piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 2 "Czy twoja propozycja jest nadal aktualna?"

-Leon ja... - Zaczęłam się jąkać. Nie spodziewałam się tego.
-Violetto? - Zapytał po dłuższej chwili.
-Ja... Ja...Ja... Jąkałam się tak jakieś 3 minuty. Nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Po chwili Leon wstał. Odwrócił się na moment a potem ze spuszczoną głową zwrócił się do mnie. -Dobrze Violetto rozumiem - Widziałam jak po jego policzku spływa pojedyncza łza - Chodź Violu odprowadzę cię.
Nie wiedziałam co robić. Dlatego poszłam za nim.

#Leon

Tego się właśnie obawiałem. To jej milczenie było chyba jeszcze gorsze niż powiedzenie prosto w twarz: NIE. No ale trudno. Boli mnie to. Bardzo boli a przecież nie będę jej zmuszał.



#Violetta

Całą drogę szliśmy w ciszy. Widziałam jak Leon chwilami ukradkiem ocierał łzy. Nigdy nie widziałam jak Leon płacze. Dzisiaj był pierwszy raz. Leon płacze prze ze mnie. Nie chciałam tego. Chcę zostać jego żoną. Po prostu w tamtym momencie byłam bardzo zszokowana i nie mogłam nic wydusić. Kocham go i chcę zostać jego żoną ale... No właśnie zawsze jest jakieś ale. Jesteśmy młodzi. Bardzo młodzi. Mamy dopiero 16 lat. Ja nie cały miesiąc temu skończyłam 16 lat a Leon skończył je już jakieś pół roku temu. Nie musimy brać ślubu od razu. Możemy go wziąć za dwa lata na przykład. Z resztą już chyba i tak za późno. Doszliśmy już pod mój dom.-Do zobaczenia Violetto - Leon zbliżył się i delikatnie pocałował mnie w policzek. Nie odezwałam się. Leon oddalił się od mojego domu a ja jak głupia stałam przed furtką i gapiłam się w chodnik. Może nie jest jeszcze za późno. Może uda mi się wszystko naprawić. Tak. Zaczęłam biec za Leonem. Było ciemno i nie za wiele widziałam. Jednak światło lampy ulicznej pozwoliło mi dostrzec człowieka który właśnie zniknął za zakrętem. To na pewno Leon. Muszę go dogonić. Miałam ubrane szpilki więc prawdopodobieństwo że podczas biegu się przewrócę było bardzo duże, lecz w tym momencie to się nie liczyło. Gdy w końcu dobiegłam do zakrętu za którym zniknął Leon, przystanęłam na chwilę żeby złapać oddech. Spojrzałam przed siebie z nadzieją że zobaczę Leona. Niestety na ulicy było pusto. No przecież nie możliwe że przez tą minutę którą biegłym Leon zdążył dojść do kolejnego skrzyżowania! Może poszedł gdzieś indziej? Bez większego zastanowienia skręciłam w prawo i biegłam w stronę parku. Gdy znalazłam się w parku zwolniłam tempo. Szłam długą alejką i nagle zauważyłem Leona. Siedział na ławce. Głowę miał schowaną w dłoniach. Podeszłam do niego.
-Leon...
-Violetta? Co tutaj robisz? Powinnaś wracać do domu! Chodź odprowadzę cię.
-Nie Leon.
-Violetto o co chodzi? Proszę wróć do domu.
-Leon mam pytanie.
-To pytaj - powiedział obojętnym tonem.
-Czy twoja propozycja jest nadal aktualna? Bo jeśli tak to ja... Ja bardzo chciałabym za ciebie wyjść.
-Mówisz poważnie czy tylko sobie ze mnie żartujesz?
-Mówię poważnie. Przepraszam że nie odpowiedziałam od razu. Lecz wtedy gdy mnie pytałeś byłam zaskoczona i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Kochanie czy potrafisz mi chociaż po części wybaczyć???

***
Oto dwójeczka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz