłopak nie był aż taki głupi.
-Jeśli sobie dobrze przypominam to miałaś iść na zakupy a tymczasem chodzisz przygnębiona i zła - powiedział Leon patrząc na nią uważnie.
-Byłam na zakupach - odparła szybko.
-To może jednak dasz się zaprosić dzisiaj na kawę? - zaproponował - Pogadamy o tym co cię tak wkurzyło.
-Nie naprawdę. Kawa dzisiaj odpada - odparła.
-To jak nie kawa to sok albo herbata - uśmiechnął się.
-Nie, Leon.
-Okej - wzniósł ręce do góry - niech będzie, może być woda. Rozumiem, dieta i te sprawy - mrugnął do niej - proszę.
-Nie dasz za wygraną, co? - potrącił głową szczerząc swoje białe zęby - Dobra wygrałeś - rzuciła krótko i ruszyli do pobliskiej kawiarni.
Miała ten dziwny nawyk od zawsze. Nie zwracała wtedy uwagi czy ktoś idzie obok i bacznie przygląda się jej z zaciekawieniem, bo przecież osoba mówiąca sama do siebie to raczej dziwny i niecodzienny widok. Szła przeklinając cały świat i swojego męża kiedy poczuła mocne uderzenie w przodzie. Znowu na kogoś wpadła.
-A ty znowu zamyślona - zaśmiał się czuły głos który Violetta zdążyła poznać.
-Ty? - zdziwiła się - Pomyślę ,że mnie śledzisz - siliła się na swobodny i żartobliwy ton jednak nie chłopak nie był aż taki głupi.
-Jeśli sobie dobrze przypominam to miałaś iść na zakupy a tymczasem chodzisz przygnębiona i zła - powiedział Leon patrząc na nią uważnie.
-Byłam na zakupach - odparła szybko.
-To może jednak dasz się zaprosić dzisiaj na kawę? - zaproponował - Pogadamy o tym co cię tak wkurzyło.
-Nie naprawdę. Kawa dzisiaj odpada - odparła.
-To jak nie kawa to sok albo herbata - uśmiechnął się.
-Nie, Leon.
-Okej - wzniósł ręce do góry - niech będzie, może być woda. Rozumiem, dieta i te sprawy - mrugnął do niej - proszę.
-Nie dasz za wygraną, co? - potrącił głową szczerząc swoje białe zęby - Dobra wygrałeś - rzuciła krótko i ruszyli do pobliskiej kawiarni.
-No więc Violetto, kogo ci tak bardzo przypominam? - spytał mieszając kawę. Violetta zmieszała się trochę.
-Wiesz, to bardzo głupie ale masz oczy bardzo podobne do mojej córki - odpowiedziała ze spuszczoną głową.
Czuła na sobie jego wzrok i choć nie znała go dobrze, od razu jej się spodobał. Czuła się przy nim swobodnie, może dlatego ,że on sam nie czuł skrępowania. Na dodatek był bardzo miły i sprawiał wrażenie wiecznego optymisty. Nie chciała stracić być może przyszłego kolegi przez jakieś niedorzeczne "widzi-misie".
-Ciekawe - uśmiechnął się życzliwie - Ile ma lat i jak ma na imię?
-Sofia ma dopiero kilka miesięcy - odpowiedziała w duchu ciesząc się że Leon nie uznał jej stwierdzenia za śmieszne.
-Pewnie jest śliczna. Czyli masz męża albo chłopaka? - spytał zaciekawiony.
-Męża - potwierdziła. Na twarzy chłopaka uśmiech na chwilę zniknął lecz za chwilę pojawił się na nowo jeszcze szerszy.
-A na co byłaś taka wściekła ,że mówiłaś na głos nie wiadomo do kogo? - Violetta zarumieniła się lekko ze wstydu a smutek na wspomnienie kłótni z mężem znowu się w niej zebrał.
-Kłótnia małżeńska. Nic wielkiego - machnęła ręką.
-No skoro tak uważasz - odparł.
-Teraz ty coś powiedz.
-Ja? Więc tak. Kiedy się urodziłem - zaczął wzniosłym tonem a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem - A tak poważnie to jestem Leon Vedas. Mam 25 lat - zaczął a Violetta słuchała z zaciekawieniem - nie mam dziewczyny ani w sumie nikogo komu mógłbym ufać. Nie przestrasz się ale kiedyś popełniłem bardzo duży błąd. Byłem w klubie z kolegami i nic w sumie nadzwyczajnego, przespałem się z jakąś dziewczyną nawet nie wiem jak miała na imię. W sumie nie mam pojęcia co mi odbiło bo nie byłem pijany. Wypiłem zaledwie jednego drinka. Nie znam imienia tej dziewczyny ani nie pamiętam jak wyglądała. Nigdy więcej jej nie spotkałem. Rodzice dowiedzieli się o tym i stwierdzili ,że to hańba mieć takiego syna. Od zawsze reputacja rodziny była na pierwszym miejscu. I tak straciłem rodziców - zakończył swoją wypowiedź uśmiechem.
-I mimo tego teraz uśmiechasz się i mówisz o tym tak spokojnie? - zdziwiła się trochę.
- Właściwie to wcale nie jest to lekki temat dla mnie. Ale nauczyłem się śmiać się kiedy życie pluje ci w twarz. Czasami warto zatrzymać się na chwilę i popłakać nad rozlanym mlekiem. Ale można też brać życie z tej lepszej strony i patrzeć przez różowe okulary nawet kiedy nic nie wychodzi - odparł w zamyśleniu.
-To piękne co powiedziałeś - uśmiechnęła się - Kiedy to się stało?
-Niecałe dwa lata temu. Chyba mniej więcej półtora roku już minęło.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. Nauczyłem się z tym żyć. Tylko czasem chciałbym wiedzieć czy ta dziewczyna może mnie pamięta albo czy wszytko z nią w porządku.
-Czemu mi to wszytko mówisz? Właściwie to dopiero się poznaliśmy. Nie mówię że mi to przeszkadza ale nie uważasz że to prywatna sprawa?
-Jeśli chodzi o mnie to nie ma w moim życiu prywatnych spraw. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś kto chciałaby mnie wysłuchać a teraz tego potrzebowałem. Miałem przeczucie że mnie zrozumiesz - powiedział nie patrząc na nią.
-Miło z twojej strony. Bardzo przyjemnie mi się z tobą rozmawia ale czuję że muszę już wracać - wstała od stołu - dziękuję i do zobaczenia. Zdzwonimy się - wyszła z kawiarni i ruszyła do domu. A Leon siedział i patrzył za szatynką. Zastanawiał się czy czasami jej nie spłoszył jednak odsunął od siebie tę myśl. Położył pieniądze na stoliku i również wyszedł.
-Wiesz, to bardzo głupie ale masz oczy bardzo podobne do mojej córki - odpowiedziała ze spuszczoną głową.
Czuła na sobie jego wzrok i choć nie znała go dobrze, od razu jej się spodobał. Czuła się przy nim swobodnie, może dlatego ,że on sam nie czuł skrępowania. Na dodatek był bardzo miły i sprawiał wrażenie wiecznego optymisty. Nie chciała stracić być może przyszłego kolegi przez jakieś niedorzeczne "widzi-misie".
-Ciekawe - uśmiechnął się życzliwie - Ile ma lat i jak ma na imię?
-Sofia ma dopiero kilka miesięcy - odpowiedziała w duchu ciesząc się że Leon nie uznał jej stwierdzenia za śmieszne.
-Pewnie jest śliczna. Czyli masz męża albo chłopaka? - spytał zaciekawiony.
-Męża - potwierdziła. Na twarzy chłopaka uśmiech na chwilę zniknął lecz za chwilę pojawił się na nowo jeszcze szerszy.
-A na co byłaś taka wściekła ,że mówiłaś na głos nie wiadomo do kogo? - Violetta zarumieniła się lekko ze wstydu a smutek na wspomnienie kłótni z mężem znowu się w niej zebrał.
-Kłótnia małżeńska. Nic wielkiego - machnęła ręką.
-No skoro tak uważasz - odparł.
-Teraz ty coś powiedz.
-Ja? Więc tak. Kiedy się urodziłem - zaczął wzniosłym tonem a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem - A tak poważnie to jestem Leon Vedas. Mam 25 lat - zaczął a Violetta słuchała z zaciekawieniem - nie mam dziewczyny ani w sumie nikogo komu mógłbym ufać. Nie przestrasz się ale kiedyś popełniłem bardzo duży błąd. Byłem w klubie z kolegami i nic w sumie nadzwyczajnego, przespałem się z jakąś dziewczyną nawet nie wiem jak miała na imię. W sumie nie mam pojęcia co mi odbiło bo nie byłem pijany. Wypiłem zaledwie jednego drinka. Nie znam imienia tej dziewczyny ani nie pamiętam jak wyglądała. Nigdy więcej jej nie spotkałem. Rodzice dowiedzieli się o tym i stwierdzili ,że to hańba mieć takiego syna. Od zawsze reputacja rodziny była na pierwszym miejscu. I tak straciłem rodziców - zakończył swoją wypowiedź uśmiechem.
-I mimo tego teraz uśmiechasz się i mówisz o tym tak spokojnie? - zdziwiła się trochę.
- Właściwie to wcale nie jest to lekki temat dla mnie. Ale nauczyłem się śmiać się kiedy życie pluje ci w twarz. Czasami warto zatrzymać się na chwilę i popłakać nad rozlanym mlekiem. Ale można też brać życie z tej lepszej strony i patrzeć przez różowe okulary nawet kiedy nic nie wychodzi - odparł w zamyśleniu.
-To piękne co powiedziałeś - uśmiechnęła się - Kiedy to się stało?
-Niecałe dwa lata temu. Chyba mniej więcej półtora roku już minęło.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. Nauczyłem się z tym żyć. Tylko czasem chciałbym wiedzieć czy ta dziewczyna może mnie pamięta albo czy wszytko z nią w porządku.
-Czemu mi to wszytko mówisz? Właściwie to dopiero się poznaliśmy. Nie mówię że mi to przeszkadza ale nie uważasz że to prywatna sprawa?
-Jeśli chodzi o mnie to nie ma w moim życiu prywatnych spraw. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś kto chciałaby mnie wysłuchać a teraz tego potrzebowałem. Miałem przeczucie że mnie zrozumiesz - powiedział nie patrząc na nią.
-Miło z twojej strony. Bardzo przyjemnie mi się z tobą rozmawia ale czuję że muszę już wracać - wstała od stołu - dziękuję i do zobaczenia. Zdzwonimy się - wyszła z kawiarni i ruszyła do domu. A Leon siedział i patrzył za szatynką. Zastanawiał się czy czasami jej nie spłoszył jednak odsunął od siebie tę myśl. Położył pieniądze na stoliku i również wyszedł.
***
Idąc do domu zastanawiała się nad tym co powiedział jej szatyn. Przywołał w niej niemiłe wspomnienia. Sama kiedyś popełniła ten sam błąd co Leon. Też poszła do łóżka z mężczyzną którego imienia nawet nie znała. Krótko po tym dowiedziała się ,że jest w ciąży. Myślała ,że to dziecko Diego. Teraz naszły ją wątpliwości. Czy to możliwe ,że Sofia jest córką Leona? A może to tylko zbieg okoliczności? Nie chciała w to wierzyć. Zepsułoby to jej małżeństwo. A wcale nie chciała rozstawać się z Diego. Mimo iż Leon jej się spodobał. Jednak ta myśl nie dawała jej spokoju. Bądź co bądź było to bardzo prawdopodobne.
***
Około 3:00 w nocy obudziła się. Wpadł jej do głowy bardzo dziwny i wręcz niemożliwy do zrealizowania pomysł. Przyszło jej do głowy zrobienie testu na ojcostwo. Jednak do tego będzie jej chociażby ślina Leona. Jak miała ją zdobyć. W grę nie wchodziło powiedzenie prawdy. Musiała ją zdobyć sposobem.
Następnego dnia umówiła się z nim w tej samej kawiarni. Miała wielkie szczęście gdyż w trakcie spotkania szatyn wyszedł do łazienki pozostawiając filiżankę z kawą na stoliku. Violetta cała dygocąc ze zdenerwowania pobrała specjalną szpatułką ślinę z filiżanki. Wiedziała ,że to co robi jest totalnym szaleństwem ale musiała się dowiedzieć prawdy. Zwłaszcza ,że zaczęła dostrzegać znaczne podobieństwo do Leona w swojej córce.
***
Dwa tygodnie później Violetta odebrała wyniki. Siedziała na łóżku w sypialni i wpatrywała się w kopertę. Wiedziała ,że jej zawartość.może na zawsze zmienić jej życie. W końcu jednak otworzyła ją. Kiedy przeczytała kartkę w oczach stanęły jej łzy. Jej przypuszczenia się sprawdziły. Osoba z którą przespała się na imprezie to Leon. I to on jest ojcem jej dziecka. Pod wpływem impulsu zadzwoniła do Leona, podała adres i poprosiła by jak najszybciej przyszedł. Nie wiedziała do końca co robi. Nie myślała o relacji Leona. Ani reakcji Diego. Czuła ,że musi mu to jak najszybciej powiedzieć. Cała zapłakana poszła do kuchni trzymając kopertę w ręku. W tym momencie drzwi się otworzyły a w nich stanął Diego. Nie spodziewała się go. Miał być za miastem i wrócić dopiero wieczorem.
-Co się stało? Czemu płaczesz? - zapytał widząc łzy na twarzy żony.
Nie wiedziała co powiedzieć. W pośpiech schował kopertę za siebie. Jednak Diego to zauważył. Podszedł do niej i wyrwał jej z rąk kopertę. Kiedy przeczytał jej zawartość Violetta mogła tylko sobie współczuć. Ogarnęła go niepohamowana złość. Czuł się oszukany i zdradzony.
-Zdradziłaś mnie!? - krzyknął a z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez - Pytam się!
-Diego to nie tak... - zaczęła.
-A jak! - chwycił ją za nadgarstki a ona głośno jęknęła z bólu - Jak mogłaś!
-Puść mnie!
-Dama powiedziała puść - obok nich stał Leon który chwilę wcześniej wszedł do domu bez pukania gdyż słyszał głośne krzyki.
-A co to za jeden! - zwrócił się Diego do swojej żony - to on? Jesteś bezczelna! - wykrzyknął - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Z nami koniec - wyszedł z mieszkania a Violetta upadła bezsilnie na podłogę i gorzko zapłakała. Leon usiadł obok niej i objął delikatnie. Dostrzegł na leżącą na podłodze kopertę. Zaciekawiony sięgnął po nią i zwrócił się do Violetty.
-To o to się pokłóciliście? - nie czekając na odpowiedź wyciągnął z niej dokument i dokładnie obejrzał. Violetta patrzyła na niego niespokojnie. Po przeczytaniu kartki Leon podniósł głowę i uśmiechnął się do Violetty szeroko.
-Nie martw się. Będzie okej - powiedział delikatnie całując ją w czoło.
************************************************
Ta dam!
Oto one shot który nie powstałby gdyby nie Asia Blanco która była pomysłodawczynią. Muszę przyznać ,że pomimo błędów które popełniłam naprawdę mi się podoba. Napewno są tu błędy gramatyczne i interpunkcyjne. Jeśli chodzi o wstawianie przeciwników to leżę i kwiczę :D a pewnie i ortograficzne też by się znalazły.
Piszecie jak wam się podoba a ja się z wami żegnam.
Pa pa:*
Każdy popełnia jakieś błędy w pisaniu. Nikt nie jest fenomenem. Nie musisz się tłumaczyć.
OdpowiedzUsuńZajebisty OS. Naprawdę mi się podoba. Gratuluję Asi pomysłu, a Tobie doskonałego wykonania😀
Maddy ❤
O Boziu *.* !!!
OdpowiedzUsuńCudeńko ❤
Bardzo mi się spodobał ten OS.
Świetny pomysł i wykonanie. Masz naprawdę wielki talent ❤
Czekam na więcej :)
Buziaki :**
Zuzka
Cudny pomysł i cudne wykonanie :D
OdpowiedzUsuńAczkolwiek czuję niedosyt Leonetty XD
Ale w sumie w dobrym momencie zakończyłaś :D
Czekam <3