sobota, 31 grudnia 2016

Rozdział 27



  ~~~~~Leon~~~~~



-Leon nie miałeś przypadkiem jechać do mamy?
-Miałem - odparłem drapiąc Melkę po brzuszku.
-No więc - drążyła Ludmiła krzątając się po kuchni.
-No więc pojadę wieczorem.
-Ale wieczorem mieliśmy...
-Tak, Ludmi, wiem co mieliśmy - podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie - I nadal spędzimy ten wieczór razem. Mam wszystko ustalone, wątpisz we mnie?
-Ależ skąd - odpowiedziała zalotnie się uśmiechając. Zarzuciła mi ręce na szyję i zatraciliśmy się w głębokim pocałunku.
-Mówiłem ci już jak bardzo cię uwielbiam?- mówiłem między pocałunkami.
-A ja mówiłam ci, że mam naczynia do pozmywania? - zaśmiała się a ja niechętnie wpuściłem ją z objęć.
-Wiesz, że nie musisz tego robić.
-Ale chcę. Często u ciebie bywam więc chcę pomóc.
-Jesteś wspaniała.

Pojechałem oblodzonymi drogami do domu rodziców. Mama jak zwykle wcisnęła we mnie ciasta własnej roboty i zapraszała na wieczór ale grzecznie jej wytłumaczyłem, że wolę go spędzić sam z Ludmiłą. Oczywiście nie była zadowolona ale nie pokazała tego po sobie. Zorientowałem się już dawno, że wszyscy naokoło nie są zadowoleni z mojego związku z Ludmiłą. Moja mama, Francesca wolałaby oczywiście gdybym znowu związał się z Violettą. Może i kiedyś chciałem. Wybaczyć,, zapomnieć, być w końcu szczęśliwym. Ale teraz jest inaczej. Wiele się zmieniło. Ja się zmieniłem i jestem gotowy na coś nowego. Bez Violetty.

Kiedy wróciłem do domu, Ludmiła leżała na sofie i czytała gazetę. Melka leżała w swojej kołysce obok i bawiła się grzechotką. Idealny widok.
-Wróciłem - podszedłem do Lu i cmoknąłem ją w czoło.
Uśmiechnęła się i odłożyła gazetę.
-Twoja mama znowu wcisnęła ci swoje wypieki? - wskazała na pojemniki, które postawiłem na blacie w kuchni.
-Tak. Bądź pewna, że z głodu nie umrzemy - zaśmiałem się - Kazała cię pozdrowić.
-To miłe. Na Wigilii wydawało mi się, że nie jest do końca zadowolona z tego, że my razem - skrzywiła się.
-Wydawało ci się. Ona naprawdę cię lubi tylko...
-Tylko wolałaby żebyś był z Violettą - dokończyła za mnie jakby czytając mi w myślach.
-Nie, Ludmiła to nie do końca tak że by wolała. Ona po prostu była do Violetty przywiązana - tłumaczyłem choć dobrze wiedziałem, że tu nie ma żadnego wytłumaczenia - Ale proszę cię nie rozmawiajmy o tym akurat dzisiaj.
-No dobrze - zgodziła się.
-Co trzeba jeszcze przygotować na nasz wieczór? - zapytałem.
-Zrobiłam jedzenie, a reszta należy do ciebie - uśmiechnęła się i ruszyła do kuchni.
-Reszta czyli co? Sypialnia?
Zaśmiała się.
-Miałam na myśli szampana, fajerwerki i jakąś muzykę ale to też może być.

Wszystko poszło tak jak chcieliśmy. Melka uznała, że nie chce oczekiwać nowego roku i zasnęła jak aniołek. Ludmiła przygotowała pyszne jedzenie, a ja kupiłem najlepszego szampana. To właśnie dzisiaj, w wieczór sylwestrowy, chcę jej powiedzieć po raz pierwszy, kocham. Nie do wiary jak bardzo zmieniło się moje życie. Wreszcie jestem szczęśliwy. Znowu czuję, że jest w moim życiu ktoś kogo naprawdę kocham i kto kocha mnie.
Zbliżała się północ. Przez chwilę mocowałem się z butelkę szampana a Ludmiła po cichu śmiała się ze mnie. W końcu zostało tylko parę minut i zaczęliśmy odliczać.
-I jeden! - krzyknęliśmy.
-Wszystkiego co najlepsze w nowym roku kochanie - powiedziała Ludmiła tuląc się do mnie.
-Tobie też, żeby to był nasz rok - spojrzałem w jej piękne ciemne oczy - Puścimy światełko?

Wyszliśmy na zewnątrz. Ludmiła panikowała, że mam szybko zapalić i uciekać bo wybuchnie w palcach. Jednak jej obawy się nie sprawdziły. Niebo rozbłysło milionami kolorów. Podszedłem do niej i objąłem w talii. Patrzyliśmy chwilę w górę i podziwialiśmy taniec kolorowych świateł.
-Kocham cię - szepnąłem do jej ucha. Spojrzała na mnie, a na jej twarzy wykwitł promienny uśmiech.
-Dziękuję. Ja ciebie też, Leon.

W następnym rozdziale...

-Nie wiem dokładnie co się między wami wydarzyło ale...
-Najwidoczniej nie było to aż takie ważne skoro już ma inną...

**********************************************************************************
Kochani!
To ja, pamiętacie mnie jeszcze? Znowu mnie trochę nie było.Niestety.
Ale dopóki się z wami oficjalnie nie żegnam możecie mieć pewność, że zawsze wrócę :)

W nowym roku chcę Wam życzyć dużo radości, zdrowia, spokoju, żeby wasze wszystkie marzenia, się spełniły, wielu sukcesów i po prostu tego abyście zawsze robili to co kochacie. A sobie życzę wytrwałości i tego abym w końcu zaczęła dodawać rozdziały regularnie :)

Do siego roku kochani!