~~~~~Violetta~~~~~
Nienawidzę spotkań rodzinnych. Zaskakujące ,że zawsze odbywają się u nas i muszę być na nich obecna.Tym razem to coś w rodzaju stypy ale nikt nie chcę tego tak nazwać. Zjechali się dosłownie wszyscy. W tym moje ciotki do których chowam urazę po dziś dzień. Chociaż właściwie to miały rację.
Najpierw był wspólny obiad. Jedliśmy w milczeniu. To znaczy oni jedli, ja tylko udawałam ,że coś przeżuwam. Nie było ani Leona ani Fran. Oboje nie chcieli się wtrącać do rodziny. Ktoś mógłby sobie coś pomyśleć. Atmosfera była dosyć lekka i aż dziwne ,że chodzi o śmierć. Nikt poza mną i Oliverem zdawał się nie przejmować utratą członka rodziny.
Kiedy wszyscy już zjedli, zaczęłam znosić brudne talerze ze stołu żeby zrobić miejsce na czyste talerzyki do ciasta. Zaniosłam do kuchni ostatnią partię talerzy i wzięłam się za wyciąganie z szafki czystych naczyń. Do kuchni weszły moje dwie ciotki. Zaczęły o czymś po cichu dyskutować. Chciałam przerwać tę ich rozmowę więc postawiłam nieco głośniej talerzyki na blat. Obie obejrzały się na mnie a ja tylko skinęłam głową i ruszyłam do jadalni.
-Violu pozwolisz nam tu na moment? - usłyszałam za sobą głos jednej z nich.
Odwróciłam się starając trzymać fason.
-Tak?
-Bardzo nam smutno z powodu twojej mamy - zaczęła ciocia a ja poczułam ,że zaraz znowu się rozpłaczę. Posłałam im tylko wymuszony, blady uśmiech.
-Ale myślałyśmy ,że w takich chwilach będzie przy tobie Leon - powiedziała druga.
-Gdzie on jest? I gdzie twoje dziecko, widzę ,że urodziłaś.
Zmieszałam się. Wiedziałam ,że zapytają.
-Leon nie mógł tu dzisiaj ze mną być - wydukałam.
Prychnęły z pogardą a ja odwróciłam się i wyszłam z kuchni. Zaczęłam rozstawiać talerzyki na stole starając się trzymać łzy. Musiałam niestety wrócić do kuchni po ciasto. Zatrzymałam się jednak przed wejściem bo słyszałam ,że ciotki o czymś rozmawiają.
-Zostawił ją. Jestem pewna.
-Wcale mu się nie dziwię. Od razu widać ,że to nie jest aniołek.
Najpierw był wspólny obiad. Jedliśmy w milczeniu. To znaczy oni jedli, ja tylko udawałam ,że coś przeżuwam. Nie było ani Leona ani Fran. Oboje nie chcieli się wtrącać do rodziny. Ktoś mógłby sobie coś pomyśleć. Atmosfera była dosyć lekka i aż dziwne ,że chodzi o śmierć. Nikt poza mną i Oliverem zdawał się nie przejmować utratą członka rodziny.
Kiedy wszyscy już zjedli, zaczęłam znosić brudne talerze ze stołu żeby zrobić miejsce na czyste talerzyki do ciasta. Zaniosłam do kuchni ostatnią partię talerzy i wzięłam się za wyciąganie z szafki czystych naczyń. Do kuchni weszły moje dwie ciotki. Zaczęły o czymś po cichu dyskutować. Chciałam przerwać tę ich rozmowę więc postawiłam nieco głośniej talerzyki na blat. Obie obejrzały się na mnie a ja tylko skinęłam głową i ruszyłam do jadalni.
-Violu pozwolisz nam tu na moment? - usłyszałam za sobą głos jednej z nich.
Odwróciłam się starając trzymać fason.
-Tak?
-Bardzo nam smutno z powodu twojej mamy - zaczęła ciocia a ja poczułam ,że zaraz znowu się rozpłaczę. Posłałam im tylko wymuszony, blady uśmiech.
