~~~~~Francesca~~~~~
Kolejny dzień zaczął się tak samo i prawdopodobnie też się tak skończy. Nie żeby mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Kocham moją rutynę. A Melanie jest tak słodka ,że to sama przyjemność się nią zajmować. Jednakże coraz częściej kręci się tutaj Ludmiła. Nowa dziewczyna Leona niekoniecznie przypadła mi do gustu. Tak naprawdę jest całkiem w porządku ale dla zasady, wolę się z nią zbytnio nie spoufalać. Mimo wszystko nadal wierzę w jego miłość do Violetty.
Przedpołudnie minęło doprawdy z zawrotną prędkością. Służba u Leona, wizyta u Violetty i obiad w jednej z moich ulubionych restauracji. Zajęłam stolik w dalszej części sali i rozłożyłam na zielono-białej serwetce swój laptop. Postanowiłam trochę popracować. Moje ulubione spaghetti plus miejsce przy oknie równa się dobrze napisany artykuł. Pracuję na pół etatu w jednej z redakcji internetowych. Mimo ,że rzadko bywam na miejscu, sumienie wykonuje swoją pracę. Zanim zdążyłam napisać choćby jedno zdanie, moja komórka wydała charakterystyczny dźwięk. Przyszedł SMS.
Od: Marco
Co robisz słońce?
Uśmiechnęłam się.
Do: Marco
Myślę o tobie.
Odpisałam śmiejąc się. Odpowiedź przyszły niemal natychmiast.
Od: Marco
Chcąc nie chcąc będziesz musiała wyrwać
się ze mną dziś na spacer.
Do: Marco
Może znajdę chwilę :) O której?
Od: Marco
17:30 jestem po ciebie. Beż żadnego ale :)
Do:Marco
Będę czekać
Odłożyłam telefon i wróciłam do pracy. Jednakże myślami byłam już na spacerze z Marco.
W drodze z restauracji wstąpiłam na chwilkę do Leona ale, że była tam Ludmiła, szybko się ewakuowałam. Wróciłam do domu i zaparzyłam herbatkę. Miałam jeszcze niecałą godzinkę do spaceru. Jednakże bardzo szybko ona zleciała. Zdążyłam zmienić bluzkę i poprawić fryzurę, a Marco już dzwonił do drzwi. Ucieszył mnie jego widok. Oraz cudowny bukiet róż jaki od niego dostałam. Od razu wstawiłam je do wazonu a następnie wyszliśmy. Chłopak zasypywał mnie komplementami a ja rumieniłam się niczym kilkunastoletnia dziewczyna. Spacerowaliśmy alejkami pobliskiego parku trzymając się za ręce. Choć pogoda nie była najładniejsza i tak wewnątrz mnie świeciło słońce. Mieć takiego chłopaka to skarb. Tak powinien wyglądać idealny związek. A przynajmniej ja na razie jest idealnie. Długie spacery, czułe pocałunki, trzymanie za ręce, rozmowy o bzdurach. Bezsensowne kłótnie trwające co najwyżej dziesięć minut oraz stuprocentowe zaufanie i szczerość. W pewnym momencie poczułam na nosie coś mokrego. Podniosłam głowę do góry i znowu coś na mnie skapnęły. Zaczynało kropić. Marco zaśmiał się i doprawdy nie wiem skąd ale wyciągnął duży parasol. Rozłożył go i objął mnie w pasie przyciągając do siebie abyśmy oboje zmieścili się pod parasolką. Z każdą chwilą padało coraz mocniej. Mimo to dalej szliśmy tym samym wolnym tempem. Deszcz nie mógł przerwać nam tego cudownego spotkania. Zatrzymaliśmy się na białym mostku i patrzyliśmy jak deszcz uderza o taflę wody. Po chwili Marco złączył nasze usta w czułym pocałunku.
-Pocałunek w deszczu. Jak w filmach - uśmiechnęłam się.
-Racja - odwzajemnił uśmiech i skradł mi jeszcze jednego buziaka - A żeby życie naprawdę przypominało film i to romantyczny, brakuje tego.
Zdziwiłam się kiedy podał mi parasolkę a sam uklęknął na jedno kolano i wyciągnął granatowe pudełeczko z tylnej kieszeni spodni. Zasłoniłam usta dłonią.
-Francesco, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz zostać moją żoną? - wyrecytował patrząc mi w oczy.
-Marco wstań przecież tu jest mokro - wydusiłam po chwili nie mogąc powstrzymać wzruszenia.
-Będę tak klęczał dopóki nie powiesz tak - rzekł z poważną miną jednak widziałam wesołe iskierki w jego oczach - A jeżeli powiesz nie, to będę tak trwać do końca świata.
Zaśmiałam się. Okręciłam parasolkę i krzyknęłam na cały głos "TAK". Nie wierząc we własne szczęście rzuciłam mu się na szyję. W końcu go puściłam a on wstał i założył mi na palec mój jedyny, wymarzony pierścionek zaręczynowy. Stanowiący obietnicę ,że od teraz i na zawsze jestem tylko jego. A on tylko mój.
-Pocałunek w deszczu. Jak w filmach - uśmiechnęłam się.
-Racja - odwzajemnił uśmiech i skradł mi jeszcze jednego buziaka - A żeby życie naprawdę przypominało film i to romantyczny, brakuje tego.
Zdziwiłam się kiedy podał mi parasolkę a sam uklęknął na jedno kolano i wyciągnął granatowe pudełeczko z tylnej kieszeni spodni. Zasłoniłam usta dłonią.
-Francesco, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz zostać moją żoną? - wyrecytował patrząc mi w oczy.
-Marco wstań przecież tu jest mokro - wydusiłam po chwili nie mogąc powstrzymać wzruszenia.
-Będę tak klęczał dopóki nie powiesz tak - rzekł z poważną miną jednak widziałam wesołe iskierki w jego oczach - A jeżeli powiesz nie, to będę tak trwać do końca świata.
Zaśmiałam się. Okręciłam parasolkę i krzyknęłam na cały głos "TAK". Nie wierząc we własne szczęście rzuciłam mu się na szyję. W końcu go puściłam a on wstał i założył mi na palec mój jedyny, wymarzony pierścionek zaręczynowy. Stanowiący obietnicę ,że od teraz i na zawsze jestem tylko jego. A on tylko mój.
**********************************************************************************
Moi kochani!
Wiem, wiem.
Poległam na całej linii.
Nie będę się tłumaczyć bo to i tak nie wynagrodzi wam prawie miesiąca przerwy.
Jakoś tak wyszło, po prostu.
Przepraszam was i obiecuję poprawę :)
Mimo to jeden komentarz pewnego anonima dał mi trochę do myślenia.
To nieprawda ,że o was zapominam.
I nieprawda ,że przestałam trzymać się terminów bo blog stał się bardziej popularny. Nie mam nikmu za złe ,że napisał taki komentarz bo po to one są żeby wyrazić swoje zdanie.
Niemniej żeby nie było niedomówień, przestaję od przyszłego rozdziału ustalać terminy następnego. Bo potem są takie niepotrzebne sytuacje gdzie czasem nie uda mi się wstawić rozdziału na czas.
Następny rozdział z perspektywy Leona. Być może pojawi się w tym tygodniu. Sama nie wiem.
Do zobaczenia!