sobota, 30 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 15

Odrzuciła telefon z powrotem na łóżko. Wyszła z pokoju i wróciła do jadalni. Leon od razu zauważył ,że Violetta nagle posmutniała. Starał się ją nieco rozweselić podczas obiadu ale nie wychodziło mu to za bardzo.
 
Po skończonym obiedzie zaprowadził Violette do królewskiej stajni.
-Po co tutaj przyszliśmy - powiedziała znudzona patrząc na konie.
-Pomyślałem ,że nie warto tracić tak pięknego popołudnia i się przejdziemy - uśmiechnął się - Ale tym razem na osobnych koniach.
-Leon ale - zaczęła lecz jej przerwał.
-Ja wyprowadzam konie a ty idź się przebierz i żadnego ale - powiedział stanowczo.
Violetta chcąc nie chcąc wykonała polecenie i po kilku minutach wróciła do Leona. Ten pomógł jej wsiąść na konia.
-A właściwie gdzie jedziemy? - spytała siedząc sztywno na swoim koniu.
-Przed siebie - odparł.
Przejechali kawałek drogi aż w końcu Leon postanowił zacząć rozmowę.
-Powiesz mi co cię tak zmartwiło? - zapytał patrząc na nią uważnie.
-Nic szczególnego - odpowiedziała krótko.
-A mnie się wydaje ,że to jednak jakaś poważniejsza sprawa - mrugnął do niej.
-Nie, to nic ważnego - nie chciała o tym rozmawiać.
-Okej ale nie jesteś na mnie zła?
-Nie, nie mam powodów.
Leon nie był do końca przekonany co do słów Violetty ale nie chciał już naciskać. Przez resztę drogi nie poruszali już tego tematu. Leon starał się jakoś rozweselić dziewczynę i tym razem nawet mu się udało. Całe popołudnie spędzili na koniach. Wieczorem rozstali się w dobrych nastrojach.
Violetta otworzyła swój pamiętnik i zaczęła pisać.

Drogi Pamiętniku!
Przeczytałam dzisiaj SMS-y Leona. Wiem ,że to jego prywatna sprawa ale nie mogłam się powstrzymać. Leon chce się spotkać z Francescą. Nie wiem dlaczego jak o tym myślę czuję... Właściwie nie wiem jak to opisać. Dzisiaj po południu było bardzo miło. Dobrze się bawiłam na koniach. Muszę przyznać ,że polubiłam Leona. A myślałam ,że jest on taki sam jak inni książęta. A jednak da się z nim rozmawiać. Teraz stawiam sobie jedno pytanie. Czy Leon zakochał się w Fran?

Zamknęła pamiętnik i położyła się. W głowie miała tyle pytań. Nagle usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a. Jak się po chwili okazało był to SMS od Fran
Fran:
Viola! Poważna sprawa!

Ja:
Co się stało? :D


Fran: 
Właśnie piszę z Leonem. Nasza rozmowa:
Ja: Co robisz?
On: Myślę
Ja: O czym? :) 
On: O twoim uśmiechu ;)

Viola ratuj! Co mam mu odpisać!?

Violettcie uśmiech zszedł z twarzy. 

Ja:
Nie wiem, odpisz co chcesz.

Fran:
Co on mógł mieć na myśli?
Myślisz ,że on wiesz...

Ja:
To bardzo prawdopodobne ,że mu się podobasz.

Fran: 
Wiesz w sumie, ja też go polubiłam. 
Jest miły...

Ja:
Tylko polubiłaś czy coś więcej?

Violette ściskało od środka. Bała się odpowiedzi kuzynki. Sama nie wiedziała dlaczego. Przecież Leon jej się nie podobał, nie miała prawa być zazdrosna.

Fran:
Nie  wiem... Ale chyba coś więcej...
 

**********************************************************************************
Hej, hej :*
Tak prezentuje się rozdział 15.
Niestety ale na leonette będziecie jeszcze musieli poczekać. 
Piszcie co myślicie o rozdziale :) 
Do zobaczenia :) 

piątek, 29 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 14

Kochany pamiętniku!
Nie wiem sama czy jestem zła na Leona czy nie. A nawet jeśli jestem to nie mam pojęcia za co. Przecież Fran jest bardzo sympatyczna więc nie dziwię się ,że Leon ją polubił. Widziałam jak ją przytulił na pożegnanie. Ciekawe czy ze mną też będzie się tak czule żegnał. Dzisiaj mija piąty dzień. Jeszcze tylko jutro i pojutrze. A następnego dnia z samego rana odjeżdżają. Jeszcze dwa dni. W sumie trzy bo dzisiejszy dopiero się zaczął. Za moment śniadanie. Muszę iść.

Violetta zamknęła pamiętnik i zeszła do jadalni. Wszyscy już byli tylko jedno miejsce było puste. Nie było Leona. Dziewczyna usiadła. Śniadanie zaczęło się bez Leona. Jego ojciec stwierdził ,że najlepiej zacząć bez niego.
Kiedy śniadanie dobiegało końca do jadalni wpadł Leon. Grzecznie przeprosił za spóźnienie i zajął swoje miejsce. Uśmiechnął się do Violetty. Odpowiedziała mu bladym uśmiechem.  Po śniadaniu oboje wyszli na zewnątrz. Nie mieli konkretnych planów na resztę dnia. Spacerowali i rozmawiali. Violetta prawie zapomniała o zdarzeniach z poprzedniego dnia  ale jednak coś musiało jej o tym przypomnieć. 
-Fran kogoś ma? - spytał Leon bez ogródek.
-Co? - zdziwiła się.
-Czy Francesca ma kogoś. No wiesz czy ma chłopaka - powtórzył.
-Dlaczego mnie o to pytasz - odpowiedziała starając się panować nad złością.
-A dlaczego nie. Powiedz mi po prostu.
-Nie ma - powiedziała zgodnie z prawdą lecz po chwili dodała - Podoba ci się?
-Jest miła - odparł w zamyśleniu. 
Violettę jeszcze bardziej to zirytowało. Nie odezwała się. Ale on nie miał zamiaru skończyć rozmowy.
-Przyjeżdża do ciebie co tydzień? - zapytał.
-Tak.
-Na balu też była ostatnio?
-Była. Widziała cię - powiedziała patrząc uważnie nie chłopaka.
-Ja jej nie - uśmiechnął się sam do siebie. 
Violetta była pewna ,że coś tu nie gra. Albo jej się zdawało albo Leon najwyraźniej zakochał się w jej kuzynce. Nagle zadzwonił telefon Leona. Dostał SMS-a. Najwidoczniej bardzo miłego bo uśmiechnął się do wyświetlacza. Reszta przedpołudnia minęła im w dziwnej atmosferze. Mało mówili, może dlatego ,że Leon cały czas miał wzrok wlepiony w telefon. 

Podczas obiadu Violetta przeprosiła wszystkich i pod pretekstem udania się do toalety poszła do sypialni Leona. Na łóżku leżała komórka chłopaka. Księżniczka niepewnie wzięła ją do ręki. Wahała się przez chwilę. W końcu jednak odblokowała telefon i weszła w skrzynkę odbiorczą. Na jej twarzy pojawił się nagły smutek. Już wiedziała z kim Leon pisał przez cały czas. Przeczytała kilka wiadomości.


Francesca:
Hej, miałam się odezwać :)
Mam nadzieję ,że nie przeszkadzam.

Ja:
Hej, miło ,że się odezwałaś :)
Nie przeszkadzasz, jak minęła podróż do domu?

Francesca:
Dobrze :)

Ja:
Spotkamy się jeszcze? Miło nam się rozmawiało.

Francesca:
Bardzo chętnie. Może jak już wrócisz od Violi
to znajdziemy chwilkę :)


Ja:
To świetnie :*


Wiadomości było o wiele więcej ale Violetta nie chciała ich już czytać. Leon zamierzał spotkać się jeszcze z Francescą. 

czwartek, 28 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 13

Leon  wstał rano bardzo wcześnie. Do śniadania zostało jeszcze kilka godzin. Zasnął wczoraj bardzo późno dlatego sam się sobie dziwił ,że już się obudził. W jego głowie ciągle jeszcze żyły myśli z wczorajszego spaceru spędzonego z kuzynką Violetty. Nie chciał się przed samym sobą do tego przyznać ale prawda była taka ,że dziewczyna bardzo mu się spodobała. Jej kruczoczarne włosy lśniły wczoraj w zachodzie słońca a jej blada twarz była taka roześmiana. Urzekła go całą swoją osobą i ta myśl nie dawała mu spokoju od wczorajszego wieczora. Nie wiedział co z nią począć, albo może wcale nie chciał nic z nią robić.

***

-O Francesca kochanie jak promiennie wyglądasz, tak mi wczoraj szybko mignęłaś ,że nie zdążyłam z tobą nawet słówka zamienić - powiedziała królowa Maria kiedy Francesca i Violetta weszły do jadalni na śniadanie.
-Dzień dobry ciociu - uśmiechnęła się dziewczyna.
-Siadajcie proszę - wskazała ręką na stół i po chwili wszyscy już siedzieli na swoich miejscach.
Francesca zajęła miejsce obok Leona. Violetta swoje zwykłe. Zaczęli jeść śniadanie i rozmawiać na różne tematy. Rodzice Violetty z rodzicami Leona, Francesca z Leonem a Violetta bezgłośnie do swojej sałatki ze świeżych warzyw. Dłubała widelcem w miseczce i przysłuchiwała się rozmowie Leona i Fran. Śmiali się, rozmawiali jakby byli tylko oni jedni w pomieszczeniu. Albo i na całym świecie. Tymczasem ona biła się z myślami dlaczego jej to tak bardzo przeszkadza. Może czuła się dotknięta ,że w ogóle nie zwracają na nią uwagi. Koniec końców dotrwała do końca tego cichego śniadania. Razem z Francescą spędziły miłe popołudnie w bibliotece królewskiej. Violetta prawie zapomniała o Leonie ale jednak on musiał przyjść i na osobności pożegnać się z Francescą.
-Francesca! - zawołał Leon idąc szybkim krokiem w stronę dziewczyn - Chciałbym się pożegnać.
-Miło z twojej strony - uśmiechnęła się.
-Wiesz bo... - zatrzymał się i zerknął na stojącą obok Violettę.
Księżniczka od razu zrozumiała przekaz jaki był zawarty w tyk krótkim ale dobitnym spojrzeniu. Przytuliła kuzynkę na pożegnanie i odeszła dumnym krokiem.
-Francesca strasznie miło cię było poznać - zaczął a ręce całe mu drżały.
-Mi też było miło - odpowiedziała.
-Zadzwoń kiedyś to może jeszcze się spotkamy - wyciągnął z kieszeni spodni mały bilecik gdzie był napisany jego numer telefonu.
-Dzięki, bardzo chętnie zadzwonię - obiecała.
-To... To cześć - powiedział szybko i przytulił dziewczynę  a ona z czułością odwzajemniła uścisk.
-Pa pa - pokiwała dłonią wsiadając do auta.
Kiedy samochód odjechał z dziedzińca Leon głośno wypuścił powietrze. Teraz miał tylko nadzieję ,że Francesca odezwie się do niego niebawem.

***
Wieczorem Violetta i Leon siedzieli w ogrodach pałacowych. Księżniczka czytała książkę a on siedział na trawie i patrzył na zachód słońca. Patrzył chwilami na nią i zastanawiał się dlaczego szatynka zrobiła się nagle taka cicha.
-Czemu nic nie mówisz? - odezwał się nagle.
-Nie mam nic do powiedzenia - odpowiedziała szybko nie odrywając wzroku od książki.
-No właśnie zauważyłem - zaśmiał się - Coś cię gryzie.
-To pytanie czy stwierdzenie?
-Raczej to drugie - powiedział - I nie zaprzeczaj bo i tak nie uwierzę.
-A od kiedy się tak martwisz? - rzuciła patrząc na niego uważnie i  z lekkim wyrzutem.
-A od kiedy jesteś taka spięta? - spytał patrząc na nią z miłym uśmiechem.
Spuściła wzrok i nic nie odpowiedziała. Po chwili oboje wrócili do swoich poprzednich czynności.

 *********************************************************************************
Hej, hej kochani!
Rozdział 13 już za  nami, mam nadzieję ,że wam się podoba :)
Mam w planach niedługo zajrzeć do nasze leonetty z poprzedniego opowiadania. Co za tym idzie, szykuje się one shot.
Przy okazji, wiem ,że już to robiła ale chciałam was zaprosić jeszcze raz na mojego drugiego bloga, zaczynam tam właśnie opowiadanie i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie go bez was. Mam nadzieję ,że wpadniecie i zostawicie po sobie ślad :)
Wklejam wam jeszcze raz link: KLIK
I do zobaczenia niedługo:)

środa, 27 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 12

-Hej Viola - Francesca wyskoczyła z karety i rzuciła się na szyję Violettcie która czekała na nią na dziedzińcu.
-No hej - odpowiedziała.
-Masz gościa słyszałam - szepnęła podekscytowana Fran.
-Tak, poznasz go - Violetta uśmiechnęła się.
-A gdzie go teraz masz?
-Niedawno poszedł gdzieś z moim i swoim ojcem. Powinien niedługo wrócić.

***

Violetta i jej kuzynka Francesca poszły do ogrodu królewskiego i jak zwykle usiadła na drewnianych huśtawkach. Zaczęły plotkować tak jak to zawsze robiły. Po niedługim czasie dołączył do nich Leon. Dziewczyny wstały.
-O ty pewnie jesteś Francesca - powiedział chłopak widząc czarnowłosą towarzyszkę Violetty.
-A ty pewnie Leon - uśmiechnęła się Fran witając się z Leonem.
Violetta uważnie przyglądała się Leonowi któremu w oczach pojawiły się dziwne iskierki. 
-Zostajesz do jutra tak? - zapytał Leon Francescę.
-Tak - odpowiedziała dziewczyna - Będziemy mieli okazje się poznać.
-Dobra może chodźmy do środka - zaproponowała nagle Violetta - Obiad niedługo.
Cała trójka ruszyła w stronę zamku. Violetta szła obok Francesci a z kolei ta obok Leona. Rozmawiała z nim bardzo swobodnie. Widać było ,że od razu znaleźli wspólny język. Violetta przysłuchiwała się tej rozmowie w absolutne ciszy. Dopiero kiedy siedzieli już w jadalni jej kuzynka włączyła ją do rozmowy. 

***

Kiedy Francesca przyjeżdżała to zazwyczaj dziewczyny wolały spać w jednej sypialni żeby mogły rozmawiać do której chciały. Tak było i tym razem. Violetta czekała na swoją kuzynkę w swojej sypialni. Przygotowała jedzenie, picie i górę poduszek które poukładała na podłodze tak jak to robiły od dzieciństwa. Francesca spóźniała się. Violetta czekała zajadając popcorn całymi garściami. Miała dosyć czekania albo być może podświadomie denerwowała ją myśl ,że Francesca wyszła z Leonem na spacer dokoła królestwa. Może to to ją denerwowało ale na pewno nie miała zamiaru się do tego przyznawać. Ani przed sobą ani przed nikim. Nagle drzwi się otworzyły i do komnaty weszła rozradowana Fran.
-Długo czekasz? - spytała siadając obok niej na poduszce.
-Nie - odpowiedziała krótko.
-Okej, to ja idę się szybko umyć i zaczynamy nasz babski wieczór - powiedziała Fran wstając i biegnąc do łazienki. 
Po około 20 minutach Francesca wyszła w swoim szlafroku i usiadła naprzeciw kuzynki biorąc do ust ciastko.
-Jak było z Leonem? - zagadnęła Violetta obojętnym tonem.
-Świetnie. Nie sądziłam ,że jest aż tak sympatyczny - zaczęła żywo Fran - Mamy tyle wspólnych tematów. Wiedziałaś ,że w dzieciństwie uczył się tańczyć? Teraz sam się z tego śmieje. W ogóle jest bardzo miły i fajnie się z nim żartuje. Mogłaś iść z nami.
-Podoba ci się? - spytała kuzynki patrząc na nią uważnie.
-Nie no co ty - zaśmiała się Fran - Nawet go dobrze nie znam. Ale jest fajny.
Może na razie nie była w nim zakochana ale Violetta wiedziała ,że prędzej czy później może to nastąpić.

wtorek, 26 kwietnia 2016

One shot - leonetta. "Poszukajmy lepszego wyjścia"


One shot dedykuje Gosi. Co prawda napisała komentarz z anonima ale podpisała się Gosia.
Miłego czytania:*

*********************

-Leon proszę puść - powiedziałam przez łzy.
Kiedy zobaczył ,że moje oczy się szklą od razu puścił moje nadgarstki. Westchnęłam z ulgi. Moje ręce były czerwone i strasznie piekły.
-Przepraszam - powiedział patrząc na mnie pustym wzrokiem.
Po chwili odszedł zamykając się na klucz w swoim biurze. Rozmasowałam obolałe miejsce. Kocham Leona takim jakim jest ale czasem zachowuje się wobec mnie trochę nie tak jak powinien. Już kilka razy zdarzyło się ,że Leon prawie mnie uderzył ale zawsze potrafił się opanować. Wiem ,że te jego wybuchy złości i agresji nie są nieuzasadnione. Mamy problemy finansowe. To pewnie przez to. 
Poszłam do kuchni i napiłam się wody. Westchnęłam głęboko a po chwili poszłam do łazienki. Był już wieczór więc wzięłam prysznic i szybko wskoczyłam w moją koszulę nocną i założyłam szlafrok. Od pewnego czasu śpię w szlafroku. Nie chcę żeby Leon widział moje siniaki na nadgarstkach. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę sypialni. Zdziwiłam się widząc Leona leżącego na łóżku w samych bokserkach. Pewnie umył się w drugiej łazience. Położyłam swoją biżuterię i inne rzeczy na krzesło stojące obok szafy. Powoli podeszłam do łóżka i położyłam się. Leon patrzył na mnie smutno. Nie odezwałam się. Położyłam się odwracając się do niego plecami. Po chwili poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Lekko się wzdrygnęłam. 
-Violu przepraszam - szepnął mi do ucha - Kocham cię.
Nie wiem dlaczego ale poleciały mi łzy. Albo to moje policzki tak piekły albo to łzy były gorące. Leon nic więcej nie powiedział. Ja też nie odezwałam się ani słowem.

***

-Violetto używałaś dzisiaj karty? - usłyszałam surowy głos Leona. Zadrżałam w środku. 
-Ttakk - zająknęłam się. 
Leon podszedł do mnie szybkim krokiem.
-Przecież ci mówiłem ,że nie masz jej na razie używać! - krzyknął mi prosto w twarz.
-Zapomniałam a musiałam dzisiaj zrobić zakupy - wytłumaczyłam ale Leon nawet nie zwrócił na to uwagi.
-Nigdy mnie nie słuchasz! - wrzasnął chwytając mnie po raz kolejny za nadgarstek. Przymknęłam oczy bo poczułam straszny ucisk.
-Leon przecież nie zrobiłam tego specjalnie - powiedziałam prędko - puść mnie!
Niepotrzebnie krzyknęłam bo dłoń Leona powędrowała na mój policzek. I tak po raz pierwszy mnie uderzył. Zakręciło mi się w głowie a w oku pojawiła mi się łza. Uścisk Leona nieco zmalał więc skorzystałam z okazji i wyrwałam rękę. Pobiegłam do drzwi i szybko wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie nawet nie wiedząc gdzie. W końcu zatrzymałam się pod jakimś budynkiem. Płakałam. Byłam pewna ,że Leon nie posunie się tak daleko. Mój mąż mnie uderzył. Mój Leon mnie uderzył. Dotknęłam wilgotnego policzka. Piekł mnie bardzo. Nowy siniak zaczął wykwitać na mojej ręce. Ta ucieczka nie była mądrym ruchem. Nie powinnam wybiegać z domu tak nagle. Leon pewnie jeszcze bardziej się zdenerwował. Postanowiłam wrócić ale bałam się. Bałam się jego. Po raz pierwszy poczułam starch przed Leonem. Chcąc nie chcą wróciłam do domu. Weszłam po cichu. Kiedy Leon mnie zobaczył, zbliżył się do mnie. Przymknęłam oczy bo myślałam że znowu chce mnie uderzyć. On jednak spojrzał na mój policzek a na jego twarzy malowało się zdezorientowanie i ból.

-Violu - zaczął.

Nie chciałam go jednak słuchać. Pobiegłem do łazienki i zamknęłam się na klucz. Leon próbował się do mnie dostać. Najpierw spokojnie pukała ale potem zaczął uderzać i kopać w drzwi. Znowu się rozpłakałam. 

Siedziałam tam do późnej nocy. W między czasie wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Wyszłam z łazienki i po cichu poszłam do salonu. Ułożyłam się na sofie i tak zasnęłam.

***

-Violetta! - usłyszałam głośny krzyk nad moją głową. Od razu wyrwał mnie ze snu. 

Otworzyłam oczy a nade mną stał Leon. 

-Leon...

-Aż tak mnie nie kochasz że przenosisz się na sofe zamiast spać w sypialni?! - krzyknął.

Wstałam. 

-Leon nie, ja po prostu - chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał. 

-Co ja ci takiego robię? - zapytał chwytając mojego przedramienia - Uciekasz przede mną.

Pokręciłm głową z bezsilności. Nie wiedziałam co mówić. W pewnym momencie szlafrok zsunął się ze mnie. Nie wiem nawet jak. Leon podniósł moją dłoń patrząc na posiniaczone nadgarstki i ręce. Wyrwałam się i pobiegłam na górę ale on za mną więc nie miałam jak zamknąć sypialni na klucz. Usiadłam pod ścianą zakrywając ręce. 

On delikatnie wyrwał je z mojego własnego uścisku i obejrzał dokładnie. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. 

-Violetto... Nie - szepnął a jego oczy się zaszkliły - Nie płacz kochanie bo tego nie zniosę.

-Leon to nic - chciałam wyrwać rękę ale nie pozwolił mi.

-Wyrządziłem ci krzywdę - powiedział - Nie chciałem. Violetto wybacz mi. Jesteś moim całym światem. Nie wiem jak mogłem odbijać swoje problemy  na tobie. Jakim muszę być idiotą.

-Ja już ci dawno wybaczyłam - powiedziałam a on delikatnie mnie przytulił.

-Nie umiem sobie ostatnio poradzić z problemami. Ale pójdę do psychologa i znajdę inne rozwiązanie a nie krzywdzenie ciebie.

-Naprawdę?

-Tak kochanie.

2 miesiące później

Razem z Leonem chodzimy do paychologa. Leonowi to pomaga. Nie jest już agresywny w stosunku do mnie. A rozwiązania problemów szulamy wspólnie. Wszystko się ułożyło. Zrozumiałam ,że zawsze można znaleźć wyjście z sytuacji.

****************
Oto one shot z zakładki pomysły.
Serdecznie dziękuję Gosi za pomysł i mam nadzieję że wykonanie się podoba:)

Do zobaczenia kochani:*

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 11

- Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! To przysiąż wiernym być mojej miłości - wyrecytowała Violetta.
- O! Julio! Przysięgam na ten księżyc! - powiedział dostojnym głosem Leon kładąc jedną rękę na pierś a drugą wznosząc do góry.
Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Sztuka się skończyła a teraz czekali na przyjazd powozu.
-Swoją drogą to ogromne poświęcenie - zaczął Leon już trochę poważniej.
-No fakt. Chcieli wyrzec się swojego rodu tylko po to żeby być razem - odparła Violetta w zamyśleniu.
-Byłabyś na to gotowa? - zapytał. Zdziwiło ją to pytanie.
-Gdyby ten czyn byłby tej osoby warty to może i tak - odpowiedziała - A ty?
-Nie wiem. Na razie nie planuje nikomu wyznawać wiecznej miłości - uśmiechnął się szeroko.
Poczuła dziwne ukłucie które jednak zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
-Kareta nadjeżdża - pokazała w stronę nadjeżdżającego powozu.

***

Późnym wieczorem kiedy wszyscy byli już w swoich komnatach, Violetta nie mogła spać. Siedziała w swoim muślinowym szlafroku na balkonie a w dłoniach trzymała pamiętnik. Uzupełniała go o kolejny wpis.

 
Kochany pamiętniku!
Romeo i Julia. Chyba najpiękniejsza sztuka jaką kiedykolwiek widziałam. Tylko zakończenie było smutne i muszę przyznać ,że poleciała mi jedna łza. Leon chyba tego nie widział. No właśnie, Leon. Muszę przyznać ,że jest naprawdę bardzo miły. Jest u nas dopiero drugi dzień ale naprawdę go polubiłam. Ma zupełnie inne spojrzenie na różne sprawy niż ja. Jest intrygujący i jestem ciekawa ile jeszcze skrywa w sobie tajemnic.
 
 
 
Zamknęła pamiętnik ale nie miała ochoty wracać do środka komnaty. Słońce chyliło się jużnisko ku zachodowi. Dzień ustępował dnia nocy. Przymknęła oczy i pozwoliła aby delikatny, ciepły wietrzyk muskał jej twarz. Po chwili usłyszała cichutkie pukanie w otwarte drzwi balkonowe. Odwróciła się napięcie. W drzwiach stała Angie.
-Hej, Violu jeszcze nie śpisz? - powiedziała z życzliwym uśmiechem.
-Angie! - ucieszyła się - Siadaj - poklepała miejsce obok siebie na ławce.
Angie usiadła.
-Przyszłam właściwe powiedzieć ci ,że chyba odpuścimy sobie zajęcia w tym tygodniu. Masz przecież gości.
-Dobrze, nie ma z tym problemu - zaśmiała się.
-A jak się dogadujesz z księciem Leonem? Muszę przyznać ,że jest bardzo przystojny - zagadnęła nauczycielka dziewczyny. 
-Jest bardzo miły -- odpowiedziała krótko Violetta.
-I to wszytko? - dopytywała Angie z podejrzliwym uśmiechem.
-Mhm - pokiwała głową Viola - Nie zdążyłam go jeszcze dobrze poznać.
-Ale przez ten tydzień będziecie mieli bardzo dobrą okazje do tego.
-Nie wiem, czas pokaże - odparła księżniczka chcąc zejść z tematu Leona.
-A Francesca jutro przyjeżdża czy odpuściłyście sobie wasze cotygodniowe spotkania? - zapytała kobieta.
-Jasne ,że przyjeżdża - uśmiechnęła się Violetta - Mam nadzieję ,że Leon nie będzie miał nic przeciwko.
 -No dobrze to widzimy się niedługo Violu. Jakby co to wiesz gdzie mam komnatę  - pocałowała ją w czoło - Dobranoc.
-Dobranoc Angie.
 
 
*********************************************************************************
 Rozdział 11 prezentuje się tak :)
Co myślicie?
Jeszcze dzisiaj pojawi się one shot więc zapraszam wszystkich tych którzy chcą go przeczytać jeszcze dzisiaj na godzinę około 23:30 :)
Do zobaczenia :*

niedziela, 24 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 10

-Nie! Leon stop! - krzyczała trzymając kurczowo szyję konia - Leon nie tak szybko!
Książę zatrzymał konia.
-Spokojnie - zaśmiał się -Nic złego by ci się nie stało.
-Ten koń pędził i prawie spadłam - wykrzyknęła zdyszana - W ogóle strasznie wyprzedziliśmy rodziców.
-Kiedyś tutaj dojadą co nie? Poczekamy na nich - to mówiąc ułożył się wygodnie w trawie.
Violetta spojrzała na niego zdziwiona.
-Co tak stoisz? Usiądź chociaż - poklepał miejsce obok siebie a ona powoli usiadła.
-Nigdy nie leżałam w trawie - wyznała - Mój ojciec mówił ,że księżniczka powinna zachowywać się nienagannie.
-Teraz go tutaj nie ma. Za to niebo jest piękne - powiedział.
Violetta położyła się obok Leona i spojrzała w górę. Rzeczywiście. Niebo było przepiękne. Leżeli tak w błogiej ciszy. Rozkoszowali się pięknem chwili. Trwali tak pół godziny aż w końcu Leon przerwał odezwał się.
-To dziwne ,że jeszcze ich nie ma - powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej. Violetta uczyniła to samo. Rozejrzeli się wokół i faktycznie nikogo nie było - Może chodźmy powoli im naprzeciw - zaproponowała Violetta.
Oboje wstali.
-Ale tym razem jedziesz sama - uśmiechnął się pomagając księżniczce wejść na konia.
-A ty? - zapytała.
-A ja będę szedł obok i pilnował żeby wasza wysokość nie spadła - zaśmiał się.
Już po chwili szli drogą którą niedawno przyjechali. Przeszli może 100 metrów i w oddali zobaczyli swoich rodziców.
-Ale nas odstawiliście z tyłu - zaśmiała się królowa Maria kiedy zbliżyli się.
-Ale widzę Violetta nauczyła się jeździć - zauważyła królowa Morena.
-Nie do końca - odpowiedziała księżniczka patrząc z uśmiechem na Leona.
-Dobrze to skoro jesteśmy już wszyscy to najlepiej wracajmy. Zbliża się pora obiadu - rzekł ojciec Violetty.
Leon usiadł na koniu za Violettą i cała szóstka ruszyła w drogę powrotną.

***

-I co nie było aż tak tragicznie prawda? - powiedział Leon kiedy wprowadzali konia do stajni.
-No muszę przyznać ,że było fajnie - uśmiechnęła się - Chodźmy już bo spóźnimy się na obiad.
Razem ruszyli w stronę zamku. Przed obiadem każde z nich przebrało się w swoje codzienne stroje. Violetta nałożyła swoją pudrową suknię a Leon elegancki strój jak na księcia przystało. Ponownie spotkali się w jadalni.
-Violu jakie macie plany na popołudnie? - zapytała mama dziewczyny.
-Może byście z Leonem poszli wieczorem do teatru? Mają wystawiać sztukę "Romeo i Julia" - zaproponował król German.
-Synu chciałeś kiedyś zobaczyć tę sztukę - odezwał się ojciec Leona.
-Tak to dobry pomysł - uśmiechnęła się Violetta a Leon pokiwał głową na znak zgody.
-To załatwię wam bilety - powiedział król German.

 ***

Wieczorem Violetta stała w swojej garderobie i zastanawiała się co na siebie włożyć. W teatrze obowiązywał bardzo elegancki strój. Co prawda nie lubiła ciemnych kolorów ale zdecydowała się na czarno-białą suknię z delikatnymi różowymi akcentami. Włosy rozpuściła i lekko je zakręciła. Nałożyła jeszcze swój diadem i zeszła na dół. Przy wyjściu czekał już na nią Leon a na dziedzińcu stała duża kareta zaprzężona w dwa konie. Co prawda mogli jechać limuzyną ale wieczór był tak piękny ,że grzechem byłoby nie skorzystać z jazdy pod gołym niebem. Spektakl zaczynał się o 19:00.
-Ślicznie wyglądasz - rzekł z uśmiechem Leon pomagając wsiąść księżniczce do karety.
-Dziękuję.
Wsiedli i po chwili konie ruszyły w kierunku centrum miasta.

sobota, 23 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 9

Kiedy nadszedł późny wieczór, Leon poszedł do komnaty w której miał spędzić następnych kilka nocy. Wziął szybki prysznic i położył się do łóżka. Przed snem myślał o księżniczce Violettcie. Cieszył się ,że udało im się jednak pogadać. Był ciekawy co przyniesie nowy dzień.

***

Dla Violetty dzień nie zaczął się najlepiej. Wstała późno więc spóźniła się na śniadanie. Przez co ojciec jeszcze bardziej był na nią zły. Można to było wywnioskować z jego spojrzenia. Przywitała się z rodzicami oraz królem i królową Verdas i usiadła na swoje miejsce. Posłała Leonowi delikatny uśmiech który on odwzajemnił.
-Violetto dzisiaj pojedziemy wszyscy na przejażdżkę konną - zakomunikował król German.
-Tato wiesz przecież że nie potrafię jeździć - powiedziała lekko speszona.
-Ale za to książę Leon słyszałam ,że świetnie jeździ. Na pewno z chęcią cię nauczy - uśmiechnęła się mama Violetty a Leon przytaknął.
-Tak to dobry pomysł - powiedział z uśmiechem Leon.

***

Tak jak było zaplanowane krótko po śniadaniu wszyscy udali się do królewskiej stajni. Odpowiednio ubrani oczywiście.
-Nie będzie tak źle - powiedział żartobliwie Leon.
-Ja się ich boję - wskazała palcem na konie. Była cała blada.
-Nie masz czego. Damy radę - mrugnął do niej. Wyprowadzili konia ze stajni.
-Leon nie - pokręciła głową.
-A właśnie że tak.
Pomógł jej wejść na konia. A za chwilę sam się do niej dosiadł.
-A ty nie masz własnego konia? - uśmiechnęła się.
-Mogę mieć ale wtedy zostaniesz z nim sam na sam.
-To lepiej tu zostań - powiedziała szybko a on się zaśmiał.
-No to jedziemy - koń ruszył.
Wolno podjechali do swoich rodziców. Następnie wszyscy razem ruszyli na przejażdżkę. Violetta z Leonem odstawali nieco z tyłu bo księżniczka panicznie bała się spaść.

-I jak? Nie jest aż tak strasznie - powiedział Leon przerywając ciszę.
-Dobra przyznaje że ten koń nie jest najgorszy - odpowiedziała.
-Dobra to przyspieszamy - to mówiąc popędził konia i już po chwili gnali galopem przed siebie.

Notka na temat rozdziału

Wszystkie wampirki które czekają na kolejny rozdział zapraszam późnym wieczorkiem. Około 23:00. A całą resztę zapraszam jutro:*

środa, 20 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta.Rozdział 8

Kiedy wreszcie woda przestała tryskać ze wszystkich stron, Violetta i Leon mogli wyjść. Byli przemoczeni do suchej nitki. Niewiele mówiąc udali się do pałacu. W wejściu spotkali swoich rodziców.
-Violetta!
-Leon!
-Co wy najlepszego zrobiliście? Szukamy was po całym zamku - wykrzyknęła mama Violetty.
Dziewczyna spojrzała na nią z miną "mogę to wyjaśnić" lecz zanim zdążyła coś powiedzieć Leon się odezwał.
-Wasza wysokość to drobne nieporozumienie. Niestety kiedy zwiedzaliśmy oranżerie włączył się system nawadniający - wytłumaczył Leon zerkając kątem oka na Violette.
Rodzice Leona zaśmiali razem z królową Marią zaśmiali się. Jednak ojciec księżniczki nie miał raczej radosnej miny.
-No dobrze w takim razie Violu pokaż proszę Leonowi jego komnatę i doprowadźcie się do porządku. O 19:00 widzimy się w jadalni na kolacji - oświadczyła mama dziewczyny.
Violetta i Leon posłusznie wykonali polecenie. Po odprowadzeniu Leona do jego komnaty, Violetta ruszyła do swojej własnej. Zdjęła mokre ubrania i popatrzyła ze smutkiem na sukienkę. Wiedziała ,że nic z niej nie będzie ale z nadzieją wrzuciła ją do kosza na pranie. Wzięła krótką kąpiel. Umyła dokładnie włosy a następnie je wysuszyła. Splotła w delikatny kok pozostawiając jedno pasmo opadające jej na ucho. Lekko pomalowała usta i oczy. Przebrała się w długą, rozkloszowaną, błękitną sukienkę z całą masą falbanek, zakładek i innych dodatków. Założyła jeszcze pasujące do skutku pantofelki i poszła pod komnatę Leona. Zapukała delikatnie a po chwili w drzwiach stanął Leon.
-Pięknie wyglądasz - skomentował z uśmiechem.
-Ty też niczego sobie - odpowiedziała - Idziemy?
-Jasne - wyszedł, zamknął drzwi i razem udali się do królewskiej jadalni.