-Ale myślałyśmy ,że w takich chwilach będzie przy tobie Leon - powiedziała druga.
-Gdzie on jest? I gdzie twoje dziecko, widzę ,że urodziłaś.
Zmieszałam się. Wiedziałam ,że zapytają.
-Leon nie mógł tu dzisiaj ze mną być - wydukałam.
Prychnęły z pogardą a ja odwróciłam się i wyszłam z kuchni. Zaczęłam rozstawiać talerzyki na stole starając się trzymać łzy. Musiałam niestety wrócić do kuchni po ciasto. Zatrzymałam się jednak przed wejściem bo słyszałam ,że ciotki o czymś rozmawiają.
-Zostawił ją. Jestem pewna.
-Wcale mu się nie dziwię. Od razu widać ,że to nie jest aniołek.
-Maria powinna była ją trzymać krócej. Charakter Germana.
-Nie nadaje się ani na żonę ani tym bardziej na matkę. Pewnie dziecko jest z nim albo piła i urodziło się martwe.
-Może by ciocie przestały obgadywać mnie za plecami? - wtargnęłam do kuchni chcąc przerwać tę ich rozmowę.
-Nikt cię nie nauczał ,że nie ładnie podsłuchiwać? - powiedziała jedna patrząc na mnie z kpiną.
-Bezczelność - dodała druga po czym obie wyszły z kuchni.
Zakręciło mi się w głowie. Łzy znowu napłynęły mi do oczu. Czułam się upokorzona. Jak mogły tak o mnie mówić i jeszcze krytykować metody wychowawcze mojej mamy. I to w dzień jej pogrzebu. " Spokojnie, trzymaj nerwy na wodzy. Nie daj im tej satysfakcji", powtarzałam sobie w myślach i nawet trochę pomogło. Wróciłam do pokoju i postawiłam na stole talerze z ciastem. Do końca spotkania obyło się bez większych niespodzianek.
Tę noc spędziłam po raz kolejny w rodzinnym miejscu. Jednakże następnego dnia musiałam stawiać czoła rzeczywistości ,która czekała na mnie za drzwiami mojego domu.
W następnym rozdziale...
-Violetta ale to już nie jest moja sprawa.
-No właśnie ,że jest. Moja mama ci coś zapisała. Tak powiedział notariusz.
-Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś. Jestem teraz zajęty.
***
6 września, godzina 15:00
***
6 września, godzina 15:00
Vicky :)
OdpowiedzUsuńMaddy :)
OdpowiedzUsuńBezczelne idiotki!
UsuńNo żesz kurde! Z takimi to tylko na stos! Nie powinno ich interesować życie Violki. Niech patrzą swojego życia! Podłe żmije.
Jeszcze w takim dniu. Jak tsk można?
Nawet Fran nie została by wspierać V. Ehh.
Teraz V czeka znowu szara rzeczywistość. Może nie będzie już piła?
Nie mogę się doczekać next'a ❤
Cudowny.
Maddy ❤
Pati :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Viola. Musi dać radę. Ja wieże w nią. Cudowny rozdział. Czekam na nexta. 😉
UsuńCo za głupie ciotki
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam ochotę zabić te ciotki.
Co one sobie myśłą?
Pozdrawiam, Asia Blanco.
Cudowny :**
OdpowiedzUsuńCudny ♡♡♡
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :*
Rodzina Violetty to wstrętne hamidła.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam a,le mówię prawdę.
Na pogrzebie jej matki krytykują V i Marie.
Czekam na zmianę V i jak wróci do Leona i Mel.
Cudowne
Wspaniałe
Czekam:*
Gabi:*
Witam.
OdpowiedzUsuńJestem nowa, ale szybko nadrobiłam rozdziały.
Blog jest cudowny!
Co do rozdziału: Biedna Viola... A te ciotki są poprostu bezczelne. Wtrącać się w cudze życie jest to poprostu okropne!
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam.
Miss Blueberry
co za głupie ciotki !!!!
OdpowiedzUsuńbiedna Viola:(
super rozdział :*