***

-O i są nasze zguby - klasnęła w dłonie królowa Maria na widok Violetty i Leona.
-Przepraszamy za spóźnienie - rzekła z uśmiechem Violetta.
-Nie szkodzi - odezwała się mama Leona -Ważne ,że już jesteście.
Oboje usiadli. Violetta czuła podczas kolacji na sobie wzrok swojego ojca. Była więcej niż pewna ,że to co stało się w oranżerii nie spodobało mu się. Czuła ,że czeka ją poważna rozmowa z ojcem. Nie myliła się gdyż po kolacji król German przeprosił wszytkich i poprosił córkę do gabinetu na słówko. Violetta wiedziała co się święci dlatego postanowiła zacząć rozmowę.
-Zanim coś powiesz tato - zaczęła - chce ci powiedzieć ,że naprawdę zapomniałam o tym systemie nawadniającym i to był zwykły wypadek - król German sprawiał wrażenie zupełnie obojętnego na tłumaczenia córki.
-Violetto wyobrażasz sobie co mogli sobie pomyśleć rodzice księcia Leona kiedy zobaczyli was całych mokrych - powiedział ostrym tonem.
- No tak ale...
-Violetto żadnego ale - przerwał jej - obiecałaś mi ,że pokażesz się z jak najlepszej strony a tymczasem wykazałaś się kompletną nieodpowiedzialnością i brakiem rozwagi!
-Król i królowa napewno nic złego nie pomyśleli - próbowała bronić swojej racji.
-To są poważni ludzie i jestem pewien ,że pomyśleli sobie o tobie najgorsze!
-Wcale nie, a wiesz dlaczego? - wybuchnęła Violetta - Bo nie są tacy drętwi jak ty - to mówiąc wyszła z gabinetu i wróciła z powrotem do jadalni.
Była dumna ,że po raz pierwszy tak bardzo postawiła się ojcu.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 7

Po wytwornym obiedzie, obie rodziny wyszły na taras. Po chwili służba podała kawę i desery. Słońce świeciło jeszcze wysoko na niebie. Lato się zaczęło więc dni stały się coraz dłuższe. Atmosfera między Violettą a Leonem jak na razie zostawała bez zmian. Violetta odliczała minuty do ciszy nocnej jednak czas strasznie jej się dłużył.
Kiedy kończyła swój kawałek ciasta z truskawkami jej ojciec zwrócił się do niej.
-Violetto może mogłabyś pokazać Leonowi ogrody i pałac? - Violetta spojrzała przestraszonym wzrokiem na ojca.
Chciała coś powiedzieć ale rzucił jej tak stanowcze spojrzenie ,że wolała nie wywoływać wilka z lasu.
-Oczywiście - odwiedział tylko starając się ukryć niepokój który w niej narastał.
Wstała z gracją i podniosła głowę wysoko. Leon również wstał. Oboje udali się w stronę pałacowych ogrodów. Między nimi panowała niezręczna cisza. Chcieli ją przerwać ale żadne z nich nie wiedziało jakimi słowami się posłużyć żeby nie urazić drugiego. Violetta czuła ,że nogi dziwnie jej miękną i starała się panować nad każdym ruchem. Kiedy weszli do szklanej oranżerii, Violetta zapomniała o systemie nawadniającym i punkt 16:00 spryskiwacze uaktywniły się. Pech chciał ,że stali akurat pod górnym spryskiwaczem i jak lunęło to porządnie. Zanim zdążyli dobiec do wyjścia byli już całkiem mokrzy. Jakby tego było mało, Violetta przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy. Drzwi automatycznie zamykały się gdy włączał się system nawadniający. A samo nawadnianie trwało 40 minut.
Violetta westchnęła głośno. Cóż za upokorzenie.
-Dałbym ci marynarkę bo widzę ,że ci zimno ale nie wiem czy przemoczona coś pomoże - zagadnął nieśmiało Leon chcąc aby brzmiało to zabawnie.
-Trochę tu posiedzimy - odpowiedziała - nawadnianie trwa 40 minut.
Leon zaśmiał się.
-Gdyby nie ta woda może byłoby całkiem fajnie - uśmiechnął się delikatnie na co ona też odpowiedziała uśmiechem - Chyba ostatnio na balu nie wyszła nam rozmowa. Leon - podał jej dłoń.
-Violetta.
-Twoja sukienka chyba nie przeżyje takiej ulewy - powiedział patrząc na jej strój który pod wpływem wody zaczął się dziwnie marszczyć.
-A to moja ulubiona niestety - westchnęła śmiejąc się.
Pomimo przemoczonej sukienki i całego otocznia w jakim się znaleźli cieszyła się ,że cała ta nieszczęśliwa sytuacja doprowadziła ją do rozmowy z Leonem.

sobota, 16 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 6

-Leon jesteś gotowy? - spytała jego matka podając lokajowi walizkę.
-Mhm - mruknął ciągnąc swoją walizkę po schodach w dół.
-Uśmiechnij się synku. Będziesz się świetnie bawić - królowa Morena pogładziła go po ramieniu.
- Nie wątpię - uśmiechnął się lekko.
Wiedział jednak ,że jego mama się myli.

***

-Violetto gotowa jesteś na przyjazd gości? Mam nadzieję ,że będziesz się zachowywać nienagannie - powiedział surowo król German.
-Oczywiście tato - odpowiedziała niechętnie.
Odbyła już ważną rozmowę z rodzicami i stwierdziła ,że awanturowanie się i tak na nic się zda. Jej tata postawił jasno wymagania.

Uśmiechaj się
Odpowiadaj na pytania
Zachowuj się grzecznie i z szacunkiem w stosunku do Leona i jego rodziców

Ich wizyta wcale jej się nie uśmiechała. Nie chciała widzieć Leona tymbardziej ,że jego temat utrzymywał się nieustannie od balu. Miała już dosyć.
Stała razem z rodzicami na dziedzińcu i czekała na przyjazd gości. Serce tłukło się jej w piersiach i zupełnie nie wiedziała dlaczego. Nie chciała widzieć Leona i wiedziała ,że będzie między nimi panować sztywna atmosfera. Ale jednak gdzieś głęboko czuła nutkę podniecenia chociaż nie chciała się do tego przyznać.
-Nadjeżdżają - z przemyśleń wyrwał ją głos jej matki. Odruchowo poprawiła sukienki i włożyła niesforny kosmyk włosów za ucho. Wielki, lakierowany samochód nadjechał i po chwili wyszła z niego para królewska oraz ich syn. Na ich twarzach widniały uśmiechy tylko Leon wydawał się być niewzruszony całą tą sytuacją. Obie rodziny powoli zbliżały się do siebie aby się powitać. Violetta starała trzymać się w pionie jednak im bliżej była rodziny Verdas tym bardziej narastało w niej zdenerwowanie.
-Witamy, witamy w naszych skromnych progach - rzekła żartobliwie królowa Maria. Zaczęły się ukłony i całowanie w dłonie. Violetta choć nie lubiła tych przesadnych ceregieli dała pocałować się Leonowi w dłoń i przyjąć ukłony jego rodziców. Cała szóstka powędrowała do królewskiej jadalni. Na stole zaczęły pojawiać się rozmaite potrawy. Violetta usiadła na swoim stałym miejscu a Leon zajął miejsce naprzeciw niej. Kiedy drzwi do pomieszczenia zamknęły się i służba wyszła, zaczęła się uczta której towarzyszyła miła pogawędka. Violetta nasłuchała się wiele komplementów ze strony króla i królowej. Odpowiadała grzecznie na zadawane jej pytania i starała się być kulturalna tak jak nakazał jej ojciec. Przez cały obiad dyskretnie obserwowała Leona który jednak nie kwapił się by na nią choć raz spojrzeć. Żartował z jej rodzicami, prawił komplementy jej mamie i dyskutował na tematy o których Violetta nie miała najmniejszego pojęcia. Czuła się nieco urażona i trochę smutna z powodu zupełnej obojętności Leona do jej osoby. Nie mogła jednak mieć pretensji do niego. Mimo wysokiej charyzmy jaką wykazał się Leon, dostrzegła w jego ochach ciężkość i znużenie. Wydawało się ,że to tylko gra na dobre wrażenie.

Leon czuł niesamowite zmęczenie. Najbardziej znużyła go rozmowa z rodzicami i państwem Castillo. W duchu wcale nie czuł się tak dobrze jak się zachowywał. W gruncie rzeczy był bardzo cichy i spokojny. Nie lubił rozmów choć kiedy trzeba było wykazywał się swoją wysoką charyzmą. 
Podczas obiadu nie spojrzał ani razu na Violettę. Nie chciał z nią rozmawiać choć matka go o to prosiła. Jeżeli już miał z nią zamienić słowo to chciał o zrobić na osobności a nie przy rodzicach jego i jej gdzie liczyłoby się tylko dobre wychowanie obojga.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 5

Książę Leon właśnie kończył lekcje szermierki. Nie specjalnie lubił te zajęcia ale nie uważał ich też za najgorsze. Po skończonej lekcji pożegnał się z nauczycielem i przebrał w swój normalny strój. Kiedy szedł korytarzem do swojej komnaty spotkał swoją matkę.
-O synku dobrze ,że cię widzę - uśmiechnęła się na widok syna - Chcę z tobą chwilkę porozmawiać.
-Dobrze - odpowiedział jej również uśmiechem.

-Leon powiedz mi jak ci się podobało na ostatnim balu? - zagadnęła kiedy przechadzali się królewskimi ogrodami.
-Było nieźle - odparł nie chcąc zagłębiać się w temat.
-A rozmawiałeś z księżniczką Violettą? Na pierwszy rzut oka przemiła dziewczyna - drążyła królowa Morena.
-Nie rozmawiałem z nią - powiedział szybko.
-A Leon... Posłuchaj synku. Kilka tygodni temu miałeś swoje 16 urodziny. Nie chcę ci niczego narzucać ale może czas by było chociaż trochę popatrzeć i poszukać następczyni naszego tronu - rzekła nieśmiało obawiając się reakcji syna.
-Mamo, mam dopiero 16 lat.
-Wiem. Nie mówię ,że masz się już żenić ale może spróbowałbyś przyjaźni z jakąś księżniczką.
-Pomyślę nad tym. A teraz przepraszam - pocałował mamę w policzek i odszedł szybkim krokiem.

Księżniczka Violetta wcale nie wydała mu się miła. Wręcz przeciwnie. Chciał przecież zacząć rozmowę ale nie jego wina ,że nie chciała. Przecież nie będzie prosił na siłę o rozmowę. Nie miał nawet jak się z nią skontaktować. Nie miał jej numeru telefonu ani nic takiego podobnego. Nie wiedział nawet czy zobaczy ją jeszcze kiedyś.

***

Od balu minęły dwa tygodnie. A temat księżniczki Violetty przewijł się niemal przy każdy wspólnym posiłku. Leon zaczynał mieć już powoli tego dosyć. Co prawda nie brał udziału w tych rozmowach a jednak miał wrażenie jakby rodzice robili mu tym na złość.
Pewnego popołudnia król Edward przy obiedzie powiedział:
-Moreno, German i Maria zapraszają nas na okrągły tydzień do swojego królestwa. Chcą odnowić kontakty gdyż dawno się nie widzieliśmy.
-Oh jak świetnie - ucieszyła się królowa Maria.
-Super. Będę sam w zamku - powiedział Leon uśmiechając się szeroko.
-Leonie ciebie też zapraszają - na te słowa z twarzy chłopaka uśmiech zszedł.
-A muszę jechać? I tak nie będę miał tam co robić - westchnął patrząc błagalnie na rodziców.
-Miło spędzisz czas w towarzystwie księżniczki Violetty. A poza tym Arendelle jest piękne - przekonywała królowa Morena jednak Leon nie miał ochoty podziwiać widoków.
Nie sprzeciwił się więcej ale w duchu pomyślał ,że ten wyjazd to wcale nie jest dobry pomysł.

środa, 13 kwietnia 2016

Drugi blog:)

Założyłam drugiego bloga. Od dawna był w planach i wreszcie udało mi się go wprowadzić w życie. Nie jest on związany z Violettą ale może znajdziecie chwilkę aby tam wpaść. Mam nadzieję ,że kogoś on zainteresuje:)

http://dreams-on-the-pillow.blogspot.com/?m=1

Do zobaczenia jutro w następnym poście:*

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 4

-Wasza wysokość - zza drzwi wyłoniła się twarz jednej ze służących - król życzy sobie księżniczkę widzieć za 10 minut w swoim gabinecie.
-Oczywiście, dziękuję za informacje - powiedziała z uśmiechem a służąca wyszła.
Violetta nieco zdziwiona tym co usłyszała, ruszyła do łazienki i szybko wykonała poranne czynności, ubrała się i zbiegła na dół do gabinetu ojca. Nie wiedziała czego się spodziewać.
-Dzień dobry kochanie - przywitał się z nią ojciec siedzący za biurkiem a matka która stała oparta o duży dębowy regał uśmiechnęła się delikatnie.
-Dzień dobry. Chciałeś mnie widzieć? A może raczej chcieliście? - spytała patrząc na obojga rodziców.
-Tak. Posłuchaj Violetto. Bardzo nie podobało nam się twoje wczorajsze zachowanie. Szczególnie w stosunku do króla i królowej Verdas - powiedział stanowczo ojciec dziewczyny.
Violetta zdziwiła się.
-Nie rozumiem.
-Córeczko posłuchaj - zaczęła jej matka - Nie miałaś wczoraj dobrego humoru co od razu rzuciło się w oczy. Ale mogłaś po prostu nie okazywać tego tak bardzo - mówiła łagodnie.
-Mario jesteś zbyt pobłażliwa. Jej zachowanie było wprost skandaliczne - zwrócił się do swojej żony - Violetto nie podobało mi się to ,że odmówiłaś tańca z królem Edwardem a także z innymi książętami którzy cię o to prosili. Siedziałaś tylko przy stole ze skwaszoną miną i nawet nie chciałaś porozmawiać z księciem Leonem kiedy cię o to z matką prosiliśmy - rzekł z wyrzutem a Violetta przewróciła oczami.
-I o to robicie tyle hałasu? - zadrwiła - Po prostu nie każdy lubi takie uroczystości.
-To nie powód do takich bezmyślnych zachowań - rzekł twardo król.
Królowa Maria nie odzywała się ani słówkiem. Co prawda wiedziała ,że jej mąż ma rację ale sama potraktowałaby Violette nieco łagodniej.
-Co to za różnica jaką miałam minę. A to ,że nie chciałam tańczyć nie znaczy ,że od razu macie robić mi awanturę - założyła ręce na piersi i twardo trzymała przy swoim.
-Kochanie mogłaś chociaż porozmawiać z księciem Leonem - powiedziała nieśmiało królowa.
-Co wyście się tak uparli na tego Leona! - krzyknęła nie mogąc opanować furii która nagle ją opanowała.
Król wstał i poważnie spojrzał na córkę.
-Violetto Mirabello Vanesso Castillo. Nie będziesz podnosić głosu w mojej obecności - rzekł szybko ale stanowczo.
Królowa Maria patrzyła niespokojnie na tę scenę zastanawiając się jaki będzie jej finał.
-A teraz wyjdź proszę i udaj się do swojej komnaty a tam przemyśl swoje zachowanie - wskazał ręką na drzwi a Violetta ostentacyjnie zarzuciła swoją długą suknię do tyłu i z podniesioną głową wyszła z gabinetu ojca.
Kiedy znalazła się już w swojej komnacie, rzuciła się bezwładnie na łóżko. Zacisnęła pięści na jedwabnej pościeli i zamknęła oczy. Była zła na rodziców ,że znowu robią jej wyrzuty o takie drobiazgi. Nagle wstała i podeszła do swojej toaletki. Z szufladki wyjęła przykryty różnymi lakierami do paznokci i ozdobami do włosów różowo-srebrny notatnik. Był to jej pamiętnik. Usiadła przy biurku i zaczęła pisać.

Drogi pamiętniku!
Po raz kolejny rodzice zrobili mi awanturę o... Tak naprawdę o nic! Poszło o to ,że wczoraj na balu nie byłam miła w stosunku do przyjaciół mojego ojca. Po pierwsze nie miałam obowiązku być sympatyczna i rozmowna a po drugie oni dobrze wiedzą ,że nie cierpię takich imprez. Dla mnie to tylko błahostka ale dla mojego ojca to przestępstwo najwyższej wagi! Jeszcze ten Leon!
To książę, syn przyjaciół moich rodziców. Nie miałam okazji z nim porozmawiać. A właściwie miałam ale nie skorzystałam z niej. Jest przystojny, nie mogę powiedzieć ,że nie. Ale nie chcę go poznawać. Nie jest mi on do szczęścia potrzebny. Jeszcze byłam zmuszona zatańczyć z nim ostatni taniec. Muszę przyznać ,że całkiem dobrze tańczy.
Oh pamiętniczku... Nie wiem co dalej pisać. Mam dosyć rodziców, Leona i całego tego królewskiego życia!

Violetta odłożyła pamiętnik na miejsce. Westchnęła głośno. Wyszła na balkon i zaczęła przyglądać się płynącym po niebie chmurkom szukając w nich rozwiązania swoich zmartwień.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 3

Patrzyli na siebie z przerażeniem. Leon stał jakby nogi wrosły mu w ziemię. Dopiero kiedy usłyszał ciche chrząknięcie królowej Moreny, ruszył w kierunku środka sali. Kiedy boje znaleźli się naprzeciwko siebie, ukłonili się i nałożyli sobie nawzajem na głowy wianki. Był to obowiązkowy gest i zgodnie z wielopokoleniową tradycją miał ostatecznie powitać lato. Muzyka zaczęła grać. Leon złapał jedną ręką partnerkę w talii a drugą splótł z jej. Ona położyła drżącą dłoń na jego ramieniu i zaczęli powoli poruszać się w rytm melodii. Violetta modliła się tylko żeby nie nadepnąć Leonowi na stopę. On chcąc rozluźnić trochę napiętą atmosferę, szepnął do niej.
-Nie martw się, jeszcze tylko 3 minuty - uśmiechnął się szczerze do niej ale ona posłała mu tylko wymuszony uśmiech który wyglądał jak jakiś dziwny grymas,
Leon uznał to za pewną obrazę i czuł ,że partnerka nawet nie chce spróbować się poznać. Odpuścił więc i nie odezwał się słowem aż do końca tańca.

***
-Powinniście nas częściej odwiedzać - powiedział król German żegnając się ze swoimi przyjaciółmi. 
-Gdzieś się zatrzymujecie czy jedziecie prosto do królestwa? - zapytała królowa Maria.
-Zatrzymujemy się na noc w najlepszym hotelu. Byli po prostu uradowani gdy zadzwoniliśmy i zamówiliśmy 2 pokoje - odpowiedziała królowa Morena. 
(od autorki. Ta historia toczy się w czasach współczesnych. wyobraźcie sobie ,że świat jest podzielony na królestwa i zamiast prezydenta są króle i królowe :D )
-No to do zobaczenia, mam nadzieję ,że niedługo się zobaczymy - rzekł król Edward.
Po tych słowach wyszli z pałacu i odjechali. Violetta popędziła do swojej komnaty. Odetchnęła z ulgą ,że bal wreszcie się skończył. Najgorszy był dla niej ostatni taniec. Żałowała trochę ,że nie rozpoczęła rozmowy z Leonem ale właściwie nie wiadomo czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczy. 
Wzięła ciepłą, odprężającą kąpiel i położyła się do łóżka. Była bardzo zmęczona ale jednak coś jej nie dawało spać. Zegar wskazywał godzinę 3:27. Po długich męczarniach w końcu odpłynęła.

Następnego dnia obudziły ją promienie słońca wpadające przez okno. Pożałowała ,że ma tak nieszczelne firanki. Powoli zwlokła się z łóżka. Narzuciła na siebie delikatny muślinowy szlafrok sięgający jej prawie do kolan i wyszła na balkon. Wystawiła twarz w kierunku słońca i poczuła miłe ciepło. Zamknęła oczy i oddała się tej chwili. Nie było jej dane jednak długo rozkoszować się nią gdyż po chwili usłyszała ciche pukanie w drzwi.
-Proszę! - krzyknęła wchodząc z powrotem do pomieszczenia.
-Wasza wysokość - zza drzwi wyłoniła się twarz jednej ze służących - król życzy sobie księżniczkę widzieć za 10 minut w swoim gabinecie.

Nie pomijaj! :)

Hej kochani!

Przychodzę do was dzisiaj z nieco inną sprawa niż zazwyczaj. Tak więc nie przedłużając, chciałabym was dzisiaj zaprosić na bloga dziewczyny która dopiero co zaczęła swoją przygodę z blogowaniem. Jej blog jest o nieco innej tematyce niż mój ale ja napewno będę zaglądać.
Jeśli szukacie czegoś o modzie a także rzeczy o samej autorce bloga to wpadnijcie i pomóżcie jej się rozwinąć:)


A na rozdział zapraszam  za jakąś godzinkę :)
Do zobaczenia!  

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 2

-Gotowa? - spytała Francesca z uśmiechem kiedy stały już przed drzwiami sali balowej. Violetta westchnęła.
-A mam inne wyjście - powiedziała ciężko i po chwili znalazły się w środku. Na sali nie znajdowało się jeszcze wiele osób. Większość rozmawiała lub kosztowała przekąsek przygotowanych przez zamkowe kucharki. W tle grała wolna muzyka. Król i królowa witali gości którzy wchodzili drugim wejściem. Ojciec Violetty kiedy ją zobaczył zawołał ją skinieniem głowy. Niechętnie ruszyła w jego stronę.
-Powinnaś tu być 10 minut temu - szepnął.
-Przepraszam - odpowiedziała zła ale nie chciała sprzeciwiać się ojcu.
Razem z rodzicami zaczęła witać gości.
-O Edwardzie jak dobrze cię widzieć - ojciec dziewczyny powitał wchodzącego króla sąsiedniego królestwa - Moreno ciebie też miło wiedzieć - ucałował rękę małżonki swojego przyjaciela.
-Witajcie - uśmiechnęła się matka Violetty - A to pewnie Leon.
-Miło was widzieć kochani - powiedziała królowa Morena - Leon przywitaj się - delikatnie szturnęła syna ramieniem.
-Wasza wysokość - pocałował dłoń królowej Marii i uścisnął dłoń króla Germana.
-Leon jak ty zmężniałeś. Już kilka lat nie widziałem cię na naszym balem. Poznaj moją córkę, Violette - wskazał ręką swoją córkę.
Violetta i Leon popatrzyli na siebie. Żadne z nich nie miało ochoty się ze sobą witać. Leon jednak pierwszy ukłonił się a dziewczyna odpowiedziała mu tym samym. Następnie cała trójka ruszyła w głąb sali balowej a rodzina Castillo nadal czekała na resztę gości.
Pół godziny później wrota zostały zamknięte a bal w pełni się zaczął. Na Violette czekał jeszcze pierwszy taniec. Taniec który miał rozpocząć całą uroczystość. Na szczęście młodej księżniczki był to taniec z ojcem. Muzyka zaczęła grać walca a Violetta razem z królem ruszyła na parkiet. Zaczęli tańczyć. Czuła na sobie wzrok miliona osób. Odliczała sekundy do momentu kiedy będzie mogła opaść na krzesło i schować się za miską z owocami.
Kiedy prawie biegiem szła na swoje miejsce przy stole ustawionym po bokach sali, zatrzymała ją Francesca.
-Widziałaś jakie ciacho gada z twoją mamą? - mówiła podekscytowana Francesca.
-Taa widziałam. I co z tego - odparła beznamiętnie.
-No nie powiesz że nie jest przystojny - Fran założyła ręce na piersi i spojrzała na Violette.
-Nawet jeśli to on mnie nie interesuje.
-Bo ci uwierzę. Zarumieniłaś się - powiedziała Fran ze śmiechem a Viola odruchowo dotknęła swojej twarzy - Może poprosi cię do tańca.
-Nawet jeśli to i tak się nie zgodzę. Moim celem jest tylko dotrwać do końca tego balu bez ani jednego tańca więcej.

Marzenia Violetty jednak nie ziściły się. Tradycją było ,że na koniec balu para królewska rzucała dwa wianki w tłum zebranych. Te osoby które złapią wianek byli zmuszeni zatańczyć ostatni taniec na ostateczne pożegnanie wiosny. Jak na zgłoś wianek wpadł akurat w ręce Violetty. Kiedy wyszła na środek sali ujrzała kogoś kogo najmniej się spodziewała. Naprzeciw niej stał książę Leon z drugim wiankiem w ręku.

niedziela, 10 kwietnia 2016

One shot leonetta. "Niezwykły zbieg okoliczności"

Dedykuję Asi Blanco! :*


Zbliżał się piękny, purpurowy zachód słońca. Młoda kobieta siedziała na ganku swojego domu dumając głęboko. Chłodny, letni wietrzyk muskał jej nagą skórę przedramienia. Po kolejnej kłótni z mężem, nie miała już siły na nic. Myślała nad swoim małżeństwem. Para kłóciła się przynajmniej raz w tygodniu. To już był pewien standard. Jednak zawsze kończyło się tak samo. Albo jedno albo drugie przychodziło i przepraszało. Mimo sporów i innych przeciwności, bardzo się kochali. Nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Lecz tym razem Violetta czuła ,że to nie była zwykła kłótnia. Doszło do ostrej wymiany zdań. Diego wyszedł od razu z domu a ona usiadła w wiklinowym fotelu na ganku. Jej kilkumiesięczna córeczka słodko spała w swoim łóżeczku. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego ,że jej rodzice krzyczą na siebie kiedy ona bawi się w krainie snów.

Słońce zaszło, zrobiło się ciemniej i zimniej. Violetta wstała i weszła drzwiami balkonowymi do środka. Narzuciła na siebie sweterek który wisiał na krześle w kuchni i poszła do swojej sypialni. Wyciągnęła z tylnej kieszeni szortów telefon i zadzwoniła do męża. Nie odebrał. Zaczęła się trochę martwić bo dochodziła już 22:00. Postanowiła wziąć szybki prysznic i czekać na niego. Jak pomyślała tak zrobiła. Po wyjściu z kabiny, wytarła się i zdecydowała się nałożyć krótką, koronkową koszulę nocną na wypadek gdyby jednak pogodziła się z mężczyzną. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki ulubioną książkę.
Godziny mijały a Diego nie wracał. Zegarek wskazywał pół do 2:00. Violetta siedziała w kuchni w okryta fioletowym szlafrokiem i piła herbatę. Oczy jej się zamykały lecz była zdecydowana poczekać na powrót męża. Nagle drzwi otworzyły się z lekkim zgrzytem i do domu wszedł długo wyczekiwany Diego. Widząc światło dobiegające z kuchni, poszedł tam a widok jego żony bardzo go zadziwił.
-Jeszcze nie śpisz? - spytał wyciągając z lodówki mleko.
-Nie - odpowiedziała nieśmiało Violetta - Czekałam na ciebie - Diego wypił szklankę mleka i spojrzał na nią.
-Naprawdę? Miło z twojej strony - odparł spuszczając wzrok - Przepraszam Violu - powiedział.
-Ja też - szepnęła i podeszła do niego.
-Kocham cię - pogłaskał ją po policzku.
-Ja ciebie też - pocałowała go.

***

Rankiem obudził Violette płacz małej Sofii. Wstała i szybkim krokiem poszła do pokoju córki. Kiedy tylko dziewczynka ją zobaczyła uśmiechnęła się promiennie.
-Moja zielonoka księżniczka już wstała? - powiedziała radośnie do córeczki.
Dziewczynka miała piękne oczka koloru zielonego w których tańczyły błyszczące iskierki. Była to rzecz nadzwyczajna ponieważ oboje rodziców mieli brązowe oczy a nawet wśród krewnych nie występowały oczy tak pięknie zielone. Violetta przewinęła i nakarmiła malutką. Następnie sama wykonała poranne czynności i ruszyła do kuchni zjeść śniadanie. Diego pół godziny temu wyszedł do pracy. Pracował jako prawnik. A Violetta? Cóż. Pracowała kiedyś jako redaktorka. Pisywała felietony i miała własną rubrykę w gazecie. Jednak kiedy urodziła się Sofia, poświęciła się w pełni jej wychowaniu. Na brak pieniędzy nie mogła narzekać. Pensja męża wystarczała na wszystkie niezbędne rzeczy a nawet i na przyjemności.
Po zjedzeniu śniadania postanowiła wybrać się na zakupy. W lodówce brakowało produktów takich jak ser, masło i wędliny. Należało uzupełnić pustki. Nie chciała zabierać małej gdyż jeszcze niedawno złapało ją przeziębienie. Zadzwoniła po swoją zaufaną nianię. Po niecałych trzydziestu minutach zjawiła się Olga, opiekunka.
-Olgo zaopiekujesz się małą? Wychodzę do sklepu i chciałam jeszcze wstąpić do przyjaciółki na chwilę, powinnam być za jakieś 2 godziny - poinformowała nianię na co ta odpowiedziała uśmiechem i słowami "Z przyjemnością zajmę się Sofią".

***

Ubrana w błękitną sukienkę przepasaną złotym paseczkiem w talii, szła przez miasto kierując się w stronę supermarketu. Na dworze panował straszliwy upał już od samego rana. Przechodnie wachlowali się gazetami a dzieci bawiły się przy ulicznych fontannach. Uśmiechała się na ten widok. Miała nadzieję że kiedyś i jej córka będzie się tak bawić. W pewnym momencie tak bardzo zapatrzyła się w bawiące się w oddali dzieci ,że nie zauważyła nawet ,że na kogoś wpada. Ten tajemniczy "ktoś" również tego nie zauważył ponieważ wzrok miał wlepiony w swojego iPhona.
-Oh bardzo przepraszam, nie zauważyłem pani - powiedziała tajemnicza osoba z poczuciem winy w głosie. Violetta uniosła wzrok i okazało się ,że patrzy na wysokiego szatyna o pięknych zielonych oczach. Oczach które niewyobrażalnie przypomniały jej oczy Sofi.
-Yy, ja również przepraszam, powinnam uważniej chodzić - uśmiechnęła się lekko nie mogąc oderwać wzroku od chłopaka.
-Coś ze mną nie tak? Mam coś na twarzy? - spytał z figlarnym wyrazem twarzy.
-Nie, w żadnym razie. Tylko bardzo mi pan kogoś przypomina - odpowiedziała trochę zakłopotana.
-Tylko proszę nie "pan". Czuję się staro a z resztą wyglądamy na ten sam wiek. Leon - podał jej ręką którą ona od razu uścisnęła.
-Violetta.
-Bardzo ładne imię. Dasz się zaprosić na kawę Violetto? Pogadamy o czym tak myślałaś wpadając na mnie - zażartował patrząc na nią pytająco.
-Chętnie ale nie tym razem. Muszę iść po zakupy - odparła nie ukrywając swojego rozczarowania.
-Dlaczego każda dziewczyna tak odpowiada - zaśmiał się wznosząc ręce do góry - Ale nie uda ci się wymigać - wyciągnął z kieszeni świstek papieru i długopis. Zapisał na nim ciąg cyfr po czym podał dziewczynie - zadzwoń jak będziesz miała chwilę - rzucił jej po raz kolejny swój zniewalający uśmiech.
-Zadzwonię - zapewniła go.
-W takim razie do zobaczenia - pożegnał się i poszedł dalej.
Violetta stała przez chwilę myśląc czy ta scena czasami jej się nie przyśniła. Te oczy... On cały ją urzekł swoim stylem bycia, sposobem jaki z nią rozmawiał, tą swobodą. A oprócz tego był bardzo przystojny. Otrząsnęła się jednak,  schowała numer do torebki i poszła dalej.

***
-Już jestem! - krzyknęła Violetta wchodząc do domu - Olga?
-Nie kochanie, ja - do przedpokoju wszedł z wielkim uśmiechem na ustach Diego.
-A ty nie powinieneś być w pracy? - spytała zaskoczona.
-Powinienem ale nie jestem - rzekł podchodząc do niej i czule całując.
-Diego - mruczała między pocałunkami.
Torba z zakupami wyślizgnęła jej się z ręki. Diego podniósł ją delikatnie i oparł o brzeg kanapy. Kiedy zaczął delikatnie rozpinać jej sukienkę, telefon zawibrował w jego tylnej kieszeni spodni. Oderwał się od niej szybko i odebrał komórkę. Violetta poprawiła ramiączko i od swojego stanika i westchnęła głęboko. To nie pierwszy raz kiedy coś jest ważniejsze od niej. Ilekroć ktoś dzwonił, Diego rzucał wszystko co aktualnie robił i szedł odebrać. W tym związku ewidentnie władze obejmował telefon.
-Musisz za każdym razem odbierać? Nie mógłbyś chociaż raz nie rzucać wszystkiego i nie biec do tego telefonu? - powiedziała z wyrzutem kiedy Diego skończył rozmowę.
-O co ci chodzi. Musiałem odebrać. To było ważne - odpowiedział niewzruszony.
-O to mi chodzi ,że kiedy tylko dzwoni telefon biegniesz go odebrać. Nie ważne co się w danym momencie dzieje. Jak rodziłam i zadzwoniła ci komórka, od razu pobiegłeś na korytarz. I wróciłeś po pół godzinie kiedy Sofia już była ba moich rękach - krzyknęła.
-Musisz mi to ciągle wypominać? - spytał zły.
-Tak muszę. Wszytko jest zawsze ważniejsze.
-Nieprawda.
-A właśnie ,że prawda. I nie zaprzeczaj - żywo gestykulowała a następnie usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie.
-Jak przestaniesz zachowywać się jak dwuletnie dziecko to daj znać - powiedział z kpiną. Tym razem nie wytrzymała. Wstała i żywym krokiem podeszła do drzwi. Diego chciał znowu wyjść lecz mu nie pozwoliła.
-O nie. Tym razem ja wychodzę - zatrzymała go przy drzwiach.
-Nie. Zostajesz z Sofi. A ja mam dość na ciebie patrzeć. Wychodzę - odparł ale Violetta zagrodziła mu drogę - Nie wygłupiaj się. Zapamiętaj sobie ,że w tym domu ja rządzę - parsknął jej prosto w twarz.
-Najwyższy czas to zmienić - odwróciła się napięcie i wyszła.

***
-Jak można, jak można! - mówiła sama do siebie idąc przez miasto.
Miała ten dziwny nawyk od zawsze. Nie zwracała wtedy uwagi czy ktoś idzie obok i bacznie przygląda się jej z zaciekawieniem, bo przecież osoba mówiąca sama do siebie to raczej dziwny i niecodzienny widok. Szła przeklinając cały świat i swojego męża kiedy poczuła mocne uderzenie w przodzie. Znowu na kogoś wpadła.
-A ty znowu zamyślona - zaśmiał się czuły głos który Violetta zdążyła poznać.
-Ty? - zdziwiła się - Pomyślę ,że mnie śledzisz - siliła się na swobodny i żartobliwy ton jednak nie chłopak nie był aż taki głupi.
-Jeśli sobie dobrze przypominam to miałaś iść na zakupy a tymczasem chodzisz przygnębiona i zła - powiedział Leon patrząc na nią uważnie.
-Byłam na zakupach - odparła szybko.
-To może jednak dasz się zaprosić dzisiaj na kawę? - zaproponował - Pogadamy o tym co cię tak wkurzyło.
-Nie naprawdę. Kawa dzisiaj odpada - odparła.
-To jak nie kawa to sok albo herbata - uśmiechnął się.
-Nie, Leon.
-Okej - wzniósł ręce do góry - niech będzie, może być woda. Rozumiem, dieta i te sprawy - mrugnął do niej - proszę.
-Nie dasz za wygraną, co? - potrącił głową szczerząc swoje białe zęby - Dobra wygrałeś - rzuciła krótko i ruszyli do pobliskiej kawiarni.

-No więc Violetto, kogo ci tak bardzo przypominam? - spytał mieszając kawę. Violetta zmieszała się trochę.
-Wiesz, to bardzo głupie ale masz oczy bardzo podobne do mojej córki - odpowiedziała ze spuszczoną głową.
Czuła na sobie jego wzrok i choć nie znała go dobrze, od razu jej się spodobał. Czuła się przy nim swobodnie, może dlatego ,że on sam nie czuł skrępowania. Na dodatek był bardzo miły i sprawiał wrażenie wiecznego optymisty. Nie chciała stracić być może przyszłego kolegi przez jakieś niedorzeczne "widzi-misie".
-Ciekawe - uśmiechnął się życzliwie - Ile ma lat i jak ma na imię?
-Sofia ma dopiero kilka miesięcy - odpowiedziała w duchu ciesząc się że Leon nie uznał jej stwierdzenia za śmieszne.
-Pewnie jest śliczna. Czyli masz męża albo chłopaka? - spytał zaciekawiony.
-Męża - potwierdziła. Na twarzy chłopaka uśmiech na chwilę zniknął lecz za chwilę pojawił się na nowo jeszcze szerszy.
-A na co byłaś taka wściekła ,że mówiłaś na głos nie wiadomo do kogo? - Violetta zarumieniła się lekko ze wstydu a smutek na wspomnienie kłótni z mężem znowu się w niej zebrał.
-Kłótnia małżeńska. Nic wielkiego - machnęła ręką.
-No skoro tak uważasz - odparł.
-Teraz ty coś powiedz.
-Ja? Więc tak. Kiedy się urodziłem - zaczął wzniosłym tonem a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem - A tak poważnie to jestem Leon Vedas. Mam 25 lat - zaczął a Violetta słuchała z zaciekawieniem - nie mam dziewczyny ani w sumie nikogo komu mógłbym ufać. Nie przestrasz się ale kiedyś popełniłem bardzo duży błąd. Byłem w klubie z kolegami i nic w sumie nadzwyczajnego, przespałem się z jakąś dziewczyną nawet nie wiem jak miała na imię. W sumie nie mam pojęcia co mi odbiło bo nie byłem pijany. Wypiłem zaledwie jednego drinka. Nie znam imienia tej dziewczyny ani nie pamiętam jak wyglądała. Nigdy więcej jej nie spotkałem. Rodzice dowiedzieli się o tym i stwierdzili ,że to hańba mieć takiego syna. Od zawsze reputacja rodziny była na pierwszym miejscu. I tak straciłem rodziców - zakończył swoją wypowiedź uśmiechem.
-I mimo tego teraz uśmiechasz się i mówisz o tym tak spokojnie? - zdziwiła się trochę.
- Właściwie to wcale nie jest to lekki temat dla mnie. Ale nauczyłem się śmiać się kiedy życie pluje ci w twarz. Czasami warto zatrzymać się na chwilę i popłakać nad rozlanym mlekiem. Ale można też brać życie z tej lepszej strony i patrzeć przez różowe okulary nawet kiedy nic nie wychodzi - odparł w zamyśleniu.
-To piękne co powiedziałeś - uśmiechnęła się - Kiedy to się stało?
-Niecałe dwa lata temu. Chyba mniej więcej półtora roku już minęło.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. Nauczyłem się z tym żyć. Tylko czasem chciałbym wiedzieć czy ta dziewczyna może mnie pamięta albo czy wszytko z nią w porządku.
-Czemu mi to wszytko mówisz? Właściwie to dopiero się poznaliśmy. Nie mówię że mi to przeszkadza ale nie uważasz że to prywatna sprawa?
-Jeśli chodzi o mnie to nie ma w moim życiu prywatnych spraw. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś kto chciałaby mnie wysłuchać a teraz tego potrzebowałem. Miałem przeczucie że mnie zrozumiesz - powiedział nie patrząc na nią.
-Miło z twojej strony. Bardzo przyjemnie mi się z tobą rozmawia ale czuję że muszę już wracać - wstała od stołu - dziękuję i do zobaczenia. Zdzwonimy się - wyszła z kawiarni i ruszyła do domu. A Leon siedział i patrzył za szatynką. Zastanawiał się czy czasami jej nie spłoszył jednak odsunął od siebie tę myśl. Położył pieniądze na stoliku i również wyszedł.

***  

Idąc do domu zastanawiała się nad tym co powiedział jej szatyn. Przywołał w niej niemiłe wspomnienia. Sama kiedyś popełniła ten sam błąd co Leon. Też poszła do łóżka z mężczyzną którego imienia nawet nie znała. Krótko po tym dowiedziała się ,że jest w ciąży. Myślała ,że to dziecko Diego. Teraz naszły ją wątpliwości. Czy to możliwe ,że Sofia jest córką Leona? A może to tylko zbieg okoliczności? Nie chciała w to wierzyć. Zepsułoby to jej małżeństwo. A wcale nie chciała rozstawać się z Diego. Mimo iż Leon jej się spodobał. Jednak ta myśl nie dawała jej spokoju. Bądź co bądź było to bardzo prawdopodobne.

***

Około 3:00 w nocy obudziła się. Wpadł jej do głowy bardzo dziwny i wręcz niemożliwy do zrealizowania pomysł. Przyszło jej do głowy zrobienie testu na ojcostwo. Jednak do tego będzie jej chociażby ślina Leona. Jak miała ją zdobyć. W grę nie wchodziło powiedzenie prawdy. Musiała ją zdobyć sposobem. 

Następnego dnia umówiła się z nim w tej samej kawiarni. Miała wielkie szczęście gdyż w trakcie spotkania szatyn wyszedł do łazienki pozostawiając filiżankę z kawą na stoliku. Violetta cała dygocąc ze zdenerwowania pobrała specjalną szpatułką ślinę  z filiżanki. Wiedziała ,że to co robi jest totalnym szaleństwem ale musiała się dowiedzieć prawdy. Zwłaszcza ,że zaczęła dostrzegać znaczne podobieństwo do Leona w swojej córce.

*** 

Dwa tygodnie później Violetta odebrała wyniki. Siedziała na łóżku w sypialni i wpatrywała się w kopertę. Wiedziała ,że jej zawartość.może na zawsze zmienić jej życie. W końcu jednak otworzyła ją. Kiedy przeczytała kartkę w oczach stanęły jej łzy. Jej przypuszczenia się sprawdziły. Osoba z którą przespała się na imprezie to Leon. I to on jest ojcem jej dziecka. Pod wpływem impulsu zadzwoniła do Leona, podała adres i poprosiła by jak najszybciej przyszedł. Nie wiedziała do końca co robi. Nie myślała o relacji Leona. Ani reakcji Diego. Czuła ,że musi mu to jak najszybciej powiedzieć. Cała zapłakana poszła do kuchni trzymając kopertę w ręku. W tym momencie drzwi się otworzyły a w nich stanął Diego. Nie spodziewała się go. Miał być za miastem i wrócić dopiero wieczorem.
-Co się stało? Czemu płaczesz? - zapytał widząc łzy na twarzy żony.
Nie wiedziała co powiedzieć. W pośpiech schował kopertę za siebie. Jednak Diego to zauważył. Podszedł do niej i wyrwał jej z rąk kopertę. Kiedy przeczytał jej zawartość Violetta mogła tylko sobie współczuć.  Ogarnęła go niepohamowana złość. Czuł się oszukany i zdradzony.
-Zdradziłaś mnie!? - krzyknął a z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez - Pytam się!
-Diego to nie tak... - zaczęła.
-A jak! - chwycił ją za nadgarstki a ona głośno jęknęła z bólu - Jak mogłaś!
-Puść mnie!
-Dama powiedziała puść - obok nich stał Leon który chwilę wcześniej wszedł do domu bez pukania gdyż słyszał głośne krzyki.
-A co to za jeden! - zwrócił się Diego do swojej żony - to on? Jesteś bezczelna! - wykrzyknął - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Z nami koniec - wyszedł z mieszkania a Violetta upadła bezsilnie na podłogę i gorzko zapłakała. Leon usiadł obok niej i objął delikatnie. Dostrzegł na leżącą na podłodze kopertę. Zaciekawiony sięgnął po nią i zwrócił się do Violetty.
-To o to się pokłóciliście? - nie czekając na odpowiedź wyciągnął z niej dokument i dokładnie obejrzał. Violetta patrzyła na niego niespokojnie. Po przeczytaniu kartki Leon podniósł głowę i uśmiechnął się do Violetty szeroko.
-Nie martw się. Będzie okej - powiedział delikatnie całując ją w czoło.


************************************************
Ta dam! 
Oto one shot który nie powstałby gdyby nie Asia Blanco która była pomysłodawczynią. Muszę przyznać ,że pomimo błędów które popełniłam naprawdę mi się podoba. Napewno są tu błędy gramatyczne i interpunkcyjne. Jeśli chodzi o wstawianie przeciwników to leżę i kwiczę :D a pewnie i ortograficzne też by się znalazły. 
Piszecie jak wam się podoba a ja się z wami żegnam.
Pa pa:*

Jak księżniczka z księciem-leonetta. Rozdział 1

Każda dziewczynka w dzieciństwie marzyła aby zostać księżniczką. Nosić na głowie piękną koronę i ubierać się w szerokie, sięgające ziemi suknie. Mieszkać w zamku i nigdy niczym się nie przejmować. A co chyba najważniejsze, mieć swojego księcia u boku...

Księżniczka Violetta Mirabella Vanessa Castillo. Szatynka średniego wzrostu o czekoladowych oczach i ślicznych różowych ustach. 15-letnia dziewczyna która już niedługo ma zasiąść na tronie i władać potężnym królestwem - Arendelle*.  

***

Księżniczka Violetta obudziła się tego dnia w melancholijnym nastroju. Spojrzała na swój kalendarz wiszący nad jej królewskim biurkiem. Dużym czerwonym kółkiem była zaznaczona dzisiejsza data. 21 czerwca - bal kończący wiosnę i wprowadzający w czas letni. Tradycja uczczenia tej nocy była w tym zamku od dawien dawna. 
Violetta przewróciła oczami i powoli wstała z jedwabnej pościeli. Udała się do swojej prywatnej łazienki do której można było wejść od razu z sypialni. Tam wykonała poranne czynności i w swojej ulubionej jasno-fioletowej sukni zeszła na dół do królewskiej jadalni. Służba kręciła się w tą i z powrotem co rusz kładąc na stole rozmaite potrawy. Nawet śniadanie w tym zamku musiało być wytworne. Violetta usiadła na swoim zwykłym miejscu wsparła głowę na rękach. Po chwili do jadalni weszli król i królowa, rodzice Violetty.
-Dzień dobry skarbie - powiedzieli oboje po czym każde ucałowało w policzek swoją córkę.
-Dzień dobry - odparła.
-Dlaczego masz taką smutną minę? - zagadnęła królowa siadają na swoim miejscu.
-Dziś wielki bal - dopowiedział król.
-No właśnie, bal - mruknęła Violetta nakładając sobie sałatki owocowej.
-Kochanie będziesz się świetnie bawić. Poznasz napewno dużo książąt. Potańczysz trochę, będzie bardzo miło - odparła matka Violetty.
-Mama ma rację - Violetta na te słowa przewróciła oczami.
-Bo mama lubi bale - powiedziała patrząc na rodziców chłodno.
-Kiedyś też je lubiłaś - odrzekł jej ojciec.
-Kiedyś byłam małą dziewczynką! - krzyknęła wstając i wybiegając z jadalni.
-Violetta wracaj tutaj natychmiast!
-Daj spokój German - uciszyła go jego żona - to i tak nic nie da.
-Nie wiem co się dzieje z tą dziewczyną Mario.

Wściekła Violetta biegnąc korytarzem wpadła na swoją prywatną nauczycielkę.
-Violu co jest? Ty nie na śniadaniu? - zdziwiła się kobieta.
-Oh Angie - Violetta rzuciła jej się w ramiona.
Pomimo tego że Angie była jej nauczycielką były ze sobą bardzo blisko.
-Co się dzieje? Chcesz o tym pogadać? - spytała po chwili a Violetta kiwnęła głową.

-No to opowiadaj co się stało - powiedziała Angie siadając wygodnie na fotelu w komnacie swojej uczennicy.
- Bal mi się stał i moi rodzice którzy wmawiają mi ,że będę się świetnie bawić - odparła padając bezwładnie na łóżko.
- Oj Violu, naprawdę nie cieszy cię ten bal? - zdziwiła się.
-No właśnie nie. Znowu będę musiała tańczyć z jakimiś drętwymi książętami i wysłuchiwać tych komplementów wyuczonych na pamięć z książek - westchnęła.
-Ja bym się cieszyła gdyby ktoś mówił tyle miłych rzeczy - rozmarzyła się Angie.
-W zeszłym roku jeden powiedział mi ,że moje oczy są koloru niezapominajek, nieskazitelnie piękne. A przecież ja mam brązowe oczy - jęknęła na samo wspomnienie owej "miłej" uwagi. Angie zaśmiała się serdecznie na co Violetta tylko jeszcze głośniej westchnęła.
-Kochanie, tym razem stanę po stronie twoich rodziców. Będziesz się dobrze bawić. Jestem tego pewna. A przecież wiesz ,że zawsze mam rację - mrugnęła do niej uśmiechając się - A teraz skoro nie jesz śniadania to czeka na nas matematyka.
-O nie - powiedziała Violetta z rezygnacją zakrywając sobie twarz poduszką.

***

-Wyglądasz ślicznie - powiedziała kuzynka Violetty Francesca kiedy wieczorem stały w garderobie dziewczyny. Obie szykowały się na bal.
-Eh co za różnica jak wyglądam - westchnęła Violetta.
-Jak to co za różnica! - wykrzyknęła Francesca - Musisz przecież wyglądać oszałamiająco. Napewno wyrwiesz jakiegoś księcia - puściła oczko w stronę Violetty.
-Wcale nie mam ochoty na ten bal.
-Nie rozumiem cię czasami - zaśmiała się dziewczyna wychodząc na balkon.
-Fran ja naprawdę nie chcę tam iść.
-Pierwsi goście już są. Właśnie podjechali pod bramy - Francesca zignorowała westchnienia Violetty i z zaciekawieniem przyglądała się nadjeżdżającym gościom - Chodź, trzeba iść na dół.
- Dobra. Im szybciej tam się znajdę tym szybciej się to wszytko skończy - odparła Violetta i obie dziewczyny ruszyły do sali balowej.

**********************************************************************************

Hej,hej!
Mamy pierwszy rozdział nowej historii. Zdecydowaliście ,że leonetta ma pojawić się w wersji królewskiej więc tak też się stało. Mam nadzieję ,że to opowiadanie przypadnie wam do gustu.
One shot z zakładki "Pomysły" obiecany Asi Blanco pojawi się dzisiaj późnym wieczorem.
Do następnego razu
Pa pa:*
*zaporzyczyłam nazwę królestwa z filmu "Kraina lodu" :D

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Sezon 4 Rozdział 26 "Na zawsze razem" (OSTATNI)

#Leon

Byłem dzisiaj jeszcze raz na budowie. Tak jak się spodziewałem, wszytko było gotowe. Przyjechałem tu rano a jest aktualnie 22:00. Ustawiałem meble które czekały w magazynie sklepowym już miesiąc. Kupiłem prawie identyczne jak nasze stare. Co prawda w pomieszczeniach unosi się jeszcze trochę zapach farby ale to szybko minie. Violetta myśli że wyjechałem z ojcem za miasto a tak naprawdę tata pomagał mi to wszytko wnosić.
Wyszedłem i zamknąłem dom na klucz. Mój tata wołał już mnie z samochodu. Nagle potknąłem się o coś i prawie upadłem. Usłyszałem tylko ciche pisknięcie.
-A to ty kolego - okazało się że potknąłem się o malutkiego rudego kotka - Jeszcze tu jesteś - schyliłem się i pogłaskałem go. Towarzyszy mi tu już od rana a robotnicy mówili że od ponad 2 tygodni kręci się w tej okolicy. Najwidoczniej jest bezpański.
-Leon! - usłyszałem głos mojego ojca.
-Idę! - odkrzyknąłem - Nie mogę cię zabrać maluchu ale miło mi cię było poznać. Byłaś bardzo pomocny dzisiaj
- podniosłem się i ruszyłem do samochodu a kotek siedział i patrzył za mną.

#Violetta

-No nareszcie - powiedziałam kiedy Leon wszedł do sypialni.
-Przepraszam kochanie że musiałaś czekać - podszedł do mnie i cmoknął w usta.
-Nie szkodzi - uśmiechnęłam się.
-Mel śpi? - spytał a ja kiwnęłam twierdząco głową.
-Zasnęła pół godziny temu. Chciała na ciebie czekać ale oczka same jej się zamykały.
-Mam dla was niespodziankę - uśmiechnął się tajemniczo.
-Jaką? - zaciekawiłam się a on udał że zaklucza usta a klucz rzuca za siebie - O Leon proszę, powiedz. Wiesz że nie lubię niespodzianek.
-Ta ci się spodoba - odparł i padł na łóżko.
-Powiedz chociaż część - położyłam się obok.
-Nie - rzekł stanowczo całując mnie delikatnie - Wszystkiego się jutro dowiesz.
-No niech ci będzie. A co z naszym domem? Powiedz mi coś więcej niż tylko dobrze.
-Ale Violu, praca idzie zgodnie z planem. Zostało jeszcze wiele rzeczy do zrobienia ale nie musisz się tym już martwić - odpowiedział.
-No dobrze.

Następnego dnia obudziłam się w dobrym nastroju. Wstałam szybko i się ubrałam. Leon jeszcze spał. Obudziłam Melkę i pomogłam jej się ubrać. Kiedy siedziałyśmy już na dole w kuchni zszedł Leon.
-Dzień dobry - uśmiechnął się na powitanie.
-Dzień dobry - odpowiedziałam zaparzając kawę. Leon usiadł obok Melki przy blacie. Po chwili podałam mu kawę a Melanie talerz z kanapkami.
-Wiesz Melka, jak dzisiaj wrócisz ze szkoły to pojedziemy w super miejsce - powiedział Leon.
-Naprawdę? Gdzie? - spytała.
-To już moja tajemnica. Dowiesz się po południu - odparł Leon.
-Nie martw się kochanie. Mnie też tatuś nie chciał powiedzieć gdzie - zaśmiałam się patrząc na Mel.
-Ale to tak długo do popołudnia (aut. Nie mam pojęcia czy ta forma jest poprawna ale nie umiem inaczej tego napisać:D ) - westchnęła Mel.
-Wcale nie tak długo. Szybko ci zleci czas w szkole a jak wrócisz to pojedziemy.
-Mamusiu szybko idziemy do szkoły! - zeskoczyła z krzesła i popędziła w stronę drzwi. Zaśmialiśmy się z Leonem.
-Widzisz?  Nawet do szkoły ją przekonałeś.

#Leon

-Jedziemy już? - spytała Mel kiedy tylko wróciła do domu po szkole.
-Już?
-Taaak! - wykrzyknęła.
-No dobrze - poszedłem do szafki w salonie i wyciągnęłam dwie chustki. Podszedłem do Violi i Mel i zawiązałem im oczy.
-A to po co? - zdziwiła się Viola.
-Żebyś miała jeszcze większą niespodziankę - wziąłem Mel na ręce a Violette chwyciłem za rękę i poprowadziłem do samochodu.
Piętnaście minut później byliśmy na miejscu. Wprowadziłem je delikatnie z samochodu i zaprowadziłem pod dom.
-Gotowe? - spytałem a one pokiwały energicznie głowami - No to, niespodzianka! - krzyknąłem zdejmując im chustki z oczu. Melka zaczęła piszczeć ze szczęścia i biegać w kółko. A Violetta stała oniemiała i tylko delikatny uśmiech malował się na jej twarzy.
-Violu, powiesz coś? - spojrzałem na nią z uśmiechem.
-Nie jestem w stanie, Leon -  łzy zaczęły jej lecieć po twarzy. Starłem je delikatnie.
-Podoba ci się?
-To coś pięknego. Jest jeszcze wspanialszy niż wcześniej. Kocham cię, dziękuję - wtuliła się we mnie.
-Nie ma za co kochanie - szepnąłem w jej włosy.
-Tatusiu dziękuję! Nasz super domek! - przybiegła Mel.
-Wreszcie mamy nasz domek, nie kochanie? - uśmiechnąłem się do Mel. A ona pokiwała główką.
Nagle koło mojej nogi pojawił się mój mały pomocnik. Łasił się i przytulał do mojej nogi. A Mel patrzyła na niego z uśmiechem.
-A to co za śliczności - powiedziała Viola patrząc na kotka.
-Kręci się tu już od dawna. Raczej nie ma domu - odparłem.
-A będzie nasz? - Melka spojrzała na nas prosząco a kotek miauknął zachęcająco. Spojrzeliśmy na siebie z Violą i ona dała swoją zgodę spojrzeniem.
-No chyba będzie nasz - uśmiechnąłem się a Mel chwyciła go w rączki i pobiegła do naszego ogródka.
-Mówiłam ci już ,że jesteś najlepszy? - Viola zarzuciła mi ręce na szyję.
-No może kiedyś - zaśmiałem się.
-Kocham cię.
-A ja Ciebie.
-Na zawsze - uśmiechnęła się.
-Razem - dopowiedziałem i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.

****************************************
 
No tak. Od czego tu zacząć. Pewnie ta notka będzie dłuższa niż sam rozdział ale proszę wszystkich aby zostali do końca.
No więc bez przedłużania.
Nie mogę uwierzyć ,że ta historia dobiegła już końca. Pokochałam ją całym sercem choć było różnie. Czasami miałam jej dość. Nie chciałam jej pisać ale po chwili znowu wracała mi wena i pisałam kilka rozdziałów naprzód. Mimo wszystko dotarliśmy do końca. Teraz niezmiernie się cieszę ,że powróciłam na ten blog i skończyłam tę historię. Ciężko mi się z nią rozstawać. Z moją kochaną Melką ,z Violettą ,z Leonem ,nawet z Esmeraldą. Z Fran a także z innymi bohaterami. Kocham ich wszystkich. Tak naprawdę potrzebne są trzy grupy osób które tworzą blog. Autor, czytelnicy i bohaterowie.
Z tego miejsca pragnę podziękować za każdy komentarz, za każde wyświetlenie tej historii. Właściwie rozdziałów tej historii. Dziękuję pięknie wszystkim! Lecz postawiłam nie rozstawać się z tą historią na zawsze. Owszem, będzie nowa historia. Ale myślę że w ważniejszych momentach życia naszej leonetty będziemy wracać w one shotach. Dajcie mi znać co o tym myślicie.
A teraz proszę was abyście ocenili rozdział, sezon i podsumowali całą historię. Który sezon wam się najbardziej podobał? Osobiście, mnie drugi. Najmilej mi się go pisało. Leonetta była w całkowitej rozsypce ale i tak fajnie się go pisało.
Tak więc jeszcze raz dziękuję!
Kocham was a pierwszy rozdział nowego opowiadania pojawi się w niedzielę (10.04.2016)! W międzyczasie dodam one shot obiecany Asi Blanco.

Trzymajcie się kochani.
Do następnego razu:*

PS. Zapraszam wszystkich którzy jeszcze nie byli bądź chcą zmienić zdanie tutaj: http://leonetta-nicnasnierozdzieli.blogspot.com/2016/03/wazna-notka-dotyczy-nastepnego.html
Zależy mi aby każdy skomentował i wyraził swoje zdanie.  

sobota, 2 kwietnia 2016

Sezon 4 Rozdział 25 "Cieszę się"

#Leon

-Violu, chciałabyś mi może coś powiedzieć? - podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie.
-A o czym mówisz? - powiedziała uśmiechając się.
-Ty mi powiedz - dotknąłem delikatnie jej brzucha a ona spojrzała na mnie smutno.
-Skąd wiesz? - spytała ze spuszczoną głową.
-Fran się wygadała - powiedziałem a ona się wyrwała i poszła do salonu - Violu co jest? - pokręciła głową i oparła się o szafkę stojącą w salonie
-Viola.
-Zostaw mnie - odparła ocierając łzę która spływała jej po policzku.
-Dlaczego płaczesz?
-Wiedziałam ,że nie będziesz zadowolony. Leon ja też nie chcę tego dziecka, straciliśmy już dwójkę - jęknęła.
-Violu, skąd pomysł ,że ja nie chcę tego dziecka? Kochanie, cieszę się. Ty też powinnaś.
-Nie boisz się ,że je stracimy?
-Nie, bo wiem ,że tak nie będzie - przytuliłem ją.
-Dziękuję. Kocham cię - wyszeptała w moją koszulkę - trzeci tydzień - uśmiechnęła się blado.
-Wszytko dobrze na razie? Byłaś u lekarza?
-Tak. Wszytko w porządku.

#Violetta

Szczerze myślałam ,że Leon nie ucieszy się i będzie rozczarowny. Na szczęście się pomyliłam. Właściwie kiedy teraz tak o tym myślę to zdaję sobie sprawę ,że tak naprawdę cieszę się z tego dziecka. Melanie będzie miała rodzeństwo a my z Leonem następne maleństwo do kochania. Mam nadzieję ,że to był już ostatni wyskok Esmeraldy.

-Leon a co z naszym domem? Byłaś tam prawda? - zagadnęłam kiedy siedzieliśmy z Leonem w salonie.
-Dobrze - odpowiedział krótko. W sumie miałam nadzieję ,że opowie mi coś więcej.
-A możesz dokładniej?
-Violu, nie musisz się niczym martwić. Wszytko z tym w porządku.
-No skoro tak - odpuściłam.

*********************
Hej, hej:*
Jak wam się podoba? Trochę krótki ale musimy się z tym liczyć ,że zbliżamy się wielkimi krokami do końca sezonu:(  Został nam jeszcze tylko jeden rozdział w najlepszym wypadku dwa.
Więc do zobaczenia w następnym rozdziale :*